Sukuna miał naprawdę zły dzień. Obudził się za późno, co skutkowało tym, że nie zdążył zjeść śniadania, zwykle składającego się z dwóch kromek czerstwego chleba oraz mleka, zapomniał wcześniejszego dnia uprać ubrań w małej rzeczce obok, przez co teraz śmierdziały niemiłosiernie krwią zabitego bydła, na dodatek pokłócił się z sąsiadką i spóźnił się z otworzeniem swojego sklepu, co poskutkowało krzywymi spojrzeniami zamieszkujących w wiosce osób, którzy od rana stali w kolejce po upragnione mięso. Reasumując, sam poranek dał mu w kość.
Oczywiście na tym się nie zakończyło, w porze obiadowej dostał solidny ochrzan od kowala za to, że sprzedał mu zepsute mięso i jego żona wymiotowała od rana. Oczywiście po krótkiej sprzeczce, Ryomen oddał mu pieniądze, obiecując, że sytuacja nigdy się więcej nie powtórzy.
W końcu słońce zaczęło powoli zachodzić, a żółto-pomarańczowe kolory na niebie ustępowały miejsca tym czarniejszym, co oznaczało koniec pracy dla różowowłosego. Mężczyzna zajął się liczeniem dzisiejszego utargu, aż nie usłyszał, jak drzwi wejściowe się uchylają, dzwonki nad nimi cichutko zadzwoniły, a w progu sklepu pojawiła się niska postać, o bladej skórze i czarnych włosach rozczochranych na wszystkie strony świata. Postać dzierżyła w dłoni dużych rozmiarów koszyk nakryty żółtą tkaniną.
- Już zamknięte, przyjdź jutro- odparł spokojnie mężczyzna za ladą, kiedy postać trzymająca kosz podeszła bliżej. Ryomen zauważył, że mimo babskiej urody i długich rzęs jest to chłopak.
- Potrzebuję mięsa dzisiaj- burkną nieznajomy, a po chwili dodał.- Albo kości zwierzęcych. Cokolwiek masz, może być nawet lekko zepsute. Byleby dzisiaj.
Sukuna westchną cicho, przypominając sobie, że nie wyrzucił resztek mięsa, kiedy przygotowywał je na sprzedaż, miał jeszcze parę świńskich kości, świńską skórę i te zepsute mięso od kowala. Sam pozbyłby się problemu z wyrzucaniem tego i szybciej byłby w domu, zajadając się jajkami, które dostał w zamian za kacze uda. A jeżeli chodzi o drób, to zostały mu jeszcze kurze łapy. Ale kim by był sprzedawca, jeżeli by nie ugrał na tym interesu?
- A ile mi za to dasz?
Nieznajomy przez dłuższą chwilę milczał, wziął głęboki wdech, po czym spojrzał na koszyk.
- Nie mam pieniędzy, ale...- czarnowłosemu przerwał głośny chichot Ryomena Sukuny, który aż ze śmiechu musiał podeprzeć się o ladę, aby się nie przewrócić, czy ten człowiek do reszty zgłupiał? Pójść do sklepu i nie wziąć ani jednej monety, żeby zapłacić? Co on sobie wyobrażał?
- Chciałem zaproponować wymianę- odrzekł znudzonym tonem niższy z nich i postawił na ladę koszyk, zrzucił z niego żółtą tkaninę i oczom Sukuny ukazały się cztery duże bułki posypane makiem, słoik pełny czerwo-różowego płynu i na oko dwie garści truskawek.- Sok jest z malin, a bułki mają w sobie dżem poziomkowy -odparł chłopaczyna, patrząc na Sukunę, który nie wiedząc co powiedzieć, wlepiał wzrok w bułki. Nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł coś innego poza mięsem, jajkami czy czerstwym chlebem. Resztki mięsa i kilka kości było naprawdę warte soku malinowego, truskawek oraz bułeczek, które wręcz błagały, aby je wziął.
CZYTASZ
Ukradzione Serce I Sukufushi
RomanceSukuna pracuje w małym sklepie mięsnym, chwilę przed zamknięciem przychodzi do niego niski chłopak o czarnych włosach oraz turkusowych oczach, prosząc o resztki i dając w zamian świeże produkty żywnościowe. Chwilę później Sukuna słyszy o kradzieżach...