Zack patrzył na najsłodszą parę na obozie - Willa Solace i Nica di Angelo - i czuł pustkę. Obserwował, jak chłopcy razem się droczą, a następnie blondyn obejmuje bruneta, by razem z nim pójść w stronę Izby Chorych. Wszystko to było niesamowicie urocze i wywoływało uśmiech na twarzy Zacka; mimo to nie mógł pozbyć się ciążącego poczucia, że egzystuje poza tym światem - światem, gdzie dwójka ludzi może się kochać i być razem szczęśliwa.
Od czasu, kiedy dobitnie wyraził się po lekcji latania, chłopak miał w końcu spokój, ale nie wyeliminowało to jego poczucia wyobcowania. Z zainteresowaniem innych czy bez ciągle miał wrażenie, że podczas procesu składania jego osoby zabrakło jakiegoś ważnego elementu, którego nieobecność teraz dotkliwie odczuwał.
Jego rozmyślania przerwało pojawienie się Lucíi.
- Wyglądasz jakby Chejron zakazał ci chodzić do stajni - skwitowała, patrząc na niego z góry, opierając ręce o biodra.
- To przez to, że tak długo cię nie widziałem.
- Ta, jasne. Wyglądasz, jakbyś chciał pogadać.
Chłopak zawahał się przez chwilę. Czy powinien opowiadać przyjaciółce o swoich niedorzecznych problemach? Bardzo chciał to zrobić, ale pomyślał, że i tak obciążał ją swoimi sprawami za bardzo, a zostało im mało czasu do końca obozu. Poza tym znacznie lepsze byłoby oderwanie myśli i zajęcie się czymś innym, zamiast skupiania się wyłącznie na sobie. Przybrał więc tylko trochę wymuszony uśmiech, machnął ręką i rzekł:
- Wolę coś porobić. Masz jakiś pomysł?
Lucía przyglądała mu się uważnie, jakby doskonale zdawała sobie sprawę, że to tylko gra pozorów. Może postanowiła to jednak zignorować, a może ona również wiedziała, że przyjacielowi przyda się jakaś przygoda. Na jej twarzy wykwitł taki uśmiech, że Zack obawiałby się o zawartość swojego portfela, gdyby tylko go miał.
- Zawsze. Kto pierwszy będzie przy zbrojowni! - zawołała, ruszając z impetem.
Syn Afrodyty westchnął ostatni raz i spodziewając się przegranej, popędził za dziewczyną.
***
Robienie zakazanych rzeczy miało w sobie wyjątkową nutkę ekscytacji. Strach przed przyłapaniem mieszał się z ciekawością, a chęć odkrycia czegoś nowego kroczyła obok realnej obawy o własne życie. W końcu dla herosa z naprawdę ogromnym pechem zwykła wyprawa po bułki mogła skończyć się śmiercią lub ciężkim urazem.
Takie myśli zawsze towarzyszyły Zackowi, gdy po namowach Lucíi zgadzał się na wypad poza granice obozu bez pozwolenia Chejrona. Oczywiście od czasu do czasu zdarzało im się wyjechać do miasta, jednak zawsze było to za zgodą opiekunów, a także pod opieką Argusa. Gdy nastoletni herosi sami eksplorowali teren, czuli się prawie jak starożytni bohaterowie na swojej wyprawie. Prawie, bo antyczni raczej nie nosili dżinsów. Zazwyczaj włóczyli się bez celu, ćwicząc czasami uniki i ciosy. Nie potrzebowali dodatkowych zadań; dla nich, obozowiczów, którzy od czasów wojny z Kronosem nie byli na samodzielnej misji, zwykła przebieżka po okolicy stawała się ekscytującą przygodą.
- Myślałaś kiedyś o tym, co będziesz robić w przyszłości? - zagadnął Zack, poprawiając łuk na plecach.
- W sensie po liceum? - dopytała, a gdy Zack kiwnął głową, wzruszyła ramionami. - Najrozsądniejsze byłoby pójście na uniwersytet w Nowym Rzymie, więc na pewno tego nie zrobię. - Wyszczerzyła zęby w swoim typowym cwaniackim uśmiechu. - Spróbuję się dostać na coś związanego z finansami, a potem, miejmy nadzieję, zrobię zawrotną karierę i będę pływać w forsie. No co? - Zdziwiła się po tym jak jej przyjaciel parsknął śmiechem. - Trzeba jakoś wykorzystać talenty odziedziczone po tatuśku, nie?
CZYTASZ
Nie taki sam | Obóz Herosów ff
FanficGdybyście spytali Zacka, jakie jest życie półboga, z pewnością odpowiedziałby, że rozczarowujące. Najpierw czekał przez lata na uznanie, a gdy w końcu się to stało, to, cóż, powiedzmy, że nie tego się spodziewał. Nowa sytuacja sprawia, że pobyt w Ob...