1. Załamanie

240 6 2
                                    

– Zdradziłem cię, Amy.

Stałam jak wryta. Po prostu mnie zatkało. Nie myślałam, że po sześciu latach związku przyjdzie mi się zmierzyć z czymś takim. Zwłaszcza, że jeszcze kilka dni temu wszystko było w jak najlepszym porządku.

– Słucham? - byłam wkurzona, zaskoczona a
jednocześnie zrozpaczona. - Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o planach na przyszłość, ja... Kurwa, ja po prostu w to nie wierzę, jak mogłeś zrobić mi coś takiego? Po sześciu latach?! Człowieku, ja dla ciebie zostawiłam wszystko i wszystkich!

Bo taka była prawda. Nasz związek rozpoczął się jeszcze za czasów liceum, gdy mieliśmy po szesnaście lat. Dla niego oddaliłam się od swoich znajomych, przyjaciół. Została mi tylko jedyna przyjaciółka, z którą zresztą trzymam się od gimnazjum. Nie, że mnie do tego zmusił. Po prostu wolałam spędzać każdy wolny czas z nim. On był dla mnie nie tylko moją drugą połówką, ale także najlepszym przyjacielem.

– Nie kazałem ci tego robić, sama tak wybrałaś. Nie zwalaj już winy na mnie. Przykro mi, że tak wyszło, jednak nie będę cię za to przepraszał. Zrobiłem to świadomie, nasz związek i tak już się sypał.

– Świetnie, kurwa, a wystarczyło do mnie zadzwonić czy napisać, że chcesz się spotkać i pogadać, że już tego nie czujesz i chcesz zerwać! To nie, lepiej było mnie zdradzić... Nie spodziewałam się tego po tobie, naprawdę. Mimo wszystko dzięki ci za te kilka lat, a teraz się wypchaj.

Odwróciłam się i odeszłam. Nie wołał za mną, po prostu stał w tym samym miejscu i odprowadzał mnie wzrokiem. Że też musiał spotkać się ze mną pół godziny drogi od mojego domu w samo południe, gdzie jest najwięcej ludzi. Byłam naprawdę wkurwiona, a zarazem powstrzymywałam się, żeby nie zacząć płakać. Mówiłam sama do siebie - spokojnie Amy, nie płacz, wrócisz do domu to wyryczysz się za wszystkie czasy, tylko nie płacz teraz, nie w miejscu publicznym, nie gdy wszyscy patrzą...

Mimo wszystko pojedyncze łzy spływały mi po policzkach, a mnie od wstrzymywania płaczu zaczęło palić w gardle. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, a gdy widziałam, że nikogo nie ma w pobliżu, starałam się kawałek przebiec, by jak najszybciej znaleźć się w domu.

Mam dwadzieścia dwa lata. Nadal mieszkam z rodzicami, dopiero z moim już byłym chłopakiem planowaliśmy, aby razem zamieszkać. Ale cóż, jak widać plany nie dojdą do skutku. Studiuję kosmetologię, do końca pozostał mi już ostatni rok ciężkiej pracy. W tygodniu dorabiam, aby móc sobie pozwolić na zachcianki, czy po prostu odciążyć rodziców od niektórych kosztów. Wiele im zawdzięczam, mimo, że nie do końca im to okazuję, a powinnam... Wspierają mnie w każdej sytuacji, opłacają mi studia, potrzebne kursy, utrzymują mnie, co nie jest często spotykane w tych czasach. Mieć takich rodziców to skarb.

Po kilkunastu minutach dotarłam do domu. Pospiesznie ściągnęłam buty, kurtkę odwiesiłam na haczyk i pobiegłam po schodach na górę do swojego pokoju. Nie wiedziałam, czy rodzice są w domu, ale jeśli tak - chciałam ich wyminąć, aby nie zadawali wielu pytań. Na ten moment chciałabym pobyć sama ze sobą i zastanowić się, co dalej.

Weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Torebkę odrzuciłam na bok a sama cisnęłam się na łóżko i zaczęłam gorzko płakać. Myślałam o wszystkich pięknych chwilach, które z nim przeżyłam, a jednocześnie do głowy przychodziły mi te złe sytuacje. Gadałam sama do siebie, że bez niego nie dam sobie rady, że po kilku latach nie mam już nikogo oprócz niego, a zaraz zmieniałam zdanie i mówiłam, że mam dopiero dwadzieścia dwa lata i jeszcze tyle wspaniałych rzeczy mnie czeka w życiu...

Wiedziałam jedno - czas leczy rany. Sama się o tym przekonałam, bo już po tygodniu czułam się o wiele lepiej. Zajęłam się sobą, starając się nie myśleć o tym dupku, który mnie tak okropnie skrzywdził.

Love above all Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz