ŻYCIE W GETCIE

14 4 2
                                    

                  KWIECIEŃ 1942
     Poranek w getcie był taki jak zawsze, żydzi rozkładali swoje stragany na ulicach, dzieci wychodziły z domów się pobawić, ja też robiłam to co zawsze, szłam szukać czegoś do jedzenia. Po jedzenie chodziłam do pewnego zaprzyjaźnionego z moją rodziną sprzedawcy.

Nazywał się Samson, co po hebrajsku znaczy siłacz, jednak on nie był siłaczem, mogłabym powiedzieć że nawet przeciwnie był mizerny... Wyglądał ja wrak człowieka, chociaż jadł, ponieważ miał co jeść to nie tył, nadal miał bardzo ostre rysy twarzy i bardzo szczupłą postawę ciała, na twarzy u niego zawsze widniał uśmiech, nawet w getcie... Zawsze się dziwiłam jak on umie się uśmiechnąć nawet w najgorszych chwilach. Samson od zawsze był dobry, pomagał każdemu kto potrzebował pomocy i kto dał sobie pomóc.

Przed wojną nam nigdy nie pomagał, ponieważ moja matka Helena nie dawała sobie pomóc, zawsze umiała związać koniec z końcem. Póki żył mój ojciec Jeremi była kobietą która brała z życia całe dobro a zostawiała za sobą zło... Wszystko się zmieniło w 1939 roku, na Polskę najechali Niemcy... Mój ojciec był profesorem, uczył na uniwersytecie i dlatego Niemcy zgotowali mu taki los, taki los jak śmierć... Moja mama nie umiała sobie poradzić, do tej pory nie potrafi, tak jakby cały świat przestał istnieć. Teraz ja muszę się zajmować domem, opiekować się mamą i moją siostrą Zosią która ma 5 lat i jeszcze nie rozumie co się w każdej chwili może stać, że w każdej chwili może nastąpić nasz koniec...

Teraz nie mamy wyboru musimy zdać się na dobroczynność Samsona, gdyby nie on nie przeżylibyśmy za długo z pieniędzy które przynosi do domu mój brat Joachim, pracuje on przy budowaniu nowych domów w getcie, lecz to nam nie wystarcza na życie. Teoretycznie ja też mogłabym pójść do pracy, ale nie mogę muszę się opiekować moja mamą i siostrą...

Gdy wracam do domu z jedzeniem, zawsze mijam pewną żebraczkę, małą dziewczynkę. Wygląda ona jak zjawa ze snu chodzi w potarganych ubraniach, w dziurawych butach a włosy ma rozczochrane na wszystkie strony świata. Gdy obok niej przechodzę to zawsze zaczyna śpiewać, wtedy moje serce rozpada się na kawałki, czemu takie małe dziecko musi żebrać o jedzenie... Wtedy nie wytrzymuje i daje jej kawałek chleba a w domu mówię że to ja zjadłam...

Gdy jestem pod naszą kamienicą czuję jakby ktoś na mnie patrzył, jakby patrzył zza światów, wtedy wyobrażam sobie że tata jest z nami i że wszystko jest znowu normalnie...

Ostarnia NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz