Rozdzial 3

8.8K 130 1
                                    

Sydney Manson

Czy miałam kaca? Tak. Mimo, że nie byłam w nie wiadomo jakim stanie to jednak lekki kacyk mnie złapał. Nie chciało mi się nawet ruszyć z łóżka, aby iść siku. Zaczęłam przeglądać relacje na Instagramie oraz osoby, które zaczęły mnie obserwować. Wchodziłam na ich profile i przeglądałam zdjęcia. Tak, nie miałam nic lepszego do roboty. Na profilu Sama zauważyłam, że było najwięcej zdjęć z Patrickiem. Davis nie miał żadnego, a Dominic tylko jedno. Na każdym ze zdjęć w ogóle się nie uśmiechał. Jedynie na profilu Sama było zdjęcie, gdzie oboje uśmiechali się szczerze. Pięć lat temu. To nie był ten Miller, którego poznałam. Uśmiechnięty nastolatek z pełnią życia. Co się mogło stać przez te lata?
A chuj mnie to powinno obchodzić.
Kliknęłam w oznaczenie Patricka i znalazłam się na jego profilu. Miał tylko jedno zdjęcie. To samo, które miał Sam.
Kurwa nie powiem, że mnie to nie zaciekawiło, ale musiałam odpuścić, aby nie wejść we większy stalking.
Udało mi się wstać, zrobić siku i akurat schodziłam na dół, aby zjeść coś czym nie rzygnę.
– No w końcu wstałaś – przywitała mnie mama.
Farbowana blondynka o oczach takich jak moje. Byłyśmy z mamą jak przyjaciółki. Po prostu mówiłam, gdzie i z kim idę i to tyle. Nie było między nami kłamstwa. Nie było u nas tematu tabu. Mogliśmy śmiało gadać o seksie i innych rzeczach. Raz ona przychodziła z imprezy, raz ja. Wspierałyśmy się we wszystkim.
– Nic nie mów lepiej – odpowiedziałam.
– Było ostro?
– A widzisz mnie?
Zlustrowała mnie wzrokiem i parschnęła.
– Wyglądasz jakbyś wyszła ze śmietnika.
– Dzięki
– Nie No, żartowałam. Jadę na zakupy, jakbyś czegoś potrzebowała to mi napisz.
– Aktualnie potrzebuje łóżka.
– To czemu tu stoisz?
– Bo mój żołądek błaga mnie o jedzenie.
– To zrób coś sobie, a ja lecę, buźka.
Zrobiłam sobie tosty. Czy to dobre na żołądek? Nie mam pojęcia najwyżej wyląduje w toalecie.
Jadłam tost i oglądałam bajki na Disney'u, aż stwierdziłam, że napisze do mojej przyjaciółki.
Do Ali:
– Trzymasz się?
Wiadomość dostałam natychmiast.
Od Ali:
– Daje radę, a ty?
Do Ali:
– Też.
Od Ali:
– Sam jest boski. Całuje nieziemsko i może będzie z tego coś więcej, ale trzeba więcej spotkań.
Do Ali:
– Tylko, aby nie było Patricka.
Od Ali:
– Nie przypadł ci do gustu?
Do Ali:
– Jest sukinsynem, z którym nie chce mieć nic wspólnego. BŁAGAM zrozum to.
Od Ali:
– Będę robić tak, aby go nie było.
Do Ali:
– Dziękuje, a teraz daj mi spokój, bo oglądam Planetę skarbów.
Od Ali:
– To ty do mnie napisałaś pizdo!
Do Ali:
– I chuj. Nara.
Odłożyłam telefon i mogłam dalej oglądać.
Lubiłam tą bajkę ze względu na relacje pomiędzy bohaterami. To, że się nie lubili a potem tak zaprzyjaźnili, że traktowali się jak ojciec z synem nie mówiąc już o poświeceniu swojego dobra ponad swoje własne.
Uwielbiam to.
Tak o to mój dzień minął.
Na leżeniu i oglądaniu Disney'a.
W niedziele co robiłam, to jedynie porządki w pokoju i takie tam. Jestem bałaganiarą i wszystkie ciuchy rzucam na kanapę, potem robi się tygodniowy stos ubrań.
Czy lubiłam wychodzić w weekend? Szczerze to nawet i tak jak była ładna pogoda. Wtedy chciało mi się wyjść chociażby na spacer, a tak to w sumie nie koniecznie wychodzę. Możliwe, że mam fobię społeczną.
Dziś akurat było ładnie, więc postanowiłam się przejść do parku. Miałam tam taką miejscówkę, gdzie było mało ludzi i mogłam w spokoju napawać się ciszą.
Usiadłam na ławce i myślałam o swoim życiu i zachowaniu. Nie byłam typem rozmyślacza, ale czasami jak byłam sama zdarzało się to bardzo często.
Zobaczyłam idąca drogą starszą parę. Trzymali się za ręce i rozmawiali uśmiechnięci. Spędzić tyle lat z jedną osobą przy boku. Czy to możliwe? Pokochać kogoś tak, że nie będzie się go miało po czasie dość? Ciekawe, czy i ja kiedyś się zakocham. Ciekawe, czy poznam definicje słowa „miłość".
Kiedy słońce zaczęło zachodzić stwierdziłam, że lepiej już wracać do domu. Malibu wieczorem nie było bezpieczne i każdy o tym wiedział, a ja jednak wolałbym stawić się żywa do pracy.
Szłam jak zwykle drogą do domu, gdy usłyszałam krzyk dziewczyny. Nie wiedziałam, czy uciekać, czy pobiec jej na pomoc. Jakby ja jedyna na oprawcę to zły pomysł, ale nie mogę jej tak po prostu zostawić...
Ruszyłam w stronę usłyszanego krzyku. Przeszłam kilka uliczek, aż znalazłam dziewczynę skuloną w kącie. Łkała. Boże, czy ja się spóźniłam i została ...
– Już spokojnie – powiedziałam. – Co się stało?
Spojrzała na mnie. Jej rude włosy były przyklejone do jej czoła. Tusz miała rozmazany po całej twarzy, a jej zielone oczy wpatrywały się we mnie.
– Spierdalaj – wycedziła.
Przepraszam, co?
– Usłyszałam twój krzyk – kucnęłam obok niej. Była roztrzęsiona.
– Nie słyszałaś?
– Jeśli ktoś ci coś zrobił to pójdziemy na policję.
– Możesz wypierdalać?
Chcesz pomóc i tak dostaniesz po dupie.
– Chce ci pomóc.
– Nikt mi nie pomoże.
– Jak t... – zaczęłam.
– Sydney?
Odwróciłam się.
– Davis?
Podszedł bliżej nas.
– Co tu robisz?
Wskazałam na dziewczynę, która ze strachem wpatrywała się w Davisa.
– Ruby, co się stało? – dotknął jej ramienia, na co się wzdrygnęła.
Śmierdziało mi to. Przypomniały mi się słowa pieprzonego Patricka. Zmrużyłam oczy.
– Pomogę jej – powiedziałam.
– Nie trzeba – odpowiedział. – Znam ją i wiem, gdzie mieszka.
Dziewczyna drgnęła.
– Davis, co ty właściwie tu robisz? – zapytałam.
Zobaczyłam jak jego oczy ciemnieją.
– Ruby, choć zaprowadzę cię do domu – powiedział do niej.
Nie ruszyła się.
– Ruby – naciskał.
Dziewczyna wstała i stanęła koło niego.
– Widzisz Syd. Zaprowadzę ją.
Złapał ją za rękę i zaczął prowadzić. Spojrzała na mnie pusto.
Davis odwrócił się i spojrzał na mnie.
– Lepiej wracaj do domu Sydney. Lepiej nie chodzić po zmroku takimi uliczkami. Nie wiesz, co może cię spotkać.
Oddalił się z Ruby zostawiając mnie samą.
Co to miało kurwa być?
Stałam jak wryta przez to, czego byłam świadkiem.
Ta dziewczyna ewidentnie się go bała. Tylko dlaczego nie dała sobie pomóc?
Wróciłam do domu nie mając żadnych innych dziwnych przygód. Położyłam się spać nie rozmyślając zbytnio o tym, co zobaczyłam.

Wstałam rano razem ze dzwonkiem budzika.
Upięłam włosy i ruszyłam do pracy.
– No to zaczynamy – powiedziałam widząc maszynę.
Zrobiłam masę, którą potem wlałam do środka maszyny.
Ruszyła.
– Zajebiście. Zaczynasz działać, aż dziwne.
Otworzyłam okienko i już zaczęli pojawiać się klienci.
– Dzień dobry – przywitał się chłopczyk. – Mogę u pani zostawić wiadomość o zaginięciu?
– Jasne, daj mi to, a ja powieszę.
Chłopak podał mi kartkę, a ja spojrzałam na jej zawartość i pobladłam.
Na zdjęciu była Ruby. Dziewczyna, którą widziałam wczoraj. Dziewczynę, którą odprowadził Davis, który miał z nią ostatni kontakt.
Widziałam jaka była przerażona i mimo to pozwoliłam jej iść z nim... Boże jak ja mogłam na to pozwolić? Czy jestem winna?
Zamknęłam okienko i pobiegłam oddać klucze do hotelu.
– Źle się czuje – powiedziałam do recepcji oddając klucze.
Kiedy wyszłam na dwór od razu zadzwoniłam do Lee.
– Halo? – odezwał się głos w słuchawce.
– Lee, gdzie mieszkają ci znajomi, którzy byli z nami w piątek?
– Nie wiem Syd. Mieli być tylko do towarzystwa.
Matko boska.
– A masz do nich jakiś kontakt?
– Może Ali ma do Sama.
Kurde nie wpadłam na to wcześniej.
– Dobra, dzięki. Buźka papa.
Już miałam wybierać numer do Ali, gdy usłyszałam ten znienawidzony głos.
– Czemu nie pracujesz?
Odwróciłam się z niechęcią i uderzył mnie zapach pomarańczy.
Patrick patrzył na mnie z uniesioną brwią trzymając w palcach papierosa.
– A co cię to interesuje? – zapytałam.
Zaciągnął się papierosem i buchnął mi prosto w twarz, żebym mogła poczuć ten smród.
– Chciałem przyjść po swoje lody.
Już mam ochotę go zabić.
– No to się spóźniłeś.
Lustrował mnie swoim pustym wzrokiem. Przypomniałam sobie, że on trzyma się z Davisem.
Przybliżyłam się do niego.
– Co jej zrobiliście? – szepnęłam.
Spojrzał na mnie pytająco.
– Co sobie znów ubzdurałaś?
– Ruby. Dziewczyna, która wczoraj zaginęła.
Teraz on się przybliżył.
– Skąd ją znasz?
– Wczoraj ją spotkałam, była przerażona, gdy przyszedł po nią Davis.
Zobaczyłam złość w jego oczach.
– Spotkałaś się wczoraj z Davisem?
– To on mnie spotkał albo ja go chuj z tym. Nie zmienia to faktu, że jesteście winni jej zaginięcia.
– Ruby zaginęła?
Czy on rozumie, co się do niego mówi?
– Tak. Widziałam ją jak odchodziła z nim.
Te oczy zaraz we mnie coś wbiją...
– Wczoraj widziałaś się z Davisem, po czym dziś Ruby zaginęła?
Przekręciłam oczami. Czy ja mówię po innym języku?
– Tak.
Złapał mnie za rękę i przybliżył do siebie.
– Mówiłem ci kurwa, abyś go unikała.
– Kurwa nie moja wina, że go niechcący spotkałam psychopato!
– Kurwa jest przejebane – powiedział sam do siebie.
– Z czym?
– Nie twój zasrany interes.
– Pierdol się.
Chciałam odejść, ale on mi to uniemożliwił.
– A ty, dokąd?
– Do domu i puść mnie, albo zacznę krzyczeć!
Nie zdążył nic powiedzieć, bo faktycznie zaczęłam się drzeć. Każdy zaczął patrzyć w naszą stronę, a Patrick zamiast mnie puścić zamknął mi dłonią buzie.
– Naprawdę mam cię czasami ochotę udusić – powiedział zaciskając zęby.
Odsłonił wolno moją buzie.
– Zgłoszę was na policję – oznajmiłam.
Myślałam ze zaraz go rozniosę.
Jego kącik lekko drgnął.
– Na policji nic nie wskórasz.
– Przekonamy się?
W tej samej chwili przycisnął mnie do ściany.
– Posłuchaj, dobrze ci radzę zostawić tą sprawę w spokoju. Chyba, że chcesz skończyć jak Ruby.
Ja pierdole na kogo ja trafiłam? Na jakiegoś mordercę!
– Nie chce mieć z wami nic wspólnego i zostaw mnie w spokoju!
– Uwierz, że bardzo chciałbym zostawić cię w spokoju! – jego wzrok już mnie powoli zabijał.
– To czemu nie zostawisz?
Zaplótł kosmyk moich włosów sobie na palec.
– Nudzi mi się w życiu i potrzebuje rozrywki, a ty jesteś idealna, aby coś z ciebie wykruszyć. No chyba nie chcesz skończyć jak Ruby?
Pocisnął lekko za mój kosmyk i odszedł zostawiając mnie samą i roztrzęsioną. Czy się go bałam? Trochę tak.
Za jakie grzechy ja trafiłam na niego? Czy akurat wtedy nie mogłam zamknąć okienka kilka sekund wcześniej?
Mimo wszystko muszę na niego uważać. To psychopata i nie wiadomo, co może mi zrobić...
Zacznę nosić gaz pieprzowy.



Why us?  - w sprzedaży Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz