Trzech jeźdźców mknęło przez góry i doliny. Zakapturzeni w długich pelerynach byli nie do rozpoznania pośród trawy i zbóż. Szaty ich bowiem były stworzone z najlepszych elfich tkanin, pochodzących z samego Lórien. Konie zwiewnie ale i stanowczo uderzały kopytami o ziemie doliny wybijając charakterystyczny rytm, kierując się zaledwie cichymi szeptami swoich drogich przyjaciół na ich grzbietach. Nie miały bowiem ogłowia, rozkazy dostawały słownie w języku melodyjnym niczym śpiew ptaków w pięknym Zielonym Lesie. Zwierzęta nie były jednak spokojne, cos wyczuwały, nic do tego przyjemnego.
Nagle skręcili w prawo, skupieni płynęli po morzu trawy, potem poczęli zwalniać, aż przeszli do kłusa. Wjechali na wyższą górkę i tam dopiero przystanęli, zwierzęta spocone po dłuższym biegu zaczęły schylać łby po źdźbła trawy.
-A wiec to przeczuwałeś, przyjacielu.- jeden z trojki, o męskim glosie poklepał konia po szyi.
-Ominęliśmy już dwie grupy tych przeklętych stworów, to chyba znak by w końcu zaatakować.-stwierdził ten na środku, delikatniejszy z postawy o wyższym glosie.
-Zgadzam się, za dużo ich, za dużo jak na okolice naszej spokojnej krainy.- przytaknął osobnik z lewej, również męski i silny. -Jest nas za mało na taką grupę, możemy zdać się w takiej sytuacji jedynie na łaskę Valarów...- zamyślił się pierwszy ze wspomnianych, wypatrując poruszającą się grupę orków. -Albo my albo oni.- poważnie mruknął najmniejszy z nich, wskazując palcem siebie, następnie wrogów.Po chwili namysłu, mniej czy bardziej chętnie wyruszyli z bój. Konie jakby wiedziały po co biegną, przyspieszyły tępa chcąc dać z siebie jak najwięcej by tylko zaatakować. Jeźdźcy wyciągnęli bronie, najpierw łukami zasypali ich strzałami zabijając przy tym dosyć wielu. Wjeżdżając w grupę wyjęli z pochew miecze i zaczęli przecinać ciała. Wróg za wrogiem, jak skoszone zboże upadali na ziemie. Walka trwała pewien czas, jeźdźcy nie byli tez niedotykalni, zdobyli ran, tak samo jak ich majestatyczne wierzchowce jednak dzielnie ciągnęli do przodu. W bitwie opadły im kaptury, aż odsłoniły delikatne twarze na których jeszcze trzymały się błękitne chusty i długie włosy u mężczyzn. To krew elfów płynęła w ich żyłach i siła przodków przemawiała przez dłonie. Nie wszyscy jednak byli mężami, jeden z elfów był kobietą. Piękną i odważną, kochającą bój i powiew dzikiego wiatru ze wschodu. Po połowie godziny dobijali już ostatki z orkowej gromady. Gdy zakończyli zbiegli się w jedno miejsce by poprzenosić truchła i podpalić ich stos. Nie wiele czasu im to zajęło i tak, pokiereszowani i dumni obserwowali jak dym wzbija się w powietrze.
-Lepiej jedzmy, bo zanim wrócimy do domu, prześmiardniemy orkowym trupem aż do kości.- zażartował jeden z brunetów.
-Masz racje, Ada nas wyczekuje, mi za to wystarczy już Dzikich Krain, dwa miesiące z wami na karku to zdecydowanie za dużo..-zawyła złotowłosa, wyjmując z ziemi strzały które jeszcze zdatne do użytku mogły się jej przydać. Ciągnęła za sobą rudawego konia, lekko pociągając go za kosmyki włosów gdy ten zapatrywał się w horyzont. Podchodząc już to jego tułowia, wyciągnęła z małej torby na siodło pojemniczek z zieloną maścią. Przejechała dłonią z ładnie pachnącą substancją po wszystkich ranach na jego ciele. Krew sączyła się klaczy z piesi, zadu i dwóch nóg, jednak nie na tyle by było to cos poważnego.
-Jesteś niesamowicie dzielna.- podrapała ją o łbie i wskoczyła na jej grzbiet delikatnie i uważnie, by przypadkiem nie naruszyć rozciętej skóry. Trójka zaczęła spokojnym stepem przemieszczać się do Rivendell, skąd też pochodziła. Zmęczeni marzyli o domu, który blondynka miała niedługo później opuścić z nowymi ...towarzyszami.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Hejka hejka!
Tak więc oto prolog do książki której akcja dzieje się w uniwersum Tolkiena. Sa tu pomieszane zdarzenia książki i filmu, czasami też akcja bedzie odchodzić od wizji twórcy Śródziemia.Mam nadzieje, że spodobają wam się moje "wypociny". Nie zapominajcie o serduszkach i komentarzach, to bardzo motywuje do dalszego tworzenia <3
To narazie tyle, do zobaczenia w pierwszym rozdziale!
Całuski<3
~Elizka aka dzikusek z Rivendell
CZYTASZ
Perfectly Imperfect | The Hobbit
Fanfiction-Nie jest mi potrzebna jakaś elfia panienka w szeregach! -Sam widzisz Gandalfie. Wielki książe krasnoludów nie życzy sobie pomocy od mojej osoby.-Usmiechnela sie pocieszajaco do czarodzieja akcentujac tytuł jaki dala krasnoludowi.-Wiem, że mu nie od...