Rozdział 1. Diabeł w kościele

11.8K 779 403
                                    

To był mój wymarzony ślub. Lampiony przyczepione do grubego sznura ciągnęły się od drzewa do drzewa. Łuk weselny ozdobiony wijącym się bluszczem stał na skraju pomostu tuż przy wodzie, w której odbijała się pomarańczowa tarcza zachodzącego słońca. Suknia była prosta, ale elegancka z rękawami z cienkiej koronki.

Wszystko wyglądało dokładnie tak jak zaplanowałam. Z tym, że do ołtarza, w stronę mojego byłego już narzeczonego, zamiast mnie zmierzała moja siostra. I nie dało się nie zauważyć zaokrąglonego brzucha przylegającego ciasno do lejącego materiału sukni. Nawet to mi ukradła.

Zacisnęłam palce na czarnej spódnicy.

- Mamy szczęście, że brzuch Amy rośnie tak szybko. Sukienka pasuje na nią niemal idealnie. Musiałyśmy tylko troszkę zwęzić rękawy... no i biust. - powiedziała tego ranka nasza matka.

Nie zauważyła, że zacisnęłam wtedy palce wokół szklanki tak mocno aż pobielały. Cud, że szkło nie pękło pod tym naciskiem. Moja ciężarna siostra musiała zwęzić moją suknię ślubną, żeby na nią pasowała. Oto czym stało się moje życie. Nieśmiesznym żartem.

Teraz mama siedziała na samym przodzie z białą chustką przyciśniętą do kącika oka. Od rana co chwilę płakała powtarzając jak mocno żałuję, że ojciec nie zaprowadzi Amy do ołtarza. 

Ledwo powstrzymałam prychnięcie. Aż kipiała z dumy i nie miało znaczenia, którą córka w końcu stanie na ślubnym kobiercu. Ani jak się tam znalazła. Ważne, że Connor był dość dobrą partią dla jej dziecka. A że nie tego co planowano? Kto by się czepiał szczegółów. 

Udawałam, że nie widzę ukradkowych spojrzeń gości. Moich gości. Sama wysłałam im zaproszenia. Teraz wszyscy - przyjaciele, znajomi i rodzina - zerkali na mnie, jakbym była trędowata. Zachowywali się, jakbym nie słyszała ich szeptów. Tymczasem na Amy patrzyli z zachwytem, choć to ona była sprawcą całego zamieszania. Powinna iść do ołtarza ze szkarłatną literą na piersi.

Pewnie nie powinno mnie to dziwić. Amy miała w sobie ten wyjątkowy rodzaj magnetyzmu, który przyciągał ludzi. Do tego, choć nigdy nie przyznałabym tego na głos, wyglądała naprawdę pięknie. Blond włosy miała splecione w luźny warkocz. Jej głowę oplatał delikatny wianek. A subtelny makijaż podkreślał jej urodę zamiast ją przyćmić. Tak, wyglądała przepięknie, ale była obślizgłym zdradzieckim wężem. Wężem w mojej sukience.

Nie patrz tam. Nie patrz tam. Nie patrz tam! Nie wytrzymałam. Przesunęłam wzrokiem na wyprostowaną sylwetkę Connora. W garniturze jego umięśniona sylwetka wyglądała jeszcze lepiej niż zwykle. Jasne włosy były staranie zaczesane w tył. Perfekcyjnie wpasował się w ten idylliczny obrazek, który stworzyłam w swojej głowie. Nawet jego czułe spojrzenie zostało żywcem wyjęte z mojej wyobraźni. Tylko, że nie było przeznaczone dla mnie.

Unikałam Connora od momentu, kiedy dowiedziałam się, że potajemnie pieprzy moją siostrę. Był ku temu dobry powód. Za każdym razem, gdy widziałam te jego doskonałe rysy twarzy widziałam również jak się wykrzywiały z przyjemności, gdy brał moją siostrę od tyłu. W naszym wspólnym łóżku. W mojej nowej pościeli, którą kupiłam sobie na urodziny.

Spaliłam ją później nie zważając na krzywe spojrzenie sąsiadki z naprzeciwka. Przez chwilę obawiałam się, że ta stara kociara zadzwoni po straż lub policję, ale szybko wyrzuciłam te myśli z głowy. Było mi wszystko jedno. Z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni obserwowałam jak ten przeklęty kawałek bawełny marszczy się i czernieje pod wpływem ognia.

Tak więc nie widziałam niebieskich oczu Connora od tygodni. I to był właściwy wybór. Bo w tym momencie, kiedy już zdecydowałam się zerknąć w jego kierunku zorientowałam się, że patrzy na Amy w sposób, którego nie znałam. Z bezkresnym podziwem. Nigdy nie rozpromieniał się tak na mój widok.

Black roses | wydaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz