Butelka kręciła się już długo. Zdecydowanie za długo, albo może było to tylko moje złudzenie? Była to whisky, a dokładniej na wpół wypita, bo taką się najlepiej kręciło.
Był wieczór, siedzielisny całą grupą w drewnianych domkach na obozie, na który nieszczególnie miałam ochotę, jednak moja mama zapisała mnie na niego siłą. Siedzieliśmy i graliśmy w butelkę, bez zgody opiekunów, przy migotajacym świetle i cudownej atmosferze, czekając, aż whisky wybierze swoją ofiarę.
Padło na mnie.
Każda para oczów spojrzała na mnie i zaczęła zastanawiać się, jakie pytanie mi zadać. W głębi cała dygotałam, ponieważ nie umiałam sobie wyobrazić, co ta banda dzieciaków, uchlanych już w cztery dupy tanim alkoholem może wymyślić.
- W kim z tego grona - zaczął mówić swoim pijanym głosem Steve - podobał się w przyszło...przeszłości - dokończył, nieco nieudolnie, myląc ostatnie słowo. Zaśmiałam się i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. Z nich wszytskich byłam najmniej uchlana, więc nie zajęło mi to zbyt dużo czasu.
- Eddie, Eddie Munson podobał mi się w siódmej klasie - odparłam i spojrzałam na całe grono, które wlepiło we mnie zszokowany wzrok.
- To go pocałuj - powiedziała poważnie Robin, po czym zaśmiała się tak głośno, że musieli ją uciszyć, by opiekunowie się tu nie zlecieli.
Przełknęłam ślinę. Należałam do osób, które nie poddają się tak łatwo i przyjmą prawie każde wyzwanie. Bez większego namysłu, bym się nie rozmyśliła, na czworakach poczołgałam się do Munsona i zlepiłam jego wargi z moimi. Trwało to... Pięć, może sześć sekund? Nie wiem, ale trwało to tak wolno, jakby to była cała wieczność.
Po tych kilku sekundach odsunęłam się od półpijanego mężczyzny i wróciłam na swoje miejsce. Reszta nie zwróciła na to zdarzenie uwagi, była zbyt pochłonięta następną rundą.
CZYTASZ
❝na wpół wypite whisky❞ eddie ✓
Fanfiction- To go pocałuj - powiedziała poważnie Robin, po czym zaśmiała się tak głośno, że musieli ją uciszyć, by opiekunowie się tu nie zlecieli.