~ Rainy Day ~

838 63 5
                                    

~ 2.05.2022r. 15:41, Los Santos ~

Ciemne chmury zebrały się nad miastem. Zapowiadając kolejne huragany i ciemne załamania światła. Małe krople wody i rozjaśnione błyskawice. Silny wiatr, i mgły po. Kilkumilionowe miasto przygotowywało się na przyjęcie huraganu. Władze nakazały pozostanie w domach i w zamkniętych budynkach. Dla niektórych była to stresująca sytuacja, a dla innych kolejny dzień zmian klimatu. Przez kilka dni trwają przygotowania, molo zostało zamknięte, tak samo jak plaża i przystań. Rzeki zostały objęte nadzorem Rangerów, a jezioro w sercu wyspy, zabezpieczone workami z pisakiem, najbardziej by Sandy Shores gdzie wystarczy o pół metra więcej wody w jeziorze by zalać całe miasteczko.

Osoby uciekały do budynków widząc zbliżającą się burzę. W mieście zaczęło grzmieć i lekko rozjaśniać, błyskawice były widoczne na horyzoncie. Jednak osoba która siedziała w połowie swoim mieszkaniu była bez tej drugiej połowy. Był nim Erwin Knuckles. Siwowłosy złotooki, jeden z tutejszych bandytów. Uwielbiał obrabiać banki, kasyna, sklepy dla przyjemności i pieniędzy. Nie wszyscy jednak o tym wiedzieli. Naprzykład jego chłopak - Gregory Montanha. To na niego czekał w mieszkaniu.

Gregory wjeżdżał już windą na dziesiąte piętro by wejść do domu i odpocząć. Gdy wyszedł z kabiny i udał się w stronę drzwi mieszkania, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zamknął drzwi po czym zdjął swoje białe sportowe buty na wycieraczkę a czarną kurtkę na wieszak.

- Erwin! - Krzyknął, jego głos rozszedł się po mieszkaniu. Siwowłosy słysząc jego niski głos uradował się, ale jednocześnie znów przeraził. Wstał z kanapy i poszedł do przedpokoju stając w framudze. Brunet spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. - Zrób kawy. - Poprosił, a raczej rozkazał złotookiemu na co ten poszedł bez pisknięcie do kuchni by nastawić wodę. W tym czasie Gregory położył się na kanapie czując złość Erwina. - Tylko ma być ciepła! - Dopowiedział łapiąc za pilot od telewizora.

Kładzie się, i rozkazuje. Rozkaz popędza kolejny rozkaz. On nigdy się nie zmieni.

Erwin myślał, jego życie z Gregorym nie było kolorowe jakby się mogło wydawać. Wydawali się być szczęśliwi i zakochani, lecz to tylko pozory. Montanha wielokrotnie olewał młodszego zostawiając go samego na tygodnie, bez kontaktu, by potem wrócić i pójść spać. Można powiedzieć że Erwin był tylko na pokaz, by pokazać kolegom w pracy że nie jest aż taki zły.

Tyle wytrzymywałeś... pora to zakończyć.

Erwin złapał za ścierkę leżącą na blacie. Poszedł w stronę salonu po czym stanął w framudze. Spojrzał na bruneta rozkoszującego się relaksem. Knuckles rzucił w niego ścierą. Brunet po tym jak rzucony materiał trafił go w twarz, wziął ją i spojrzał na siwowłosego ze złością.

- Co ty robisz?! Czemu nie pilnujesz wody?! - Wykrzyczał odrzucając ścierkę w siwowłosego który w ogóle nie drgnął.

- Mam tego dość! - Krzyknął z niemocy. - Ciągle mi rozkazujesz! Dajesz same rozkazy! Znikasz na tygodnie! I potem wracasz jak gdyby niby nic i idziesz spać! - Wykrzyczał przypominając sobie ostatnie sześć miesięcy katurg. Brunet wstał z kanapy wzdychając.

- Idź rób kawę. - Powiedział stanowczo patrząc z znużonym wzrokiem w Erwina. Złotooki jednak nie spełnił jego żądania i stał dalej w framudze.

- Pierdol się. - Wymamrotał po czym podszedł do swoich butów obok szafy w przedpokoju. Założył je. Tymczasem brązowooki spojrzał na Erwina z małym uśmieszkiem niedowierzania.

- Co robisz? - Zapytał lekko dziwiąc się.

- Idę. - Oznajmił gdy założył buty. Złapał za kurtkę i zakładając ją powiedział. - I nie wrócę do ciebie. - Spojrzał ostatni raz na bruneta po czym wyszedł z mieszkania. Gregory krzyczał jeszcze za nim w mieszkaniu by wrócił, by się nie wygłupiał, a potem groził. Knuckles czuł się przez starszego osaczony.

~ Rainy Day / Erwin~Vasquez / ONESHOT ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz