Rossalin to dziewczyna pochodząca z zamożnej, czarodziejskiej rodziny. Po teraz trwających wakacjach pójdzie na swój 5 rok w Hogwarcie. Trafiła do domu Slytherina.
Na początku była do tego sceptycznie nastawiona - była półkrwi a udało jej się tam dostać. Jednak nigdy nie rozumiała wojny między Gryffindorem a Slytherinem, nie kategoryzowała nikogo po przynależności do domu.
Szanowała każdego, ale jej inne cechy najbardziej były charakterystyczne dla ślizgona.
Tego dnia miała się przenieść na ulicę pokątną i wraz ze swoimi przyjaciółkami kupić rzeczy potrzebne do szkoły.
- Na pokątną! - powiedziała w kominku i rzuciła proszkiem fiu.
Jednak wylądowała w zupełnie gdzieś indziej - było tam ciemno, ponuro a koło niej przechodzili podejżani ludzie.
- A co tu taka młoda robi na takiej ulicy? - usłyszała czyjś śmiech obok siebie.
- Zgubiłaś się? - kolejny dziwny głos.
Wiedziała że to mężczyźni, bała się do nich odwrócić. Zaczęła iść szybko w jakimś kierunku.
- Nie tak prędko księżniczko - popchnęli ją na ścianę, mocno uderzyła się w głowę przez co syknęła - otwórz swoje piękne oczka, co?
Nie zrobiła tego, bała się. Czemu nikt jej nie chce pomóc?! Czuła ich ręce na sobie, chciała je strzepać ale nie udało jej się to.
Ich oddechy były coraz bliższe, chciała się wyrwać jednak czuła że coraz bardziej osuwa się po ścianie i mdleje.
W końcu napastnicy zostali odsunięci ale nie rozumiała jak to się stało. Dalej była ledwo przytomna. Poczuła czyjeś ręce opinające się na talii.
W końcu była w stanie otworzyć oczy, gdy to zrobiła spotkała się z pustymi, szarymi tęczówkami.
Znała je, to Draco Malfoy z 6 roku, również ze Slytherinu jednak on jest czystej krwii - co jest dla niego bardzo ważne. Jego rodzina była rodem odrzucającym szlamy i zdrajców krwii.
Byli obrzydliwie bogaci, zawsze zimni i wredni. Idealnie pasowali do domu Slytherina.
Nie wiedziała co ma zrobić po prostu patrzyła się w niego, straciła poczucie czasu.
Nagle chłopak podniósł ją i niespodziewanie wpił się w jej usta. Ona była w szoku, trochę odwzajemniła pocałunek jednak nie była pewna swoich ruchów.
W końcu się oderwał, dziewczyna westchnęła niespodziewanie.
- Dzięki za pomoc - odezwała się w końcu.
On też ją kojarzył, nie wiedział jak się nazywa ale najważniejsze było to że była w Slytherinie. Jego wzrok nieco złagodniał.
- Nie ma za co - odpowiedział - lepiej dla ciebie jak nie będziesz tędy chodzić. Draco Malfoy.
- Rossaline Collins - przełknęła głośno ślinę.
- Zmywaj się z tąd - powiedział - idź prosto na trzecim zakrętem w prawo i znów prosto.
- Dzięki - powiedziała i poszła w skazanym kierunku.
Draco nie wiedział czemu to zrobił, może dlatego że jest ślizgonką? Może zrobiło mu się żal? Nie to napewno nie to jemu nigdy nie jest kogoś żal. On jest twardy, bez uczuć... Jednak płynie w nich ta sama krew - czysta krew. Każdy czarodziej czystej krwi jest w jakiś sposób ze sobą spokrewniony.
W końcu weszła na pokątną, poszła pod Esy i Floresy tam gdzie miała się spotkać z przyjaciółkami. Była już spóźniona.
- Ros nareszcie! - zawołała Susan i przytuliła ją. Później również to zrobiła Cortney i Bethany.
CZYTASZ
One Shots II Harry Potter II PL
FanfictionJeden rozdział - jedna historia (chociaż jeżeli będzie chęć od was nie wykluczone że będzie część druga) Jeżeli chcielibyście aby napisała jakiś rozdział o którymś shipie prawdopodobnie go napisze - po za drobnymi wyjątkami ~ Nie mam wielkiego doś...