Rozdział 1

9 2 0
                                    

Nigdy nie przepadałem za jesienią.
Beznadziejna pogoda, dni robią się coraz krótsze i wszędzie te denerwujące liście.

Do tego te rozmyślanie.

- Max, chodzisz na tą terapię od tygodnia, a wciąż nie ustaliliśmy skąd biorą się twoje ataki paniki.

Siedziałem gapiąc się bez ruchu w podłogę nie odzywając się ani słowem.

- Tyle silnych emocji gotujących się w tobie jak wrzątek. To nie tylko krzywdzące dla innych ale i dla ciebie.

Cisza.

- Max, jestem tutaj po to aby ci pomóc. Dopóki nic mi nie powiesz nie jestem w stanie.

- Więc niech cofnie Pani czas i nie pozwoli żeby cokolwiek się stało.

- Twoja przyjaciółka nie żyje od 4 lat. Czy to nie jest dobry czas na wybaczenie i zapomnienie?

Przeszedł mnie zimny dreszcz.

- Skąd Pani o tym wie?

- To nie jest istotne. Powtórzę pytanie, "Czy to nie jest dobry czas na wybaczenie i zapomnienie?".

- Nigdy jej nie wybaczę. Ani nie wybaczę też sobie. Tak poprostu mnie zostawiła, samego, a ja nie zdążyłem na czas aby jej pomóc.

- To nie twoja wina Max.

Ten moment w którym zobaczyłem ją bladą, leżąca w wannie i bez życia na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Krew spływającą po jej ubraniach, wylewającą się z wanny na podłogę na której leżały puste butelki. Ja ze łzami w oczach stojący przed jej domem, patrzący jak lekarze wynoszą ją martwą do karetki.

A teraz stoję nad jej trumną z bukietem kwiatów w ręku. Popatrzyłem na jej imię wyryte na ścianie grobu. To nie było fair. Byliśmy jeszcze dziećmi, w takim wieku powinniśmy śmiać się podczas zabawy, a nie martwić się czy przeżyjemy następny dzień.

Mieliśmy tylko 12 lat.

Zamknąłem oczy wyobrażając sobie mnie i ją biegających na polanie łapiących motyle. Ten moment, kiedy mieliśmy gdzieś wszystkie nasze problemy. Byliśmy tylko ja i ona.

Jednak szybko ta wizja zaczęła się psuć.

Polana zaczęła płonąć.

Motyle zniknęły.

Wtedy usłyszałem jej głos.

- Max, jestem teraz w lepszym miejscu. Powinieneś przestać się zamartwiać. Wybacz mi, wybacz sobie.

Po tych słowach zniknęła. Nie było już szczęśliwego wspomnienia z dzieciństwa, został tylko ból i ciemność.

Pomieszczenie zaczęło wypełniać się ogniem. Trudno było mi złapać oddech. Spojrzałem w dół widząc swoje odbicie. Odbicie siebie sprzed 4 lat.

- Max? Max!

Poczułem ciepło na moim ramieniu. Obraz zniknął. Znów stałem nad grobem trzymając kwiaty w ręku. Odwróciłem się za siebie widząc znajomą twarz.

- Neil?

Mój przyjaciel z czasów obozu. Stał tam wpatrując się we mnie zmartwionym wzrokiem.

- Nie widzieliśmy się już...

- 6 lat. Urosłeś.

Uśmiechnąłem się lekko po czym wróciłem do patrzenia się na trumnę.

- To okropne że tak wspaniali ludzie tak szybko odchodzą. - Neil westchnął siadając na ławce.

- Była dla mnie jak siostra.

- Byliście ze sobą naprawdę blisko, prawda?

- Nawet nie wiesz jak.

Usiadłem obok chłopaka, który spojrzał na bukiet który miałem w rękach.

- Fiołki. Jej ulubione.

- Zbieraliśmy je zawsze kiedy wychodziliśmy gdzieś razem.

- Wiesz, że fiołki oznaczają wierność? Musiała ci bardzo ufać.

Ufała. Tak samo jak ja ufałem jej.

- Mieszkasz tutaj?

- Kawałek za miastem. Chciałbyś wpaść?

- Jeśli nie masz nic przeciwko.

- A twoi rodzice?

- Wyprowadziłem się od nich. Kto by chciał mieszkać z ludźmi którzy stale sprawiali że czułeś się jak gówno?

Neil zaśmiał się pod nosem.

- Masz rację. Dość zamartwiania się na dzisiaj, chodźmy.

Chłopak zaprowadził mnie do swojego auta.
Jechaliśmy pół godziny. W trakcie rozmawialiśmy o tym jak wiele rzeczy się zmieniło odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Jego dom był mały, ale zadbany.

Widocznie perfekcjonizm wciąż w nim pozostał.

Usiadłem na kanapie bez słowa podziwiając wnętrze. Po chwili Neil podał mi kubek gorącej herbaty.

- Jesteś strasznie blady. Wszystko z tobą okej?

- Czasem potrafisz zadawać naprawdę głupie pytania Neil. Od kiedy Nikki... - natychmiastowo posmutniałem i spojrzałem na przyjaciela który kiwnął głową jakby wiedział jakie myśli krążą aktualnie w mojej. - Nie jestem w stanie zmrużyć oka, ani nic przełknąć. Wstaje rano i natychmiastowo odechciewa mi się żyć. Oprócz ciebie była jedyną bliską mi osobą, moim powodem do dalszego normalnego funkcjonowania. - westchnąłem uśmiechając się lekko. - Ale miło jest odnowić starą znajomość.

- Max, posłuchaj. - Neil położył swoją dłoń na mojej. - Twoje życie jest ważne. Dla mnie, dla niej. Pomyśl tylko jak zawiedziona byłaby Nikki gdyby zobaczyła że tak po prostu się poddałeś. Ona chce żebyś żył dalej.

"Max, jestem teraz w lepszym miejscu. Powinieneś przestać się zamartwiać. Wybacz mi, wybacz sobie. "

- Może i masz rację, nerdzie.

Oboje zaczęliśmy się śmiać przypominając sobie czasy obozu.

- Widzę, że stary Maxwell wrócił.

Neil westchnął wpatrując się w podłogę. Zaczął nerwowo poruszać rękami i złapał się za brzuch jakby zaraz miał zwymiotować ze stresu.

- Neil?

- Tak, Max?

- Trzęsiesz się.

- To nic. Chciałem cię o coś spytać.

- Więc dlaczego aż tak się denerwujesz?

- To trochę idiotyczne pytanie.

- Neil.

- W porządku. Chciałbyś tutaj zostać na jakiś czas? Mój tata przeprowadził się do swojej dziewczyny więc mieszkam sam, jedynie odwiedza mnie w weekendy. A chce mieć pewność że wszystko będzie z tobą dobrze.

Uśmiechnalem się pod nosem kładąc moją głowę na jego ramieniu.

- Durniu, pewnie że zostanę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Nigdy nie przepadałem za jesienią" - Camp Camp Fanfik [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz