rozdział 1.

35 1 0
                                    


,,Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału..."

-Cholera, Konan. Mogłabyś choć raz odebrać ten pieprzony telefon - sfrustrowana blondynka schowała komórkę do kieszeni i z głębokim westchnieniem usiadła na swojej walizce.

Rozczesując drżącymi palcami włosy, rozglądała się po kampusie uczelni. Mijali ją studenci z każdego możliwego wydziału i kierunku - od aspirujących artystów, po przyszłych prawników, biznesmenów, czy lekarzy.

Przyglądała się z uwagą, mijającym ją twarzom. Było w nich tyle emocji, pełno uczuć, które poruszały w niej tę artystyczną, wrażliwą część duszy.

Chciała właśnie wyjąć szkicownik, aby pozbyć się męczącego jej obrazu z głowy, kiedy przed jej oczami zmaterializowała się znajoma postać.

-Hoshi, nie myślałem, że spotkam jeszcze najpiękniejszą dziewczynę w całym Amegakure. Szczególnie właśnie tutaj w Konosze.

Przystojny, ciemnowłosy chłopak uśmiechał się do niej w sposób, który roztopiłby serce każdej dziewczyny. Shisui podał blondynce dłoń, którą Hoshi delikatnie ujęła. Dość mocnym pociągnięciem zamknął drobną posturę dziewczyny w mocnym uścisku.

-Shisui... - W tym samym momencie wraz z Hoshi odezwał się za nią drugi głos. O wiele głębszy i czystszy niż blondynki, która starała się złapać oddech, wciąż będąc przyciśnięta do piersi dawnego przyjaciela. Shisui wypuścił ją z objęć, pozwalając jej zobaczyć przybysza.

Stał tam niesamowicie przystojny chłopak o oczach czarnych jak noc i równie ciemnych, długich włosach, związanych w niski kucyk na wysokości łopatek. Jego piękna twarz nie wykazywała żadnych emocji, jakby była wykuta z pełną precyzją i dbałością o szczegóły, w kamieniu. Idealna rzeźba boga, którą Hoshi pragnęła dotknąć, poczuć, sprawdzić wszystkie jej kontury. Ciało chłopaka było wyrzeźbione niczym dzieło Michała Anioła, z tylko jemu znaną doskonałością. Ciemnowłosy był wszystkim tym, co blondynka nazywała sztuką, która zapiera ci dech w piersiach z powodu swojego piękna. Wydawał się być równie zimny, co doskonały. Był wszystkim, czym ona nie była.

-Och... Chyba właśnie straciłem u ciebie pozycję, jako najprzystojniejszy Uchiha.-Shisui zaśmiał się głośno. -Kochana, poznaj mojego kuzyna Itachiego. Itachi przedstawiam ci Hoshi Fukushimę z Amegakure.

Ciemne oczy Itachiego przyglądały się dziewczynie o jasnych włosach, które lśniły w słońcu jak gwiazdy przy każdym jej ruchu. Oczy z czystego złota przykrywały ciemne, gęste rzęsy. Podczas mrugnięć wyglądały, niczym trzepoczące motyle. Promienny uśmiech, jakim właśnie go obdarzyła, mógłby w każdej chwili roztrzaskać jego serce i posklejać je na nowo. Drobne i delikatne ciało Hoshi pokrywały liczne, kolorowe tatuaże. W tym momencie ta piękna dziewczyna świeciła dla niego niczym słońce, stając się jego własną definicją życia. Jasna i ciepła.

-Miło mi cię poznać - Itachi starał się przywołać na swoja twarz jeden ze swoich wyuczonych uśmiechów, wciąż będąc pod wrażeniem jej osoby.

-Cała przyjemność po mojej stronie - delikatny głos Hoshi odbił się echem w jego głowie.

Wpatrywali się w swoje twarze, rozkoszując się każdym nowo odkrytym detalem. Hoshi obserwowała jego mocną, zarysowaną szczękę. Jego cienkie usta układały się w coś na kształt uśmiechu, a boki prostego nosa zdobiły długie linie zmęczenia, ciągnące się od oczu.

Itachi nie pominął kilku jasnych piegów na jej małym nosie. Kolczyk na lewym nozdrzu mienił się lekko, a na rumianych policzkach mógł dostrzec ślady delikatnego makijażu. Usta pomalowane błyszczykiem nadal uśmiechały się do niego promiennie, ukazując przy tym białe, równe zęby.

Studiowali swoje twarze do czasu aż spojrzeli w swoje oczy. Złoto utonęło w ciemności. Czerń rozświetliła jasność. Na sekundę świat się zatrzymał. Na krótką chwilę, która dla nich była prawie wiecznością stanęły dwa serca. Na moment...

-Hoshi! Przepraszam, że nie odbierałam, ale...- Ciszę przerwał nowy, dziewczęcy głos, wyrywając ich z wieczności. -A co tu się dzieje? - Niebieskowłosa dziewczyna przystanęła w zdezorientowaniu. Oczy Hoshi i Itachiego spoczęły na nowo przybyłej.

-Konan...- Policzki Hoshi pokryły się rumieńcem. - Cieszę się, że jesteś. Myślałam, że tutaj umrę, czekając na ciebie.

-Czyli rozumiem, że to ty zaopiekujesz się naszą kochaną Hoshi? - Zapytał Shisui, przypominając wszystkim o swoim istnieniu.

-Otóż, tak. Od kiedy zakończyłeś wymianę i wyjechałeś z Ame zabrakło przystojniaków, więc postanowiłam się przenieść - oznajmiła Hoshi z kpiącym uśmieszkiem, krzyżując ramiona.

-Dobrze trafiłaś. W Konosze ich ci nie zabraknie - powiedział Shisui z zadziornym błyskiem w oku, mrugając do niej.

Itachi parsknął, kręcąc przy tym głową - Myślę, że zabraknie, jeśli zaraz nie pójdziesz na zajęcia. - Odparł sarkastycznie.

Shisui na te słowa obdarzył kuzyna wzrokiem, który obiecywał szybką, ale bardzo bolesną śmierć.

-Dziewczyny bardzo dobrze się składa, że Itachi postanowił dzisiaj zrobić imprezę. Hoshi, Konan czujcie się zaproszone! Niech to będzie impreza powitalna - śmiejąc się, starszy z chłopaków objął blondynkę ramieniem. - Dawno razem nie imprezowaliśmy, przypomną ci się wszystkie twoje naljepsze wspólne wspomnienia.

Tym razem to wzrok Itachiego obiecywał Shisuiemu szybką, bolesną śmierć.

-Bardzo chętnie przyjdziemy, chłopaki! - Wtrąciła się Konan, chwytając różową walizkę przyjaciółki. - Ale teraz muszę pokazać naszej CUDOWNEJ Hoshi mieszkanie.

Na te słowa blondynka uwolniła się spod ramienia Shisuiego i założyła swój różowy plecak.

-To widzimy się na imprezie! Mam nadzieję, że przywrócisz mi, jak to powiedziałeś? Ach, tak. Nasze wspólne, NAJLEPSZE wspomnienia, Shisui. - Hoshi uśmiechnęła się złośliwie i potargała kręconą czuprynę chłopaka. Po czym jej oczy spoczęły na Itachim. Jej uśmiech zrobił się o wiele bardziej nieśmiały. - Miło było cię poznać. Do zobaczenia.

Kąciki jego ust uniosły się do góry i Itachi skinął lekko głową. Cholera był to jego drugi uśmiech dzisiaj i dodatkowo do tej samej osoby.

Hoshi również skinęła niezręcznie głową i razem z Konan odwróciły się w stronę wyjścia z kampusu, kierując się do zaparkowanego niedaleko auta niebieskowłosej.

W głowie blondynki wciąż pozostawał obraz tych ciemnych, głębokich oczu, w których mogłaby utonąć. Na samą myśli, że jeszcze dzisiaj zobaczy je na tej przystojnej, kamiennej twarzy, jej serce zaczynało bić w nierównym tempie. Tak, to będzie dobra impreza.

Itachi patrzył na oddalające się dwie sylwetki dziewczyn, które powoli znikały w tłumie ludzi. Pomimo wściekłości na Shisuiego, że wrobił go w organizację imprezy, mógł zdusić złość w sobie na rzecz ponownego zobaczenia tych pięknych, złotych oczu. Tak, dla nich definitywnie mógł to zrobić.

- hoshi... // [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz