He is mine

515 35 2
                                    

— Nigdzie nie idę! — odparł stłumionym głosem, chowając twarz w poduszkę.

— Weź kurwa nie pierdol Lance. — Pidge przewróciła oczami, starając się ściągnąć przyjaciela z łóżka siłą. Nie było to łatwe zadanie, ale nie zamierzała się poddać. — Zachowujesz się jak nieznośny bachor.

— Skoro tak uważasz, to dlaczego próbujesz mnie wyrwać z mojego raju? — bąknął sarkastycznie i jeszcze bardziej wtulił się w poduszkę. 

Dziewczyna westchnęła przeciągle, po czym usiadła na brzegu łóżka i zaczęła mierzwić czekoladowe włosy chłopaka. Miała świadomość czemu Lance nie chciał iść z nią na imprezę. Nadal pamiętała wyzwiska kierowane w jego stronę, ohydne uśmiechy oraz spojrzenia pełne pożądania. Nie było łatwo stawić czoła alfą skoro McClain był jedynie biedną omegą, a ona przeciętną betą. Nie mniej jednak nie zamierzała patrzeć jak jej przyjaciel popada w depresję i postanowiła za wszelką cenę wyciągnąć go na świat zewnętrzny przynajmniej na tę jedną noc.

— Wiesz… Nie będzie tam osób z naszej szkoły, więc nie musisz się martwić, że ktoś cię rozpozna. Możesz w końcu być sobą. — zbliżyła twarz do ucha omegi i szepnęła. — Po prostu sobą. 

Lance wzdrygnął się pod wpływem jej słów, lecz nadal nie był pewny czy to dobry pomysł, żeby tam pójść. Pomimo, że kochał dobrą zabawę, tańce aż do rana i alkohol rozprzestrzeniający się w jego ciele to obawiał się o swoje życie. Odkąd James zaczął się nad nim znęcać za to, że jest męską omegą nie mógł odgonić się w szkole od idiotów, którzy nazywali go ,,zabawką do pieprzenia’’ i nie przypadkowych łapaniem go za tyłek. Wmawiali mu różne nieprzyjemne rzeczy, przez które poczuł się po prostu brzydki.

Omegi potrzebują alf. Alfy potrzebują omeg. Ale czy ktoś potrzebował zepsutej, wstrętnej, męskiej omegi? Czy ktoś potrzebował jego? Lance’a?

W sercu czuł, że nigdy nie znajdzie swojego przeznaczonego, który chroniłby go przed tymi dupkami, wypuszczał feromony tylko w jego towarzystwie, aby poczuł się bezpiecznie czy nawet po prostu był tuż obok niego, żeby wiedział, że tak naprawdę nie jest z tym wszystkim sam.

Quiero amar… — mruknął załamującym się głosem. Podniósł się siadając obok Pidge, po czym zerknął w jej oczy pełne współczucia. — Quiero ser amado…

Dziewczyna mimo że nie znała hiszpańskiego, bardzo dobrze wiedziała o czym mówił Lance. Gdy zobaczyła jak po jego policzkach spływają łzy nie czekała ani chwili i przytuliła go czule. Jedną ręką gładziła jego plecy, a drugą odgarnęła niesforną grzywkę z jego czoła, żeby złożyć krótkiego całusa.

— Obiecuję, że kiedyś na pewno znajdziesz swojego przeznaczonego. Rozumiesz? Obiecuję ci to. — pogładziła mokre lico dłonią, w którą jej przyjaciel się wtulił. 

— Dziękuję.

— Głupek. — prychnęła głośno i pacnęła go w czubek głowy, czując satysfakcję, kiedy z ust Lance’a wydostał się jęk bólu. Odkleili się od siebie w o wiele lepszym humorze. — Koniec użalania się nad sobą. Czeka nas noc pełna zabawy. 

— Pidge…

— Lance nie wymigasz się. Allura chciała żebyśmy się zjawili ,,oboje’’. — ostrym głosem podkreśliła ostatnie słowo, ale szatyn skupił się tylko na imieniu białowłosej dziewczyny.

— Allura tam będzie? — zapytał z niedowierzaniem. Nie widział jej od czasów szkoły podstawowej. On, Pidge, Hunk oraz Allura tworzyli najlepszą paczkę przyjaciół, niestety ich drogi rozdzieliły się, gdy Hunk i Allura poszli do innego liceum niż Lance i Pidge. — Nie powiedziałaś mi, że to jej przyjęcie — syknął z nutką oburzenia.

y o u   a r e   m i n e; klance one-shot aboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz