Rozmawiałam z Jasonem, a mój wyrok wciąż nie został ogłoszony. Wartownicy w ogóle przestali się nami interesować, więc mogliśmy rozmawiać do woli. Pomimo złego pierwszego wrażenia, lubiłam te pogawędki.
- Caren?
- Mhm?
- Może uciekniemy razem?- Ponownie wybuchnął śmiechem. Przyzwyczaiłem się już do jego dziwnego humoru.
- Nie
- Och no mogłabyś chodź postarać się przedłużyć wypowiedź. Ja tu formułuje zdania, a ty tak zwięźle odpowiadasz.
- Nie wiem czemu miałoby to służyć, ale moja odpowiedź niezmiennie brzmi nie.
- A tak właściwie to czemu nie chcesz się z tąd zwinąć?
- Ponieważ nie zależy mi na tym.
- No, ale wytłumacz się, postaw argumenty, czy coś...
- Moje życie dawno straciło sens, jestem tutaj z własnej woli i odpowiada mi to.
- Po co ci sens?
- Bez sensu nie ma istnienia... Co oznacza, że mnie również nie powinno tu być.
- Albo oznacza, że ty coś pomieszałaś z tym swoim "sensem" i jak najbardziej masz tu być. Po prostu nie wiesz co jest istotą twojego istnienia - mówiąc to zaśmiał się jakby z własnych słów.
- Jason, tu nie chodzi tylko sens... Nie zrozumiesz tego
- Dobra, w takim razie ucieknij ze mną, będziesz miała mnóstwo czasu na wytłumaczenie mi tego stanu.
- Nie chcę nigdzie uciekać, zrozum to - odpowiedziałam przyciszonym głosem, tak by nie usłyszał mnie przechodzący koło naszych cel strażnik.
- Yhm... no dobra. Jeśli ty nie zamierzasz opuścić tych murów, to chociaż mi pomóż. Za pomoc więźniowi chyba jeszcze szybciej ogłoszą ci wyrok śmierci, czyż nie?
- Hmm, możesz mieć rację - odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Niech ci będzie, jednak pomogę ci tylko pod warunkiem - że dasz mi tu zostać.
- Umowa stoi!- Odrzekł uroczyście i wybuchł kolejną salwą śmiechu.
Wiedząc, że rozmowa już się skończyła usiadłam wygodniej na pryczy, tak by móc się oprzeć o ścianę i zasnęłam.
YOU ARE READING
Więzień nr. 142
FantasyNowy więzień, zabójczyni o paru imionach znajduje się teraz w celi. Czy postanowi uciec?