Wena mnie nie opuściła więc zacząłem pisać ten rozdział zaraz po skończeniu i opublikowaniu poprzedniego. Miejmy nadzieję, że już do końca tego opowiadania pisanie przychodziło będzie z taką łatwością. ^^ (Taa.. chciałbym...) Miałem coś jeszcze... a! Ten rozdział miałem napisać jako znany Wam już Yuuki - przewodniczący. Wydaje mi się jednak, że będzie lepiej jak Wy zdecydujecie o tym, czy ma taki rozdział się pojawić czy też nie. ^^ Jeżeli zażyczycie sobie takiego dajcie znać w komentarzach, bądź w jakikolwiek inny możliwy sposób. Xd No cóż, bez sensu będzie więcej paplać tak więc zapraszam do czytania! :)
- Cześć Takashi! - powiedział radośnie lekko machając ręką.
- O..ohayoo... - powiedziałem jedynie cicho, a na mojej twarzy z sekundy na sekundę malowało się corazto większe zdziwienie.
- Mogę wejść? - zapytał, a uśmiech z jego twarzy nie zniknął nawet na sekundę.
- Etto... - zawahałem się. - Jeżeli chcesz. - powiedziałem wreszcie delikatnym ruchem ręki zapraszając przewodniczącego do środka. Zaprowadziłem gościa do kuchni, gdzie panował mały nieporządek. Szybko uprzątnąłem brudne naczynia i zasiadłem przy stole, na którym z resztą leżał mój obiad.
- Zjedz, musisz mieć siły. - powiedział brązowowłosy.
- Już się najadłem. - odpowiedziałem speszony chwytając talerz w celu włożenia go do zlewu, niestety we wszystkim przeszkodził mi nagły ból brzucha. Upuściłem talerz na ziemię, na której sam po chwili wylądowałem wijąc się z bólu.
- Takashi! - krzyknął Yuuki podchodząc do mnie.
- Nie martw się.. cholera... - ból z każdą chwilą był coraz silniejszy. - Zaraz mi przejdzie..,
- Nie wydaje mi się.. - powiedział przestraszony sięgając do kieszeni spodni. Znajomy zadzwonił po karetkę, którą po chwili przyjechała.
- Kurwa człowieku, co Ty żeś zrobił... - powiedziałem przez łzy. Nie wiedziałem czy są one spowodowane strachem czy bólem. Bałem się, że jeżeli ojciec się dowie to mnie zabije. Sanitariusze zabrali mnie do samochodu, którym przewieziono mnie do szpitala.- Ciii...! Budzi się...
- No chyba widzę nie? Ej tam! Cicho.. Yuzuru się budzi...
Słyszałem bardzo wiele szeptów tego typu gdy się obudziłem. Aż bałem się otworzyć oczy, mimo lęku zrobiłem to. Dookoła łóżka szpitalnego stali wszyscy z mojej nowej klasy. Byłem bardzo zaskoczony, zupełnie nie wiedziałem jak się zachować. Wiedziałem jedynie tyle, że już byłem cały czerwony.
- No no! Księżniczka się przebudziła! Nie przypuszczaliśmy, że to będzie trwało aż tak długo. - powiedział wychowawca wyłaniając się z tłumu.
- Co się stało? Nie do końca rozumiem.. ile czasu.. co się stało? - zacząłem pytać.
- Spookojne Takashi, mamy sporo czasu na wyjaśnienia. - powiedział nauczyciel, wtedy zauważyłem, że do salki wchodzi jakiś facet w białym fartuchu.
- Witamy wśród żywych. - powiedział podchodząc do łóżka. - Szczęściarz z Ciebie, miałeś dość poważny krwotok wewnętrzny. Jeszcze kilka godzin i byłoby po Tobie chłopcze.
Spojrzałem na lekarza, łzy napłynęły mi do oczu. Uświadomiłem sobie, że własny ojciec prawie mnie zabił. Nic więcej nie mówiłem, wszyscy śmiali się, gadali, a ja?... tylko się uśmiechałem, żeby wyglądało to dobrze.