Rozdział 2

9.4K 146 8
                                    

Sydney Manson

Patrick Miller.
Że niby to będzie moją zgubą? Chyba sobie ten zadufany dupek śni. Poszedł przywitać się z moimi przyjaciółmi i w ogóle nie przypominał tego dupka, którego poznałam w lodziarni. Manipulant jebany.
– Cześć, jestem Dominic – przywitał się jego kolega. – To Sam i Davis – wskazał na przyjaciół.
– Sydney.
– Widzę, że Patricka już poznałaś.
Tak. Jest jebanym idiotą, który nie chciał innego loda.
– Tak, niestety.
Dominic uśmiechnął się.
– Patrick on jest dość specyficzny.
No coś ty.
– Zauważyłam, że jest dupkiem.
– Taa... jest, ale nie wchodź z nim w nic. Nie jest dobry.
Czy on sobie myślał?
– W życiu. Rzygam na widok takich.
– I też dobrze.
– Zaczynamy chlanie!!!! – krzyknął Lee.
Poszłam po swój alkohol i zaczęła się zabawa.
Po godzinie byłam lekko wstawiona, ale nie tak, aby nie wiedzieć co się dzieje.
Patricka miałam głęboko w dupie.
On raczej mnie też. Nie gadaliśmy ze sobą ani nic i było zajebiście.
Ali zajęła się Samem. Nie dziwiłam się jej, bo był w jej gustach.
– Jak tam się bawisz? – zapytał Dominic podchodząc do mnie, kiedy siedziałam sobie w samotności.
– Dobrze a ty?
– Też. Coś mało pijesz.
– Cóż każdy się już liże, więc nie mam po co pić.
– To pij, aby być napitym.
– Tylko po co mi to będzie?
– I na to nie umiem ci odpowiedzieć.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po kolejnej godzinie stwierdziłam, że jednak napić się, aby być napitym to może jednak dobry pomysł. Zaczęłam wiec chłonąc wszystko co wpadło mi w ręce.
– Chcesz potańczyć? – zapytał mnie Davis.
– Niby gdzie jak nawet muzyki nie ma! – krzyczałam nie wiedzieć czemu.
– Tamto ognisko puszcza muzę i niezły vibe do tańczenia jest.
Rozejrzałam się i faktycznie było tam dużo ludzi.
Pokiwałam głową na zgodę.
Davis wziął moją rękę i zaczął prowadzić, aż nagle stanęłam jak wryta.
Nie mogłam iść dalej przez to, że czułam na sobie ten wzrok. Nie odwracałam się, ale moc tego wzroku była tak mocna, że znów zapomniałam, iż jest coś takiego jak oddychanie.
– Coś nie tak? – zapytał Davis.
Dopiero teraz złapałam oddech, gdy wróciłam do rzeczywistości.
– Tak już dobrze.
Poszliśmy dalej, aż weszliśmy w wir tańczących ludzi. To, że było mi gorąco i to, że wypiłam dużą dawkę alkoholu spowodowało, że naprawdę byłam napruta. Tańczyłam, ocierałam się o innych i czułam się jak ich prywatna striptizerka, ale nie przeszkadzało mi to.
Poczułam jak czyjeś dłonie dotykają mojej talii. Nie zabroniłam im. Jedna ręka poszła na moją szyje przyciągając ją do siebie, abym się oparła.
Poczułam zapach pomarańczy. Ręce błądziły tylko po mojej talii, a mi to odpowiadało, bo nie chciałam nic więcej. Mimo to, te dłonie sprawiały mi przyjemność. Sam ich dotyk, co mnie dziwiło.
Poczułam ciepło przy swoim uchu.
– Będę tak długo cię nękał, aż dostanę mieszane lody.
Na dźwięk tego głosu otrzeźwiałam. Odwróciłam się i napotkałam szare tęczówki. Oczy bez życia. Jak można takie mieć?
– Serio będziesz zachowywać się jak dziecko zamiast iść do innej lodziarni, która oferuje takie smaki? Ile ty masz lat?
– 22.
Prychnęłam.
– Zachowanie wskazuje na trzylatka.
– Przed chwilą taka wyszczekana nie byłaś.
Bo może nie wiedziałam, że robi to taki debil?
– Przykro mi, że nie trafiłeś na kogoś milszego, kto ci się będzie pod pasowywał.
– Z takim wyszczekanymi językiem jest zabawniej.
Zaraz mnie coś trafi.
– Ja pierdole weź zostaw mnie w spokoju, bo tacy ludzie jak ty nie są mi potrzebni.
Spojrzał na mnie nudno.
– Potrzebna mi rozrywka w życiu, a zazwyczaj, gdzie się nie pojawię tam dziewczyny chcą mi wskoczyć do łóżka, na co im pozwalam.
Czy kurwa mnie obchodziły jego zaloty w łóżku? Ten typ jest nienormalny.
– Nie będę twoją rozrywką ty jebany... kurwa no.
– Dlaczego poszłaś z nim? – zapytał wprost patrząc w moje oczy.
– Szłam dziś z dużą grupką ludzi jakbyś nie zauważył.
Przewrócił oczami.
– Z Davisem.
– Dlatego, że może grzecznie mnie poprosił?
Przyglądał się mojej twarzy.
– Masz uważać na niego.
– Nie będziesz mi rozkazywać.
– Kurwa, on nie jest taki za jakiego go uważasz.
Prychnęłam.
– Bo ty jesteś zajebisty wiesz.
– A weź się pierdol.
– To zazwyczaj baby ciebie pierdolą.
Podszedł do mnie szybkim krokiem. Nawet nie drgnęłam.
– Po pierwsze to ja je pierdole, a po drugie może sama chcesz się przekonać.
Zlustrował mnie wzrokiem zboczeniec jebany.
Był tak blisko, że zamiast pierw pomyśleć potem zrobić to zrobiłam na odwrót i naplułam mu na czoło.
– Naprawdę kurwa zaraz cię uduszę – krzyknął wkurwiony na mnie.
– Duś swoje dziewczyny.
Chciałam odejść, lecz za to zaczęłam biec, a raczej uciekać, bo zaczął mnie gonić. Biegłam, ile sił w nogach zostawiając ognisko za sobą, a on był tuż za mną.
Tak naprawdę nie miałam dużych szans na ucieczkę, bo przede mną była plaża, która nie miała końca, więc moim jedynym rozwiązaniem bycia podpitą było wskoczenie do wody.
Byłam w wodzie po pas, a on na piasku.
– Myślisz, że nie wejdę do wody? Jesteś, aż taka głupia?
– Myślę, że twoje ego nie pozwoli ci się zamoczyć.
Szlam co raz dalej.
– W akcie zemsty mogę zrobić wszystko.
Gdy dałam kolejny krok poślizgnęłam się na kamieniu i wylądowałam pod wodą. Nie chwyciłam powietrza, więc zaczęłam się dusić. Panikowałam i nie mogłam wypłynąć na powierzchnie.
Poczułam jak dłonie mocno zaciskają się na mojej tali i po chwili leżałam na piasku kaszląc i próbując łapać powietrze.
– Ty jesteś popierdolona kurwa!
Patrick był mokry od pasa w górę. Dlaczego akurat on w takiej sytuacji? Czy to nie mógł być jakiś seksowny ratownik?
– Sam jesteś popierdolony! – krzyknęłam na tyle ile pozwoliło mi gardło przez wodę.
– Kurwa, gdyby nie ja byłabyś topielcem.
– To by się kurwa nie stało, gdybyś mnie nie gonił!
– Oplułaś mnie kretynko.
– Chuj ci w dupę.
Miałam być mu wdzięczna? Takiemu egoistycznemu palantowi? W życiu!
Nawet nie zdążyłam nic zrobić, gdy Patrick wziął mnie przez ramie i prowadził znów do wody.
– Postaw mnie kurwa sukinsynie!!
– Pierdole cię normalnie.
Złapał na moje pośladki i zrzucił tak, że znów dałam nurka.
Wiłam się, ile mogłam. Czy on chce mnie utopić?
Podniósł mnie i odzyskałam powietrze.
– Podziękujesz?
On kurwa sobie śni
– Jesteś psychiczny! – kaszlałam.
Znów nurek pod wodę.
– Może teraz?
– Pierdol się
Znów nurek.
Już ledwo co łapałam powietrze.
– Teraz?
Już miałam dać znów nurka, gdy powiedziałam:
– Dziękuje!
– Za?
Zabije go, obiecuje.
– Za uratowanie.
Po chwili poczułam piasek pod nogami i przez moment miałam ochotę ucałować to, że jestem na lądzie.
– I co? Było tak ciężko?
To była chwila, gdy dałam mu liścia.
– Topiłeś mnie ty pojebie! Masz się do mnie kurwa nie zbliżać, bo nie ręczę za siebie.
Złapał moją twarz. Zacisnął na niej palce tak, że zaczęło mnie to piec.
– Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz to pożałujesz kurwa jak nikt inny.
Odepchnęłam go i zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę przyjaciół.
– Syd czy ty się kąpałaś? – zapytała Ali, gdy mnie zobaczyła.
– Wracam do domu! Ktoś może mnie zawieźć?
Ali rozejrzała się i podeszła do Lee.
– Przykro mi Syd, ale każdy już jest pijany.
Kurwa. Wracać pieszo to ryzyko o tej godzinie.
– Patrick może. On mało co pije, a dziś jest trzeźwy.
Szybciej popływam z rekinami niż wsiądę z nim do jednego samochodu.
– Już wole wracać pieszo.
– Syd nie pozwolę ci wracać pieszo jak wiem, co może się stać – powiedziała moja przyjaciółka.
– Pierdole to! Szybciej rzucę się z klifu niż wsiądę z nim do jednego samochodu.
– Lepiej niech idzie pieszo, bo nie wiem czy by to się dobrze skończyło, gdybym ją odwiózł – wtrącił się Patrick.
Już słysząc jego głos myślałam, że go jebnę.
– Mogę spać na plaży.
– Ja pierdole jakie kutasy z was – odezwał się Lee.
– Ja mogę ją odwieźć – wtrącił się Davis.
Patrick spojrzał na niego groźnie.
– No to mamy załatwione.
Pożegnałam się i ruszyłam z Davisem. Po chwili ktoś zakrył mi usta, wziął na ręce i zaczął iść.
Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam.
Po chwili ktoś rzucił mnie na siedzenia samochodu. Porwą mnie... zostanę zgwałcona i porzucona gdzieś na ulicy.
– Adres.
Nie. Nie. Nie. Nie.
– Ty sobie żartujesz!
– Mów adres Manson.
– Popierdolony jesteś kurwa, wychodzę.
Pociągnęłam za klamkę, ale ten debil zdążył włączyć blokadę dla dzieci.
– Kurwa jeszcze chwila a nie ręczę za siebie!
– Nawet byś mnie nie tknęła. Jesteś za słaba.
– Ty...
– Mów kurwa ten adres, bo do rana czekać nie będę.
Naburmuszona podałam mu adres mojego zamieszkania i ruszył. Jazda minęła w ciszy, co bardzo mnie cieszyło, bo już serio nie miałam siły na tego gościa. Pierwszy raz spotkałam się z kimś kto pachniał jak pomarańcza. Od dziś nie znoszę pomarańczy.
– Do zobaczenia Manson – odezwał się, kiedy byliśmy na miejscu.
– Oby nie.
– Powiedziałem ci coś.
– Nie wierze w pierdolenie.
– Uwierzysz.
Spojrzałam w jego szare tęczówki. Nigdy w życiu nie widziałam tak bezdusznych oczu. Czy on w ogóle był człowiekiem?
– Do zobaczenia Miller.

Why us?  - w sprzedaży Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz