2

7 2 1
                                    

Patrzyłem więc ciągle na Szefa. On natomiast zwracał uwagę wyłącznie na Van. Patrzył na jej przerażoną twarz i uśmiechnął się.

- Dax, zostaw nas samych.

Postanowiłem jednak stać przy drzwiach i podsłuchiwać rozmowę.


- Van jak Tran. Przydałby ci się tran. Co ja gadam. Dobra, słuchaj. To miejsce jest miejscem bycia niepokonanym a nie nieśmiałym.

- T-tak, rozumiem..

- NO TO DOBRZE!

Van aż odskoczyła waląc głową o drzwi.

- Dobrze, to ja już pójdę.

Odbiegłem trochę i udawałem aniołka. Wyszła zza drzwi. Miała krew na twarzy.

- Zaprowadzę cie do Kospital. Czyli Hospital czyli szpital.

- Wiem.

Objąłem ją i zagryzłem jej wargi.

Spodobało jej się.

Tear |ŁZA|Where stories live. Discover now