Rozdział I | Niecodzienni goście |

38 6 5
                                    

Rivendell przepięknie wyglądało jesienną porą. Niby mniejsza i spokojniejsza kraina Lórien. Drzewa rosnące co kilka kroków zrzucały już swoje liście, tworząc piękny, złoty dywan na brukowym pomoscie. Trzy wierzchowce wjechały spokojnym kłusem przez bramę, chwile później przybyło do nich troje stajennych.
-Witamy z powrotem w domu, panienko Eleth, panie Elladanie i panie Elrohirze!-Usmiechnal się najmłodszy z chłopaków stajennych, witając wojowników w języku Sindarów. -Cóż nowego w świecie?

-Nic najciekawszego Fanaglarze, ptaki śpiewają te same melodie, krasnoludowie kują w kowadlach, drzewa dalej tętnią spokojem.-rzekł Elladan zsiadając z konia i podając mu uzdę.

-Jedyne co nas zaczyna niepokoić to nagły zryw orków, nie było nas chwile, a Imladris już ich zaczęło przyciągać?-zagadal Elrohir, podobnie czyniąc co jego brat.

-Widzę, ze mieliście z nimi bliskie spotkanie. Dobrze, że jesteście cali, Lord Elrond ucieszy się na wasz widok.-uśmiechnął się do zagłębionej we własnych myślach Eleth.

Księżniczka również się do niego uśmiechnęła, podając mu uzdę swojej klaczy.

-Ostrożnie z nią, proszę. Sul-Sikil ma zranioną prawą tylną nogę, nałożyłam jej maść z królewskiego ziela ale niedługo znowu może zacząć czuć kłucie w nodze. Najlepiej będzie żeby nie wychodziła narazie na pola z innymi końmi.-blondynka dała mu szczegółowa instrukcje i pocałowała rudą klaczkę w chrapki.

-Gdzie Adar?-zapytal brunet zdejmując z pasa miecz.

-Nie ma go, wyjechał tuż przed tym jak wy przyjechaliście do pałacu.-wytłumaczył jeden ze stajennych.

-Co go wypłoszylo poza mury domu?-z niemałym zdziwieniem zapytal drugi z braci.

-Z tego co usłyszałem, orkowie weszli na nasze granice, pojechał z niewielkim oddziałem sprawdzić teren.-Wytłumaczył Fanaglar.

-Ty i twój wścibski nosek!-zasmiala się dziewczyna.-No ale dobrze, przynajmniej wiemy dzięki tobie na czym stoimy. Gdzie zatem wcięło Lindira?

-Pewnie jak zawsze biblioteka, bądź tez przesiaduje w ogrodach, w co wątpię, bo biegał zamieszany za Arwen całe trzy dni póki nie wyjechała wczoraj do Lothlorien.-zakpił chłopak.

-Dobrze zatem, spokojnych obowiązków przyjacielu, jak będzie czas to nie omieszkam jeszcze do ciebie zajżeć.-rzekła księżniczka i pędem wbiegła po schodach do pałacu.

Buty stukały cichutko o posadzkę, przeszła szybkim krokiem do swojej komnaty, mijając służbę która witała ja czy machała do niej na powitanie. Weszła i zamknęła drewniane drzwi.
-W końcu!-odsapnela i zaczęła powoli zdejmować brudne szaty. Zniszczone już życiem trzewiki postawiła blisko szafy, otworzyła ciemno-brunatny mebel i chwile stojąc przed wybrała ciuchy które przeniosła do łazienki i położyła na krześle niedaleko wanny. Nalała wody, wcześniej podgrzanej przez służbę i wzięła zasłużoną kąpiel.

-Eleth?-Uslyszala jak drzwi od jej komnaty uchyliły się lekko, znała bardzo dobrze męski głos wywołujący jej imię.

-Poczekaj chwile, ubiorę się tylko.-odkrzyknęla wychodząc z już letniej wody, założyła na siebie błękitna tunikę, do tego wygodne czarne spodnie, założyła tym razem nowsze trzewiki i wyszła z mokrymi włosami z łazienki.

-Cześć Lindirze, dobrze Cię znowu zobaczyć!-podbiegla do przyjaciela, wtykając się w niego.

-No dzień dobry, czemu nie przyszłaś się przywitać?-zapytal starszy brunet, mocno ja przytulając.

-Marzyłam o tej kąpieli bite trzy noce, mam nadzieje, że rozumiesz.-zaśmiała się.

-No tak, mogłem się domyślić.-przyglądał się księżniczce gdy ta podeszła do toaletki i zabrała z niej drewniany grzebień żeby rozczesać mokre włosy.

Perfectly Imperfect | The HobbitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz