1. Farby akrylowe i stary pędzel

14 2 0
                                    

To dokładnie ten moment, w którym dostałam się do klasy maturalnej. Nie było łatwo, bo ledwo wychodziłam z zagrożeń. Nikt nie potrafił zrozumieć tego, że po prostu nie potrafię pisać sprawdzianów, mimo, że z wiedzą wszystko jest okej. Nawet po ukazaniu wszystkim nauczycielom papierów z poradni. Nawet to nie dawało im wystarczającej wiary.
Cieszę się, że kończę tę szkołę. Ostatnie miesiące przedemną. Nienawidzę tego miejsca, przebywania w nim, patrzenia na te wszystkie twarze wypełnione nienawiścią. Tylko na początku moja klasa wydawała się świetna. Myślałam, że wszyscy złapaliśmy jeden język przy poznawaniu się. A przecież każda historia wypowiedziana przez nich brzmiała jak te, które ja przeżyłam. Myślałam, że jesteśmy podobni.
Niestety, w klasie z czasem zaczęły powstawać grupki. Jak można się domyślić, nie należałam do żadnej. Prawdopodobnie wtedy mój świat uległ w gruzach. Miałam nadzieję, że w końcu poznam fajnych ludzi i zaprzyjaźnię się z nimi na długie lata. Ale cóż, nadzieja matką głupich.
Z początku drugiej klasy dołączył do nas pewien chłopak. Był dziwny-nikt go nie polubiał. Miał całkiem odmienny styl, był cichy. Wydaje mi się nawet, że z nikim nigdy nie zamienił słowa. Pociągała mnie ta jego tajemniczość. Ale co śmieszniejsze, nie pamiętam jego imienia.

* * *

- Vanessa, wstawaj, jest 6.30, za 5 minut masz autobus!-krzyknęła mama zza drzwi.

Ale się wtedy zerwałam. Zdawało mi się, że wyglądałam jak roztrzepana.

-Jeny, znowu zaspałam. A mogłam nie wyłączać budzika po sekundzie od usłyszenia dźwięku alarmu.-pomyślałam chwilę i zaczęłam się ubierać.

Oczywiście nie zdążyłam na tego busa, ale na szczęście kolejny kurs jechał 10 minut później.

- No pięknie...Tak zaczynam dzień...To co może mi się jeszcze przytrafić? Ten dzień nie zapowiada się zbyt fajnie.

Chwilę później dotarłam do szkoły. I o dziwo, nie trafiło mi się nic złego przez drogę. O dziwo...

Dziś 'ten chłopak' zdawał się wyglądać nieco inaczej. Co prawda, od dawna nie zdarzało mi się przyglądać ludziom z klasy, ale to było coś wyjątkowego. Jego outfit dość mocno przykuł moją uwagę. Był dobrze zbudowany, był średniego wzrostu, niewiele wyższy odemnie. Jego niebieskie oczy i piegi w połączeniu z blond włosami powodowały pewien zachwyt w mojej głowie-to zdecydowanie cudowne połączenie.
Dziś był ubrany bardzo estetycznie. Dosłownie, coś w stylu typowego nauczyciela języka. Biały golf, beżowe spodnie, białe converse i brązowy płaszcz. Bardzo mu pasuje ta kolorystyka.

Tak jak wspominałam wcześniej, nie zwracałam uwagi na klasę. Nawet wtedy, gdy któryś z nauczycieli wywoływał ich imiona. Reagowałam tylko wtedy, gdy słyszałam swoje nazwisko. Dosłownie tak, jakbym wybrała to, co chce słyszeć.
Nie znam zatem imienia tego chłopaka. Nie mam zupełnie pojęcia jak się dowiedzieć o tym. Jego bezpośrednio nie zapytam, bo to byłoby dla mnie samej głupie. Kogoś z klasy również o to nie poproszę. Zbyt bardzo się tym wstydzę.
Lista obecności czytana jest tylko podczas lekcji wychowawczej...O! Poczekam do tej lekcji, bo tylko wtedy będę mogła się tego dowiedzieć!

Ale chwila, tą lekcję mam dopiero za 4 dni, nie zapomnę do tego czasu? W sumie zależy mi na tym, może mój mózg będzie że mną do tego czasu współpracował. Mam nadzieję...

* * *


...4 dni później...

Doskonale wiedziałam, że tak będzie. Zapomniałam o tym. Miałam tylko z tyłu głowy, że miałam coś zrobić i chyba było to dla mnie pilne. Tylko nie dokońca wiedziałam co. Może jak się skupię na zajęciach, to mi się przypomni...
I w ten sposób przesiedziałam pierwsze 3 lekcje. Zamyślona, wpatrywałam się tylko w jeden punkt. Nadal nic. Mam totalną pustkę w głowie.

Zaczyna się 4 lekcja. Godzina nudy, czyt. godzina wychowawcza.
-Cholera...-pomyślałam- wychowawczymi wyczytuje listę obecności. Muszę się skupić, żeby nie przegapić swojego numeru, aby nie miała do mnie problemu.

-[..]-obecna!,
-[..]-jestem!
-Matthias Anderson-jestem!- odpowiedział chłopak o czystym, głębokim głosie.
-Vanessa Sparks - obecna - odpowiedziałam wyraźnie znudzonym głosem. I tutaj doszło do mnie, że miałam pilnować listy obecności, aby dowiedzieć się o imieniu tajemniczego chłopaka.

Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo. W końcu wiedziałam, że ta tajemnicza istota ma na imię Matthias. Ma numer zaraz przed moim. Ale to imię... Pasuje mu. Imie Matthias brzmi tak, jakby pochodziło ze Skandynawii. A nie ukrywając, kraje Skandynawskie to coś co kocham całym sercem.

A skoro już zdobyłam tak istotną wiedzę, jaką jest imię, to powinnam coś zrobić. Mogę się przyznać bez bicia-jestem zauroczona. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś mi wpadł w oko. Brzmi jak coś awykonalnego w moim przypadku.

-Mam pewien plan. Po lekcjach, podrzucę mu karteczkę z propozycją wyjścia na kawę. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdę na głupią, a co do tego to z pewnością nie, bo nie muszę go pytać przy całej reszcie klasy. Mniej stresu.-pomyślałam.

Nagle wybił ostatni dzwonek. Przez to, że tak intensywnie spędziłam lekcje, zapomniałam o tym, jak bardzo ich nienawidzę. Pierwszy raz od 3 lat lekcje przestały się mi dłużyć. Spakowałam się i szybko wyszłam z sali.

* * *

Następnego dnia chciałam przygotować w trakcie pierwszej lekcji niewielką karteczkę. Zwykle nie nosiłam karteczek samoprzylepnych i tym razem również tak było. Nie chciałam wyrywać kartki z zeszytów, bo wiem, jak mocną uwagę zwracają na to nauczyciele. W ostatniej chwili, przed dzwonkiem na przerwę, znalazłam w piórniku dość stary rysunek. Nie miałam wielkiego wyboru, musiałam z niego wyrwać kawałek. Szybko zapisałam na nim;
"wyjdziemy na miasto? V. "

Jednak kiedy zadzwonił ostatni dzwonek i cała klasa zbierała się do wyjścia, zauważyłam, że Matthias nie miał zamiaru wychodzić. Są dwie opcje-albo zasnął, albo ma dodatkowe lekcje-mam nadzieję, że to ta druga opcja. Zdążyłabym wrócić do domu i się przebrać w wygodniejsze ciuchy.
Ale mimo to, podeszłam do niego. Wydawało mi się, że zasnął. Zatem mogłam przystąpić do działania. I chcąc wrzucić mu karteczkę do torby, wysypałam całą jej zawartość.
Odskoczyłam w tył ze strachu, że się przebudzi. Ale jestem głupia. W tym momencie chciałam spalić się ze wstydu.
W sumie, chcąc nie chcąc przyglądnełam się rzeczom-zeszyt, pióro, notatnik, duża ilość farb akrylowych, stary pędzel i kilka cienkich pędzelków. Czyżby był artystą?
Matthias obudził się. Zestresowałam się całą sytuacją. Chciałam mu pomóc, więc zaczęłam zbierać mu te rzeczy spowrotem do torby. Od razu podłożyłam tam karteczkę. Widziałam tylko, że się przebudził.

Wstałam, przeprosiłam go za całe zamieszanie i chciałam jak najszybciej opuścić klasę. Zawstydziłam się całą tą sytuacją. Przecież on nie spojrzy na mnie tak samo. A karteczka? Teoretycznie jest w środku. Daje sobie ręce urwać, że tam nawet nie zaglądnie i ta karteczka zgnije wraz z lunchem na kolejnych wakacjach.

Przyjdzie CzasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz