10. Turn a page, I'm a book half unread

1.3K 153 20
                                    

-Mike, odpowiesz do cholery?-Luke zaczął powoli tracić nad sobą kontrolę. -Odpowiedz jak się pytam!

Mike nadal milczał, wlepiając wzrok w swoje doszczętnie zmoczone vansy. Z
Luke złapał za podbródek Michaela i uniósł go ku górze, aby zielonooki spojrzał w końcu na niego.

-Odpowiesz, czy nie? -podniósł głos i przywarł chłopaka mocniej do drzewa.

-Nie chce, żebyś mnie zgwałcił, tak jak Stacy... -wydukał to cicho z siebie. Dokładnie w tym momencie poczuł na twarzy dłoń Luke'a, który wymierzył mu siarczysty policzek.

Odruchowo złapał się za piekące miejsce i cicho jęknął. Spojrzał na Luke'a, który widocznie dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Oczy niższego chłopaka zalały się łzami, a on sam zaczął się wyrywać blondynowi, co udało mu się prawie od razu, gdyż Luke gwałtownie odsunął się od niego. Mike nie czekając ani chwili dłużej zaczął biec, zostawiając w tyle zszokowanego swoim czynem Hemmingsa. Łzy leciały mu coraz bardziej, a ciemne drzewa rozmazywały się przed oczami. Z każdą kolejną chwilą deszcz się nasilał i utrudniał mu widoczność, w konsekwencji czego, potknął się o wystający konar i runął jak długi na ziemię. Podniósł się do pozycji siedzącej i podkulił nogi pod samą brodę. Spojrzał w górę, jednak gęste korony drzew uniemożliwiały mu jakąkolwiek widoczność na niebo. Miał nadzieję, że w najbliższym czasie przestanie padać, gdyż nie miał ochoty siedzieć tutaj podczas ulewy. Zamknął oczy i pozwolił, aby łzy znowu pociekły mu po bladych policzkach. Nie miał pojęcia jak długo już tak siedzi, ale czas dłużył mu się niemiłosiernie. Ocknął się dopiero wtedy, kiedy usłyszał za sobą dobrze znany mu głos. Spuścił głowę i skulił się bardziej na mokrej ziemi. Luke podbiegł do niego i przykucnął, obejmując przestraszonego chłopaka. Mike wzdrygnął się na jego dotyk i uniósł lekko głowę w górę, żeby wyczytać jakieś emocje z twarzy młodszego chłopaka. Luke wydawał się być...zmartwiony. Jego oczy były smutne i pełne poczucia winy a ręce, które teraz oplatały chudą talię Michaela, nadzwyczaj się trzęsły.

-Mike, ja przepraszam tak bardzo...- powiedział cicho zacieśniając swój uścisk. -Ja jestem po prostu bardzo czuły na tamten temat i po prostu mi wybacz, Mike... Nigdy już tego nie zrobię, obiecuję... -Luke był również bliski płaczu.

Mike dalej patrzył na blondyna i lustrował każdy cal jego idealnej twarzy. Pierwszy raz widział Luke'a takiego roztrzęsionego.

-Michael?-Luke szepnął tuż przy mokrym policzku chłopaka. Jego chłodny oddech sprawił, że całe ciało starszego zadrżało. -Wybaczysz mi, proszę?

Po długiej chwili milczenia Mike skinął w końcu głową. Luke odetchnął z ulgą i pocałował mniejszego chłopaka w czoło, uprzednio odgarniając mu mokre kosmyki za ucho. Przytulił go mocno, jakby bał się, że Mike znowu mu ucieknie. Jego twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.

-Mike, ty krwawisz...-stwierdził blondyn, unosząc drobną dłoń chłopaka i uważnie się jej przyglądając. Po wewnętrznej stronie rozciągała się rana, z której sączyła się szkarłatna ciecz. Luke bez zastanowienia zdjął swoją bluzę, a następnie koszulkę, w którą owinął dłoń Michaela. Założył ponownie czarne odzienie i pomógł wstać przemarzniętemu chłopakowi.

Zaczęli iść w stronę domu Luke'a w milczeniu. Dotarli na miejsce już po parunastu minutach, nadal nie odzywając się do siebie. Otworzywszy drzwi, weszli do środka cali przemoknięci.

-Zaczekaj tutaj, okej?-nakazał fioletowemu Luke, uprzednio ściągając zmoczone buty i bluzę.

Pobiegł do góry po suche ubrania dla ich obu. Ubrał się, po czym zszedł na dół wręczając je Michaelowi i każąc spokojnym głosem zrobić mu to samo. Kiedy chłopak zniknął za drzwiami łazienki, Luke pospiesznie nastawił wodę na herbatę i naszykował apteczkę pierwszej pomocy. Wyciągnął dwa czarne kubki i tego samego koloru (ten chłopak naprawdę lubił czerń) pudełko z herbatą. Wrzucił po jednej saszetce zielonej herbaty do każdego z naczyń i gdy woda się zagotowała zalał je wrzątkiem. W tym samym momencie z łazienki wrócił Mike, którego humor nieco się poprawił przez te parę chwil.

-Siadaj-Luke wskazał krzesło przy drewnianym stole w kuchni.

Mike posłusznie usiadł na wyznaczone miejsce i wyciągnął w stronę Luke'a swoją dłoń. Blondyn złapał za nią i delikatnie rozwinął koszulkę, w którą zawinięta byłą ręka Michaela. Wziął wcześniej naszykowaną bawełnianą szmatkę i przemył dokładnie ranę, po czym nalał na nią wodę utlenioną wiedząc, że to pewnie zaboli Clifforda. Mike syknął cicho i zacisnął wargi, odwracając wzrok w drugą stronę. Luke owinął dłoń chłopaka bandażem i pocałował delikatnie wierz jego dłoni.

-Jeszcze raz przepraszam...-szepnął, biorąc jego drugą rękę i splatając i palcem razem. -Opowiem ci coś, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać i nie wygadasz temu nikomu, okej?

-Okej...-odparł cicho Mike, spoglądając w oczy Luke'a, które teraz nie miały już żadnego wyrazu.

-Nigdy nikogo nie zgwałciłem i nie zgwałcę, bo wiem jakie to jest okrucieństwo i trauma dla pokrzywdzonej osoby...

-Jak to, wiesz?-zmarszczył brwi uważnie się przyglądając Luke'owi.

-Nie tylko dziewczyną padają ofiarami gwałtu-powiedział smutnie a jego uśmiech zgasł.

-Luke, czy ciebie ktoś...

-Tak-przerwał mu w połowie zdania. -To było na obozie, w mojej starej jeszcze szkole. Miałem wtedy jakieś 15 lat i wokół byli sami 16 i 17 latkowie. Jak się domyślasz byłem tam najmłodszy, taki podlotek - zaśmiał się lekko, po czym wrócił do dalszego opowiadania. -Wszyscy mi dokuczali z tego powodu, a kiedy dowiedzieli się, że podobają mi się i chłopacy i dziewczyny dostali jakiegoś szału i zaczęli mnie gnębić jeszcze bardziej. To było istne piekło, ale musiałem tam wytrzymać dwa tygodnie, musiałem być silny. W drugim tygodniu obozu było ognisko zorganizowane przez opiekunów. Obecność była obowiązkowa, więc nie mogłem wymigać się złym samopoczuciem czy inną wymówką. Na samym ognisku nie było aż tak źle. No wiesz, smażyliśmy pianki i śpiewaliśmy jakieś durne harcerskie piosenki - zaśmiał się lekko. -Jeden z chłopaków, z którymi się jako tako dogadywałem źle się poczuł i zapytał czy nie odprowadziłbym go do pokoju. Zgodziłem się i za zgodą opiekuna zaprowadziłem go pod same drzwi z domku. Miałem już wychodzić, kiedy on złapał mnie za kołnierz koszulki i pociągnął do środka pokoju. Powiedział, że wie, że podobają mi się chłopcy i nie ma z tym problemu. Ulżyło mi, ale wiedziałem, że on ma złe zamiary. Pchnął mnie z całej siły na łóżko i wtedy...-urwał, a jego oczy zaszkliły się. Mike bez wahania mocno przytulił Luke'a. i zaczął gładzić jego plecy, chcąc dodać mu otuchy.

-Po całym zajściu wyrzucił mnie za drzwi, jak jakąś tanią szmatę i kazał mi milczeć... -kontynuował. -Tak więc i zrobiłem. Kolejnego dnia powiedziałem opiekunom, że dzwonili moi rodzice i muszę być szybciej w domu. Wróciłem parę dni wcześniej i nikomu nie mówiłem, co się zdarzyło na obozie. Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałem.

-Przykro mi, Luke...-wydukał Mike, próbując pocieszyć wyższego chłopaka. Nigdy nie spodziewałby się tego, że Luke mógł paść ofiarą takiego brutalnego aktu.

-Jest okej-Hemmings uśmiechnął się lekko, wycierając pojedynczą łzę, która spłynęła mu po policzku. -Teraz już mi wierzysz, że nie mógłbym zrobić czegoś takiego Stacy?

Mike pokiwał głową.

-Wierzę.


Kto by się spodziewał? :o

Rozdział miał być w piątek, przepraszam ;__; Byłam na 18-stce i kolejnego dnia stwierdziłam, że nie chce robić z Luke'a potwora, więc zmieniłam prawie cały rozdział i niezbyt mi się podoba, ale musiałam już dodać.

Jestem w mega szoku, że to ff przekroczyło już 3.3k i 300 gwiazdek wow! ♥

Zapraszam również na Somewhere in Neverland, gdzie jeszcze dzisiaj pojawi się nowy rozdział :)

Cancer  ⚣ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz