Rozdział 7

8.3K 270 8
                                    

Wjechałam na parking podziemny i weszłam do sądu. Musiałam wjechać windą na górę i odnaleźć ojca, bo na pewno czeka na wiadomość ode mnie. Tak jak myślałam znalazłam go przed swoim gabinetem, stał z jakimś starszym mężczyzną, Russellem i Kilianem. Nie no idealne połączenie. Jezu jak mnie wkurwiła ta jego żonka.

Gdy tata mnie zobaczył, od razu ruszył w moją stronę.

- Mów, że! - rozłożył ręce. Uśmiechnęłam się szeroko.

- Udało się Tato. Udało się - zaczęłam płakać. Tyle nerwów, pracy i pieniędzy mnie to kosztowało. Nareszcie się udało.

- Boże Córeczko, jestem taki z Ciebie dumny. - przytulił mnie do siebie. Zawsze w jego ramionach czułam się bezpiecznie. - Mówiłaś już mamie i Naomi?

- Jeszcze nie. Chciałam, żebyś ty dowiedział się pierwszy. - tata uśmiechnął się ciepło i zaprowadził mnie do swoich towarzyszy.

- Skarbie to jest Leonardo Sullivan. Niedawno przeszedł na emeryturę, a był bardzo skutecznym adwokatem.

- Dzień dobry. Twoja córka? - odezwał się zaskoczony

- Owszem, właśnie uzyskała kwalifikację w prawie karnym. - powiedział to z taką dumą, że aż wylatywała mu uszami.

- Gratuluję. Jeśli jesteś tak skuteczna jak mama, a bezwzględna jak tata, to zapowiadam Ci cudowną karierę.

- Jest. - odezwał się tym razem z pełnym entuzjazmem Russell.

- Skąd wiesz?

- Odprawiła Chiarę z samochodem.

- To o Tobie tyle rozmawiają?

- Być może.

- Szkoda, że nie było Cię jak mój syn się rozwodził.

- Tato. - w końcu odezwał się Kilian, chyba pierwszy raz, odkąd tutaj przyszłam. Teraz już rozumiałam podobieństwo, między mężczyznami.

- Mogłam być wtedy zajęta studiami. - uśmiechnęłam się delikatnie. Odwróciłam się do taty. - Masz teraz rozprawę?

- Niestety, ale wpadnij na kolacje dzisiaj koniecznie, do nas. Na pewno mama coś dobrego zrobi. Zaraz do niej zadzwonię.

- Dobrze Tato. - spojrzałam na prokuratora, który przenikliwie mi się przyglądał. - Do widzenia Panom. - uśmiechnęłam się ponownie i udałam się do mojej kancelarii.

Po drodze zadzwoniłam jeszcze do mamy i siostry. Oczywiście obie piszczały mi do słuchawki. Gdy zakończyłam oba połączenia i ustałam przed budynkiem, dopiero zobaczyła, że mam smsa. Odczytałam go i oniemiałam.

Gratuluję Pani Adwokat. Do zobaczenia na sali sądowej. Będzie to bardzo ekscytująca walka, ale jakże przyjemna. 
                                                              K.S

Doskonale wiedziałam od kogo jest ta wiadomość. Muszę przyznać, że też nie mogłam się tego doczekać. Odpisałam tylko, że dziękuję i weszłam do środka. Oczywiście czekała na mnie moja przyjaciółka.

- Udało się! - krzyknęłam na wstępie, a ona podbiegła do mnie i mocno przytuliła.

- Aaa.. Ale super. Czyli czeka mnie awans? - zaśmiała się patrząc na mnie.

- Spadaj wariatko.

- Dobra no, żartowałam. - śmiałyśmy się jak nienormalne. - musimy to opić.

- Dobrze, ale w sobotę. Dzisiaj mam kolację u rodziców i ciężki tydzień przed sobą. Nie chcesz jechać ze mną?

- Pasuję mi.

Prawo na miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz