6

1.9K 106 232
                                    

Wyciągnęłam zimne piwo z lodówki i podałam je Eddiemu. Rozejrzał się po szafkach, a kiedy nie znalazł żadnego otwieracza, otworzył je o kant stołu w kuchni. Charakterystyczny dźwięk otwieranego napoju rozniósł się po pomieszczeniu. Biała, piwna pianka rozlała się prosto na jego bluzkę, nim zdążył ją wypić. Popatrzyliśmy się na miejsce, w którym chłopak przycisnął kapsel. Niewielkich rozmiarów wgłębienie przypominało kształtem ugryzienie na kanapce.

- Sorry, kochanie. Nie chciałem zniszczyć ci stołu - przetarł ręką drewniany blat, a następnie założył za ucho pasemko moich rozpuszczonych włosów

- Nie ma sprawy - zasłoniłam ślad plastikowym talerzem.

Wyszliśmy z domu i usiedliśmy na schodkach, tuż obok podwójnych drzwi wejściowych. Tkwiliśmy w ciszy, przyglądając się ponurej okolicy. Dziecięcy rower z pod altanki zniknął na dobre, zabrany przez policję lub zapominalskie dziecko. Przysunęłam się do Eddiego, który wypił już połowę piwa, a po czasie zupełnie się do niego przytuliłam, czując zimną i mokrą plamę na jego bluzce - Eddie? - powoli odsunęłam się od jego klatki piersiowej i spytałam

- Hmm? - odłożył pustą butelkę na schodek

- Masz coś na zmianę?  po moich słowach zerknął na mokrą plamę i zaprzeczająco machnął głową - Chodź - złapałam go za rękę, po czym skierowałam do mojego pokoju

- Chcesz zamienić mnie w Barbie? - spytał żartobliwe, opierając się o futrynę z założonymi rękami

Na mojej twarzy pojawił się półuśmieszek, którego na szczęście nie zauważył. Odwrócona bokiem do Eddiego przerzucałam ubrania w szafie, szukając bluzki klubu, którą kiedyś mi pożyczył. Z radosnym okrzykiem w duszy wyciągnęłam czarno-białą koszulkę i podałam ją Munsonowi. Bez wahania przewrócił ją na drugą, odpowiednią stronę, a następnie zdjął górę swojego ubrania. Moje oczy automatycznie powędrowały do jego licznych tatuaży na ciele, które zazwyczaj zakrywał ubraniem. Na szyi wisiał metalowy łańcuszek z czarną kostką do gry, a jego delikatnie umięśnione ciało posiadało urok, który nie pozwalał mi odwrócić od niego wzroku. Założył lekko pogniecioną bluzkę i widząc, że spoglądam w jego stronę, uśmiechnął się.

- Jeśli chciałaś, żebym zdjął ubranie, wystarczyło zapytać - powiedział, gdy wychodziliśmy z pokoju.

~~~~~~~~

Był wczesny wieczór tego samego dnia. Eddie Munson pod moim naciskiem zadzwonił do wuja, który zabrał jego vana z pod szkoły, i jak się okazało - samochód działał zadowalająco. My natomiast spacerowaliśmy w blasku zachodzącego słońca po okolicznym lesie w Hawkins, znajdującego się zaledwie kilometr od mojego domu. Nie obraliśmy żadnej wydeptanej ścieżki, toteż nasza wycieczka była dość komiczna. Przedzierałam się przez uderzające we mnie gałęzie, gdyż Eddie szedł na czele i rzekomo je wycinał, ale za każdym razem lądowały plackiem na moim ciele. Nasza wędrówka nie miała określonego celu, a przynajmniej ja tak sądziłam. Po parunastu minutach wyszliśmy na bardziej spokojny teren. Przed nami znajdował się mały, bezdrzewny kawałek lasu, po którego środku przysiedliśmy. Oparłam się dłońmi o suchą ściółkę blisko dużego kamienia, przy którym usiadł chłopak. Mieliśmy widok na zachodzące słońce i chociaż drzewa częściowo przysłaniały nam ten obraz, uważałam że był cudowny.

- Często tu przychodzisz? - spytałam

- To miejsce schadzek, skądże - mrugnął do mnie jednym okiem.

Stykaliśmy się ramionami i obserwowaliśmy ogniste niebo. Powoli robiło się chłodno, a słońce znikało za horyzontem.

- Wracamy? Zrobiło się zimno - wstałam i otrzepałam sukienkę z przyklejonych liści

Eddie Munson x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz