Pov. Krzysztof
Przechadzałem się spokojnie po parku, delektując się mrożoną kawą dla bogaczy z starbucksa, na którą wydałem ostatnie oszczędności, bo te dwa BAŻANTY dalej nie wysłały mi mojego wynagrodzenia, za to że latałem za nimi po mieście pół dnia z kamerą, nagrywając ostatni odcinek. Ehh, życie jest ciężkie... Nigdy więcej nie wyjdę z nimi na miasto, te FAJFUSY wylały na mnie barszcz, dwa piwa i małpkę wódki. I jeszcze miały czelność mnie wyzywać, że marnuje alkohol!? TO ICH WINA. TE FAJFUSY OBSRANE-
No, właściwie nie wiem co to fajfus. Szybko sprawdziłem to na moim najnowszym jabłkofonie, za którego sprzedałem nerkę i kawałek jelita. Jak podawał mój ulubiony słownik slangu warszawiaka-cebulaka, fajfus, była to osoba niedorozwinięta umysłowo, ruchowo, ciamajda, patałach.
Zdecydowanie to do nich pasowało.
Nagle z oddali usłyszałem pojękiwania Lakarnuma. NO NIE, JA JUŻ MAM ICH DOŚĆ, ONI SĄ WSZĘDZIE.
Włączyłem oczywiście dyktafon, żeby wszystko nagrać, a ten fajfus gadał i gadał.
CZEKAJ CZEKAJ, CZY ON SIĘ ZABUJAŁ W DOMINIKU???? HAHAHA
Miałem już go dość, wiec raczyłem poinformować go o mojej obecności.
No dobra, po prostu cisnąłem beke z jego miny XDDD.
(tu zamieszczam ilustracje, mająca zobrazować tamtejszy stan Pawła, jednocześnie mój po nagrywaniu najnowszego odcinka)(dzisiaj nie zaśniecie)(ten obraz będzie prześladował was w snach)
CZYTASZ
lawiec zwykły ale niezwykły
FanfictionFragment: Fajfus, była to osoba niedorozwinięta umysłowo, ruchowo, ciamajda, patałach. Zdecydowanie to do nich pasowało. (to o wydatnych chłopakach) Na koniec niektórych rozdziałów ilustracja mojego autorstwa. Sorry Krzysiek ale ktoś musiał być tym...