~Un~

3.8K 34 2
                                    

|Alicia|
- Jezu - jęknęłam znudzona. - Czy nikt w tym mieście nie potrzebuje asystentki?
Od dobrych dwóch godzin siedziałam na stronach z ofertami pracy, szukając jakiejkolwiek dobrej posady. Jak zwykle, z zerowym skutkiem. Przewróciłam oczami, gdy na ekranie ukazała się oferta dla recepcjonistki w wiejskim motelu. Nawet gdyby płacili dziesięć tysięcy dolarów dziennie, to i tak w życiu bym tam nie chciała pracować. Pleśń, szczury i wieśniaki. Obrzydlistwo. Może sama nie byłam z nie wiadomo jak bogatej rodziny (choć mieszkanie kupiłam w Rockford Hills, jednej z najbardziej luksusowych dzielnic w mieście), ale jednak nie wyobrażałam sobie zniżyć się do tego poziomu. Kolejny raz tego dnia przeklęłam w myślach mojego byłego pracodawcę. Trzy lata nienagannej pracy, a on nagle stwierdził, że wypożyczalnia aut jest nieopłacalna i przerzucił się na klub ze striptizem, czy coś podobnego. Skurwiel prosto w oczy mi powiedział, że ma już kogoś na moje miejsce, bo w nowym biznesie trzeba bardziej pracować wyglądem. Wtedy sobie obiecałam, że kiedyś usunę mu ten głupi uśmieszek z twarzy. I nadal z tego nie zrezygnowałam.
Miałam już powoli dość ciągłego siedzenia w Internecie, więc poszłam do kuchni i nalałam sobie kieliszek wina.
"Bezrobocie jest ciężkie", pomyślałam, powoli sącząc alkohol z kieliszka.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nie być bez pracy dłużej niż trzy dni. Od razu po studiach zatrudnił mnie znajomy znajomego mojego ojca, czyli właśnie ten gnojek od wypożyczalni. Kiedy mnie zwolnił to byłam oczywiście wkurzona, ale myślałam, że nie będę długo szukać nowej roboty. W końcu młoda kobieta po zarządzaniu wydaje się być łakomym kąskiem na rynku. A tu nagle się okazało, że trzeci tydzień spędzam sama w domu i coraz bardziej mnie to frustruje. Postanowiłam odłożyć kieliszek i po raz ostatni tego dnia zobaczyć, czy jakimś cudem ktoś nie chciałby mnie zatrudnić. Weszłam na stronę i kliknęłam "odśwież". Od ostatniej mojej wizyty pojawiły się cztery nowe oferty. Przejrzałam je szybko. Kierowca? Prawo jazdy zdałam za piątym razem i staram się nie kierować, jeśli to możliwe. Striptizerka? Odpada. No, przynajmniej na razie... Kucharz w restauracji? Dobrze gotuję, ale bez przesady. Ta ostatnia wyglądała naprawdę ciekawie, więc szybko kliknęłam w okienko.
- Bingo - uśmiechnęłam się triumfalnie.
Według opisu, młody biznesmen szuka kogoś na stanowisko "asystentka/recepcjonistka" w nowej firmie, zajmującej się "handlem towarami o charakterze deficytowym i luksusowym". W ogłoszeniu były podane jedynie szczątkowe informacje, mail i numer telefonu. Podobno reszty można się dowiedzieć, gdy zadzwoni się pod podany numer. Już chciałam zatelefonować do potencjalnego pracodawcy, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że powinnam zrobić jeszcze jedną rzecz. Zadzwoniłam pod numer mojego najlepszego przyjaciela, Dextera. Znam go od liceum, jest bardzo miły i całkiem przystojny, a co najważniejsze, ma kontakty i potrafi zrobić w Internecie dosłownie wszystko.
- Cześć, Dex - przywitałam się, gdy po trzecim sygnale wreszcie odebrał.
- Ally, słonko - powitał mnie promienny głos Dextera. - Co u ciebie słychać?
- Możliwe, że znalazłam pracę.
- Świetnie! - mimo, że nie byłam w stanie go zobaczyć, to byłam prawie pewna, że uśmiech, który praktycznie nie schodził mu z twarzy, rozszerzył się jeszcze bardziej.
- Właśnie po to dzwonię. Chcę, żebyś mi kogoś prześwietlił. Dałoby radę?
- A co, boisz się, że to znowu jakiś kretyn?
Dex też miał w pamięci ostatnią nieprzyjemną sytuację - to u niego siedziałam kilka dni i mocno przeżywałam wielką życiową niesprawiedliwość.
- No, mniej więcej. Gość nazywa się Hugh Welsh. Na stronie było napisane, że jest młodym, ambitnym biznesmenem, ale te nowe firmy często są jakieś szemrane. Nie chcę się wpakować w bagno.
- Okej. Mogę to załatwić. Jeśli ma coś w kartotece albo znajdę jakieś brudy, to dam ci znać.
- Matko, Dex! Jesteś najlepszy!
- Nie podniecaj się tak, bo nie wszystko mogę odgrzebać. Ale zadzwonię za jakiś kwadrans, wtedy pewnie będę coś wiedział.

Czekałam, co prawda, trochę dłużej niż piętnaście minut, ale w końcu mój IPhone zadzwonił. To był oczywiście Dexter.
- I co? - spytałam zniecierpliwiona.
- Szczerze? Było tego tak dużo, że nie wiem od czego zacząć. Najpierw zajrzałem do spisu obywateli, żeby zobaczyć czy podał prawdziwą tożsamość. W LS, przez ostatnie 100 lat, żyło dwóch Hugh Welshów. Jeden zmarł w 2013, a drugi niedługo dobije trzydziestki, wię to pewnie twój pracodawca. Poszperałem trochę i to na sto procent jego imię i nazwisko. I wygląda na to, że nie jest jakimś wielkim sukinsynem. Jeśli chodzi o gwałty, molestowania, mobbing czy inne takie gówna, to jest w porządku. Ciekawiej się zrobiło, kiedy otworzyłem akta policyjne.
- Cholera... - westchnęłam z obawą.
- Nie jest to wzorowy obywatel, to na pewno. Co prawda, nic nie udowodniono, ale same podejrzenia wyglądają ciekawie. Kontakty z kilkoma dużymi  organizacjami przestępczymi, napad z bronią w ręku, kilka pobić, wymuszeń, kradzieży, strzelanin. Nawet podejrzenie morderstwa, a najwięcej jest podejrzeń o przemyt, do tego oczywiście kierowanie lub udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Oficjalnie nikt go nie oskarżył, ale radziłbym uważać.
- Szlag, więcej tego nie było?
- Tyle znalazłem. Ale serio mówię, uważaj na siebie, Ally. To typ spod ciemnej gwiazdy.
Dexter się rozłączył, zostawiając mnie z kilkoma wątpliwościami. Z jednej strony, posada wyglądała perfekcyjnie - firma nie zajmowała się niczym ciężkim, więc byłoby tam w miarę luźno. Poza tym druga taka szansa może się przytrafić za kilka tygodni. Z drugiej zaś, facet był definitywnie kryminalistą i nie wiedziałam, czy chcę brać udział w jego mętnych interesach. Dłuższą chwilę analizowałam wszystkie plusy i minusy, aż w końcu ponownie sięgnęłam po telefon, ale tym razem wybrałam numer podany w ogłoszeniu. Osoba po drugiej stronie odebrała prawie od razu.
- Halo?
- Dzień dobry - starałam się, aby mój głos był jak najmilszy. - Czy dodzwoniłam się do pana Hugh Welsha, właściciela firmy G.U.L.A.G.?
- Zgadza się. O co chodzi?
- Przeczytałam w internecie pańskie ogłoszenie. Szuka pan asystentki, prawda?
- To też prawda. Byłaby pani zainteresowana?
- Rozszyfrował mnie pan - zaśmiałam się kokieteryjnie.
- Bardzo się cieszę - ton głosu Welsha zmienił się, był o wiele bardziej sympatyczny niż wcześniej. - Ma pani możliwość dzisiaj przekazać mi swoje CV drogą elektroniczną?
- Mogę to zrobić nawet za dziesięć minut.
- Świetnie. Prosiłbym podesłać to na maila. Także jest podany w ogłoszeniu.
- Oczywiście. Kiedy mogę spodziewać się odpowiedzi?
- Przy dobrych wiatrach, jeszcze dzisiaj się odezwę. Do widzenia.
Pożegnałam się i od razu wróciłam do komputera.

Gdzieś miałam jeszcze zapisane CV, które składałam do mojego pierwszego pracodawcy. Odszukałam je, wkleiłam nowe zdjęcie i zrobiłam dopisek o pracy w wypożyczalni samochodów. Takim sposobem, dokument był gotowy w pięć minut. Napisałam maila, w którym odpowiedziałam znów o co chodzi i dodałam do niego CV. Gdy upewniłam się, że wiadomość doszła, pozostało mi tylko czekać. Byłam dosyć pewna siebie, w końcu moje kwalifikacje były naprawdę porządne i na pewno wystarczały na to stanowisko.

*

Welsh odezwał się około trzeciej po południu.
- Witam ponownie. Nadesłane przez panią CV wygląda lepiej niż dobrze i widzę, że nie znajdę chyba lepszej osoby na tę posadę.
"Zajebiście", pomyślałam zadowolona.
- Co w takim razie? - spytałam.
- Cóż, zależy mi na jak najszybszym zatrudnieniu, więc najlepiej by było, gdyby rozmowa kwalifikacyjna odbyła się jeszcze dziś. Ale obawiam się, że nie byłem przygotowany na tak szybką odpowiedź. W związku z tym, nie przeszkadzałoby pani gdyby to spotkanie odbyło się u mnie w domu? W biurze jeszcze nie wszystko gotowe i nie chciałbym zmuszać pani do siedzenia w tym bałaganie.
- Nie ma problemu - odparłam. - O której godzinie?
- Może być ósma? Zdążyłbym się wtedy odpowiednio przygotować, a i pani będzie miała trochę czasu.
- Brzmi w porządku.
- Świetnie! W takim razie zapraszam. Apartamentowiec w Del Perro, na przeciwko budynku Maze Bank, najwyższe piętro. Mam nadzieję, że wie pani, gdzie to?
- Jasne, będę o ósmej.
Rozłączyłam się. Zaskoczył mnie tym, jak był szczery i bezpośredni. Chyba niewiele rozmów kwalifikacyjnych odbywa się w domach pracodawców, ale nie czułam się przez to jakoś dziwnie. Do umówionej godziny zostało naprawdę sporo czasu, więc spokojnie zdążę się przyszykować i przyjadę na miejsce kilka minut wcześniej.

Na takich spotkaniach trzeba wywrzeć jak najlepsze wrażenie zarówno zachowaniem, jak i wyglądem. Dlatego pozostały czas poświęciłam na podrasowanie swojej urody. Naprawdę długo wybierałam poszczególne elementy swojego outfitu, więc na efekt końcowy patrzyłam ze sporą satysfakcją. Makijażu wyjściowego nie robiłam od czasu, gdy odprawiono mnie z kwitkiem w ostatniej pracy, ale i tak stwierdziłam, że wyszedł mi dobrze. Długie kreski świetnie komponowały się z tuszem, który podkreślał moje długie rzęsy. Usta pomalowałam matową szminką w wyrazistym odcieniu czerwieni, a włosy (w pofarbowanym kolorze creamy blonde, lecz z widocznymi i zaskakująco pasującymi brązowymi odrostami) w kształcie długich, delikatnych fal, miękko opadały na ramiona i piersi. Co do stroju, postawiłam na dwuczęściową, również czerwoną sukienkę z głębokim dekoltem i platynowe botki peep toe. Całość uzupełniał naszyjnik z pereł, duże, złote obręcze na uszach i bordowa hybryda na paznokciach.
"Wyglądam świetnie", dodałam sobie otuchy w myślach.
Sięgnęłam po czarną torebkę LV, stojącą na komodzie w przedpokoju, użyłam ulubionych perfum Good Girl i wyszłam z mieszkania.

Zamknęłam drzwi z ciemnego drewna na klucz i wezwałam windę. Gdy drzwi się rozsunęły, weszłam do środka i nacisnęłam przycisk z wygrawerowaną liczbą zero, by zjechać do garażu. W mgnieniu oka dotarłam na piętro, gdzie stały wszystkie samochody. Wejście do windy otworzyły się, co zasygnalizował charakterystyczny dźwięk. Z racji tego, że mój samochód stał na drugim końcu pomieszczenia, musiałam przejść wszerz całe piętro. Echo potęgowało jednostajny odgłos, który wywoływały stukające o podłogę cienkie obcasy. W końcu dotarłam do mojego auta - białego mercedesa. Wsiadłam do środka i uruchomiłam silnik. Spojrzałam na zegar elektroniczny, umieszczony na desce rozdzielczej. Miałam jeszcze pół godziny. Zdążę bezproblemowo.

~°~

Dzień dobry

Szef [18+] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz