PANNA ROFE

10 3 0
                                    

-KONIEC KWIETNIA 1942-
 
Wstałam jak zawsze o szóstej, podeszłam do lustra i zobaczyłam jak wyglądam... Przeczesałam moje kruczoczarne włosy szczotką i przebrałam halkę na moją ulubiona sukienkę, mój tata zawsze mi mówił że wyglądam w niej jak Afrodyta. Wtedy usłyszałam jak otwierają się drzwi od pokoju brata, wyszłam z mojej sypialni i zobaczyłam że Joachim ma zamiar wyjść z domu.
-Gdzie ty się wybierasz??- spytałam cicho lecz stanowczo
-Nie twój interes- odpowiedział ze złością
-A właśnie że mój, jestem twoją starsza siostrą i się o ciebie martwię- powiedziałam z nadzieją na odpowiedź. Mój brat popatrzył na mnie swoimi szarymi oczami i natychmiast odwrócił wzrok, nic nie odpowiedział... Wyszedł bez słowa.
Nagle moja pięcioletnia siostra wyszła z pokoju który dzieliła razem z mamą.
-Co się dzieje Hania- powiedziała malutka Zosia z przerażeniem w oczach
-Nic kochanie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zaczęłam uspokajać siostrę.
Wzięłam ją do kuchni i zrobiłam śniadanie dla niej i dla mamy, która akurat wyszła z pokoju.
-A ty nie będziesz jeść??- powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
-Nie mamo dzisiaj idę się spotkać z Karolem i razem zjemy- gdy myślałam o Karolu uśmiechałam się sama do siebie. Nałożyłam jajecznicę na talerzyki...

Była już godzina dziewiąta, wzięłam szybko moją torebkę która towarzyszyła mi przed wojną, pożegnałam się z rodziną i wybiegłam z naszej kamienicy. Szłam przez ulicę na której był ruch jak nigdy dotąd jeździły furmanki, chodzili robotnicy, dzieci biegały, krótko mówiąc było bardzo tłocznie. Z Karolem miałam się spotkać obok starej piekarni, szłam tam jakbym miała dojść do skarbu, byłam szczesliwa jak nigdy.

Gdy już byłam niedaleko zaczęły mi się trząść ręce, nie widziałam się z Karolem już 3 miesiące, nie wiedziałam czy mnie dalej kocha. Gdy już byłam na miejscu nikogo nie było, więc oparłam się o ścianę i czekałam na niego, czekałam tak pół godziny aż nagle poczułam czyjeś ręce na moich ramionach, szybko się obróciłam podniosłam lekko głowę do góry i nie wierzyłam... To był Karol, mój Karol!! Miałam ochotę skakać ze szczęścia, ale bezwładnie rzuciłam mu się w ramiona i ściskał jakby miał zaraz  uciec. Zaczęłam płakać ze szczęścia, on też. Płakaliśmy obydwoje, wtuleni w siebie, jakby całe zło świata zniknęło...

Ostarnia NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz