𝟎𝟎𝟎' 𝐩𝐫𝐨𝐥𝐨𝐠

327 40 28
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𝐍𝐈𝐄 𝐏𝐎𝐓𝐑𝐀𝐅𝐈𝐋𝐈Ś𝐌𝐘 𝐏𝐎𝐙𝐎𝐒𝐓𝐀𝐖𝐈Ć martwych w grobie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



𝐍𝐈𝐄 𝐏𝐎𝐓𝐑𝐀𝐅𝐈𝐋𝐈Ś𝐌𝐘 𝐏𝐎𝐙𝐎𝐒𝐓𝐀𝐖𝐈Ć martwych w grobie.

O ironio, z ręką na sercu życząc im przenajświętszego, nienaruszalnego, wiecznego spokoju metaforycznie powracaliśmy z jakąś przedziwną melancholią w klatce piersiowej na jeszcze świeżo przysypane grudami ciemnej zmieni miejsce pochówku, po czym - wykazując się czystą hipokryzją - wytargiwaliśmy takiego martwego znów na powierzchnię jeszcze brudniejszego świata żywych.

Byliśmy okrutnie niesprawiedliwi - przecież nie potrafił już się bronić, czy nam odmówić. Milczał, stanowiąc sobą stos szczerych wspomnień. Zaprzepaszczonych w jutrze, które nigdy nie nadeszło. Przeszłości, która razem z jego odejściem do grobu, stała się nieodwracalna. Wszakże nadobny czarny pan podziemi - sam wybredny Hades - nie ulegał błaganiom byle śmiertelnika. Ponieważ rozpaczliwie błagał dokładnie każdy z nich. Wszyscy wili się pod jego spowitym mrokiem kończynami, a on pozostawał niewzruszony jak ten wiekowy głaz, który nie posiadał na sobie ni zarysowania. Wyśpiewywali najkoszmarniejsze symfonie grozy, które w zysku przynosiły ledwie zdarte do krwi gardziele.

Władca świata umarłych niezbyt przejmował się straconymi szansami, rozdzielonymi przez śmierć rodzinami, kochankami czy przyjaciółmi. Nie zważał na popełniane z pieśnią rozpaczy na ustach skrajne czyny, najczęściej obdarzające go o kolejnego mieszkańca świata podziemi.

Przecież nigdy nie zaznał żywota ludzkiego - co takiego miał więc na ten temat wiedzieć?

Nigdy nie spodziewaliśmy się najgorszego. Nawet jeśli chcieliśmy, nie byliśmy w stanie odpowiednio realnie wyobrazić sobie niechybnego losu najbliższych. Nawet najgorszy diabeł, prawdziwy Lucyfer w ludzkiej skórze, nie mógł życzyć osobom bliskim swojego wątpliwego serca absolutnie najgorszego losu. Więc gdy umierali, część nas kładła swój rozgrzany od łez policzek na brudnej ziemi w zagłębieniu tuż obok nich. Skrapialiśmy brunatną glebę i martwego większą ilością słonej cieczy, niżli opatrywali nimi swój indywidualny, nadal żywy los. I nie potrafiliśmy podnosić się, wychodząc z grobu nawet jeżeli zostawał właśnie obficie przysypywany.

Był to bowiem moment, w którym zakopanie żywcem traciło stopniowo coraz bardziej na radykalności swego wydźwięku. Nie było już byle brednią wydobytą przed momentem z najgęstszych odmętów umysłu szaleńca - a rzeczywistą wizją kuszącej przyszłości, zaistniałą w myśli wyblakłego doświadczeniami maluczkiego człowieczyny.

W końcu jeżeli śmierć zdawała się jedynym miejscem pojednania, dlaczego by tak go nie przyspieszyć?

Jeżeli nawet pochowaliśmy takiego zmarłego, którego wcześniej wydarto nam siłą z obecnie boleśnie pustych, ziejących chłodem objęć, pozostawał on z nami. Mimo, że od jakiegoś czasu trawiony nieustannie rozkładem żył wciąż u naszego boku. Odbijając swoje żywe lico w każdej szklance, każdym wspólnym skojarzeniu i wspomnieniu. Jego obecność owijała się wokół nas ciaśniej niż powinna, odbierając możliwość prawidłowego oddechu. Zdawała się istnieć wszędzie i nigdzie stanowiąc samą sobą potworny, bolesny dysonans.

Hanma Shuji miał się za Shinigami'ego. Po wsze czasy szeroko, maniakalnie uśmiechnięte bóstwo, które prowadziło marnych ludzi wprost do pisanej im od momentu narodzin, rychłej zguby. Z tymże wyrazem wesołości łamał liczne nosy, zadawał siniaki czy kaleczył z niemałą pasją oraz premedytacją dotąd pełne zasoby uzębienia. Kochający nader namiętnie rubin krwi. Anioł śmierci. Żywa kostucha ze stale bijącym mięśniem w klatce żeber.

Strażnik śmierci, który w pewnej chwili sam zapragnął się jej oddać. A więc był stracony. Wykończony po stracie do tego stopnia, że nie czuł nawet tej samej satysfakcji co kiedyś, przy dokonywaniu wszelkiej maści działań kryminalnych.

Chociaż nie pałał przesadną chęcią do zwania Kisaki'ego Tetty swoim przyjacielem - zajmował on jakieś przedziwnie istotne miejsce w jego pokręconym sercu, do którego istnienia, tym bardziej, nie zwykł się przyznawać. Czasem wręcz się go wyrzekał.

Czyż nie ludzie, którzy mają najmniej do stracenia, nie imają się najbardziej skrajnych pomysłów?

Ale kto powiedział, że w ich spisie musiała zaistnieć akurat krańcowo szalona wycieczka wprost do samego centrum planety?

Co takiego, do jasnej cholery, Hanma Shuji robił w Meksyku?



Co takiego, do jasnej cholery, Hanma Shuji robił w Meksyku?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐄𝐒𝐊𝐀𝐏𝐈𝐙𝐌 → s. hanmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz