100.

1K 38 6
                                    

Anonimowy wiele namieszał zamieszczając swój pierwszy i ostatni na jakiś czas post. Dla wielu ludzi był jedną wielką zagadką, zapowiadającą zbliżające się dymy i nieszczęście. Swoim pojawieniem się pobudził do działania policję, jak i sam crime. Wszyscy dookoła zastanawiali się o kogo konkretnie chodzi. O jakiegoś zwykłego obywatela? Czy może kogoś z mojej jednostki lub świata Erwina. Minął tydzień, dwa, trzy i cisza. Ludzie powoli zaczęli wracać do swojej codzienności, nie myśląc już o tym całym odpokutowaniu, przez konkretną osobę swoich win i zajęli się własnymi problemami, które się u nich pojawiały.

Sam, skupiłem się głównie na swoim związku z pewnym siwowłosym osobnikiem. Nasz związek był czymś nowym, przynajmniej poniekąd. Staraliśmy się wzajemnie wspierać i początkowo ukrywać. Co prawda ludzie i tak się domyślali, to jednak nie mieli potwierdzenia, przez co non stop nasza dwójka dostawała wiele pytań w konwersacjach prywatnych na temat naszej relacji. Wiadomości, jeszcze można było jakoś ignorować, jednak kilkanaście telefonów dziennie od obcych ludzi, dopytujących się o naszą relację było już naprawdę uciążliwe. To wszystko było główną przyczyną postu, który napisał Erwin, by w końcu oficjalnie potwierdzić nasz związek.

Od samego początku trochę się obawiałem tego wszystkiego. Niestety moje obawy się sprawdziły. Mimo iż większa część miasta podejrzewała, że jesteśmy razem, to po wyjściu na jaw oficjalnej nowiny, niektórzy udawali wielce zaskoczonych tą informacją. Rodzina Erwina, jeszcze jako tako dobrze przyjęła to wszystko, pomimo, że nie każdy z Zakshotu cieszył się naszym szczęściem, to jednak nie komentowali tego w jakiś toksyczny i nieprzyjemny sposób, tak jak to robiła policja. Najwięcej obelg, jak i chamskich żartów usłyszałem od funkcjonariuszy takich, jak Xander, Pisicela, Powera, od jakiś nieważnych, nowych oficerów I, czy też kadetów z pod opieki Xandera. Zdarzały się także chamskie docinki od Capeli, jednak jego słowami nie przejmowałem się za bardzo, bo wiedziałem, że on tylko niewinnie żartuje.

Gorzej było słuchać słów Xandera pomimo, że początkowo starałem się to wszystko ignorować, teraz choćbym chciał mieć na jego wypowiedzi wjebane, to jednak w jakimś stopniu zaczęło mnie to dobijać i martwić. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek, ktokolwiek, będzie stanie tak bardzo mnie zniechęcić do pojawiania się w mojej ukochanej pracy, jaką jest policja.

Od samego pojawienia się w tym mieście ludzie nieszczególnie za mną przepadali, jednak w tym momencie całe to jebanie, przypierdalanie się do mnie, do najmniejszych szczegółów, nie słuchanie moich rad, czy też rozkazów i ich lekceważenie nie jest przyjemne i fajne. W szczególności, kiedy jest jakiś napad, czy też zebranie, a twój szef jest w stanie zrobić ci kazanie przed całą policją, przed wszystkimi nowym funkcjonariuszami, by pokazać, jaki to ty jesteś beznadziejny i głupi, albo jak bardzo liżesz dupę półświatkowi przestępczemu.

Momentalnie po dzisiejszym zebraniu, dotyczącym nieudanego napadu, ode chciało mi przebywać na służbie. Skoro sam Sonny z poparciem Xandera, tak bardzo jest mną zawiedziony i uważa, że jak zwykle psuję im akcje, to proszę bardzo. Już im dzisiaj niczego nie zepsuję.

— 423 status trzeci — zgłosiłem niemrawo na radiu, zaraz po wyjściu z sali. Jeśli dzisiejsza cała służba miała wyglądać tak, jak to zebranie, to ja podziękuję. Skoro Sonnemu tak, bardzo nie podoba się to jak prowadzę napady jako SV, to niech daje to do roboty kadetom. Pewnie sobie lepiej z tym poradzą niż ja.

Szczerze? Nie sądziłem nawet, że szef jest w stanie pojawić się na porannej zmianie, za namową Xandera, by tylko się nade mną po wyżywać. Za czasów początku naszej jednostki nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Teraz widać, jak bardzo niektórzy funkcjonariusze namieszali mu w głowie. W sumie zastanawiam się jakie potworne rzeczy musiał mu Wayne naopowiadać, podczas ich wspólnego patrolu, że od samego początku napadu już był na mnie cięty.

Fivestagram [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz