1. Wszystko, co może pójść nie tak, idzie jeszcze gorzej

43 5 4
                                    

– To przecież nie musi być takie złe, prawda? – mruknął do siebie Zack w drodze na plażę. – Prawda? 

Wygładził koszulkę i odruchowo przeczesał włosy.

– Potrafisz opanować w locie wierzgającego pegaza, a boisz się durnej randki? – skarcił sam siebie, zaciskając pięści.

Chłopak zbliżał się już do plaży, gdy do głowy przyszła mu szalona myśl, by się wycofać. Jak zwykle zresztą. Przystanął na chwilę, przez głowę przebiegło mu tysiąc myśli naraz. Rozważał jeszcze, czy na pewno musi iść na umówione spotkanie, ale zghostowanie Macy byłoby przecież paskudne. Jak miałby potem patrzeć na nią podczas każdego śniadania, obiadu i kolacji, przez następne dwa tygodnie? Poza tym przecież lubił dziewczynę. Może po prostu potrzebował więcej czasu.

Zack wziął głęboki oddech i z walącym jak oszalałe sercem ruszył w kierunku plaży. Dziewczyna już czekała, a widząc chłopaka, pomachała do niego radośnie. Ten zdołał przywołać na twarz coś na kształt uśmiechu, modląc się w duchu, by nie wyglądało to jak grymas zniesmaczenia. Obiektywnie mówiąc, Macy wyglądała bardzo ładnie – delikatny makijaż podkreślał jej zielone oczy, a ciemnobrązowe falowane włosy okalały wdzięcznie okrągłą twarz. Rozkloszowana czerwona spódniczka świetnie komponowała się z czarnym topem i pasowała kolorem do opaski w grochy. Wszystko wyglądało na starannie przemyślaną stylizację, ale czego innego można się było spodziewać po córce Afrodyty?

Zack poczuł się niezwykle głupio w swoim prostym t–shircie i jeszcze zwyklejszych szortach. Dobrze, że w ostatniej chwili zmienił stare trampki na w miarę nowe adidasy. Przełknął ślinę i podszedł do dziewczyny. Niezbyt chętnie odwzajemnił jej przytulenie na powitanie i powiedział:

– Wyglądasz bardzo ładnie. Wiem, że to brzmi strasznie banalnie, ale – zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów – po prostu wow.

Macy roześmiała się perliście.

– Nie uważam, że to banalne, miło mi. Ty też wyglądasz niczego sobie.

Chłopak parsknął śmiechem, drapiąc się w głowę.

– To co, idziemy tam, gdzie zwykle?

– Pewnie, uwielbiam z tobą spacerować.

Ruszyli wolnym krokiem w stronę lasu, narzekając na nadmiar starożytnej greki. Mimo że spotkania kosztowały sporo stresu, Macy była jedną z niewielu dziewczyn, zwłaszcza tych z domku dziesiątego, z którymi Zack nie miał problemów, by utrzymać rozmowę. Część przedstawicielek płci pięknej chichotała nerwowo na jego widok, inne gapiły się na jego twarz, nie do końca zdolne, by się odezwać, a jeszcze następne flirtowały w tak oczywisty sposób, że nawet on nie mógł tego nie zauważyć. Niektórzy chłopcy reagowali podobnie, przez co krąg ewentualnych znajomych dramatycznie się zawężał.

Wszystkie te reakcje strasznie go onieśmielały i sprawiały, że desperacko chciał być wtedy dzieckiem Hadesa – tylko po to, by w tym momencie zapaść się pod ziemię.

W końcu para dotarła do skraju obozu, gdzie oboje przysiedli na piasku.

– Zostajesz jak zwykle na cały rok? – zagadnęła Macy.

– Cóż, żaden normalny rodzic nagle się nie zmaterializował. – Wzruszył ramionami. – Boski zresztą też.

– Hej, ale przynajmniej masz już stałe łóżko w Jedenastce!

– Taaa. I jestem zbyt nudny dla mojego przyszywanego rodzeństwa, więc nie robią mi aż tylu kawałów.

– Aż tylu? Czy oni kiedykolwiek są spokojni?

Nie taki sam | Obóz Herosów ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz