Zdenerwowana

9 0 0
                                    

Wstała wcześnie. Był czwartek godzina 6:00. Tak jak codziennie ubrała się, zjadła śniadanie składające się z jajka sadzonego oraz herbaty i wyszła z domu. Szła powoli w stronę swojej ulubionej kawiarni. Poprawiła swoją złotą bransoletkę po mamie i ruszyła dalej. Była już niedaleko swojego celu. Café magique. Gdy skręciła w lewo, jej bransoletka spadła, spojrzała na chodnik by ją znaleźć, lecz jej nie było.Stanęła i zaczęła się rozglądać, niedaleko zauważyła biegnącego Niuchacza wraz z jej bransoletką. Zaczął się pościg. Biegnąc potrąciła wielu ludzi. Mała dziewczynka upuściła swojego lizaka ponieważ Hermiona na nią wpadła.

- Bardzo przepraszam, odkupie!

- Przepraszam!- krzyknęła gdy popchnęła kolejną osobę. Wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie.-Petryficus Totalus!- Jednak Niuchacz był szybszy i nie zdołała go trafić. Hermionie powoli zaczęło brakować sił, lecz nadal biegła. Gdy Niuchacz skręcił, a po nim Hermiona już go nie było. Stanęła i zaczęła ciężko oddychać.

-Cholera.- westchnęła. Obróciła się i znowu wpadła na człowieka.

- Przepraszam pana.- powiedziała, pocierając bolącą głowę, która uderzyła w nieznajomego.

-Nic się nie stało Granger.- powiedział. Hermiona zdziwiona podniosła wzrok i spojrzała w oczy nieznajomemu.

-Czy my się znamy?- spytała zdezorientowana.

-Nie poznajesz mnie Granger?- zapytał.
Hermiona lekko potrząsnęła głową. Przypatrzyła mu się uważnie. Mężczyzna był przystojny i dość wysoki. Był brunetem z niebieskimi oczami, miał na sobie czarny sweter i czarne garniturowe spodnie oraz w ręku trzymał, Niuchacza.

-Nazywam się Theodor Nott.

-Nott? Zmieniłeś się.- przyznała.

-Prawda, trochę wyprzystojniałem od czasów Hogwartu.- zaśmiali się oboje.

-Fakt, to trzeba ci przyznać.- Theo uśmiechnął się i sięgnął ręką do kieszeni, swoich spodni.

-To chyba twoje?- powiedział, pokazując jej bransoletkę. Uśmiechnęła się na widok jej własności i odebrała ją od chłopaka.

- Dzięki. Ten Niuchacz jest twój?- zapytała spoglądając na zwierzę.

-Tak, nazywa się Bob i przepraszam za niego.- oboje spojrzeli na Bob'a on tylko prychnął i wskoczył do kieszeni spodni Theo.

-Nic się nie stało naprawdę.

-Mogę ci to wynagrodzić kawą, ja stawiam.- zaproponował Nott.

Hermiona spojrzała na zegar telefonu. Była godzina 7, czyli zostały jej dwie godziny do rozpoczęcia zajęć.

- Chętnie.

Usiedli w ulubionej kawiarni Hermiony.
Oboje zamówili cappuccino i kruche ciastka z dodatkiem czekolady. Zachwycali się wystrojem. Drewniane stoliki, białe ściany z dodatkiem drewna, zwisające kwiaty oraz lampy, czarny blat i piękne dekoracje, obrazy przedstawiające dawną Francję oraz morze.

- Pięknie tu.- przyznała Hermiona.

-Prawda.- odpowiedział jej Nott. Gdy przyszło ich zamówienie, Hermiona zaczęła rozmowę.

-Jak ci się żyje Nott?

- Całkiem nieźle, mam przyjaciół, pracę, dom i pieniądze. Czego chcieć więcej?- powiedział popijając słowa, kawą.

-Prawda, a gdzie pracujesz? Jeśli mogę spytać.- zapytała.

-Pracuje w Departamencie kontroli nad magicznymi stworzeniami.

Kolejna szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz