-Okej, śniadanie gotowe! Em, Roxi, chcesz jajko czy karmę?- zapytała mama
-Jajko oczywiście- gdy mama dała mi jajko, dowiedziałam się, że koty zbytnio nie jadają jajek więc miałam problem -A może spróbuje karmę- wyglądała dosyć jadalnie, więc co robić, głodować? Jeżeli jestem kotem to raczej powinnam jeść to co one, a po za tym lubię eksperymenty.
Zrobiłam kens, karma w sumie nie jest taka zła.
Gdy jadłam, mama ciągle mnie obserwowała.
-Coś, nie tak?- zapytałam
-Nie! Wszystko jest okej. Tylko nie mogę uwierzyć że jesteś... kotem!- odpowiedziała
Gdzieś popołudniu, mama ubrała się i wzięła torebkę i oznajmiła, że idzie do sklepu zoologicznego po obroże dla mnie, Iny i Rubina.
-Dla mnie?! Ale ja nie jestem wasz- powiedział zaskoczony Rubin.
-Dzięki tobie moja córka żyje, chociaż nie w tej formie jakiej chciałabym, ale i tak, należy ci się, jesteś częścią rodziny, a po za tym Inie miałam już dawno kupić obroże-
-Miau- odparła Ina
-A jeżeli jestem teraz kotem, to czemu nie rozumiem co mówi?- po moich słowach wszyscy zamilkli na minutę.
-Nie wiem. Może ona nie mówi po kociemu, lub ty nie rozumiesz co ona mówi, ale raczej to pierwsze bo ja też nic nie rozumiem- wytłumaczył Rubin.
-To że już nie umiem mówić po kociemu, to nie znaczy że nie jestem kotem- odpowiedziała Ina
-Ale ja nic takiego nie powiedziałem!-
-T-ty też u-umiesz mówić?!- odezwała się mama, a po tym drzwi się otworzyły i weszła Wera.
-Dzień dobry Pani mamo Roxi! Przykro mi z powodu córki. Um, przyszłam zobaczyć Roxi, gdzie leży jej ciało, i czemu tu jest więcej kotów?-
-Em... Roxi..., Eh..., trudno to będzie wyjaśnić...-powiedziała mama.
-Wera!- przywitałam się.
-Hej!... Czekaj. Czy ty właśnie coś powiedziałeś kocie?-
-To ja, Roxi!- po tym krótkim zdaniu Wera zemdlała. Gdy się obudziła, wytłumaczyliśmy jej wszystko. Nadal nie mogła uwierzyć, że to prawda i myślała że to sen, więc na dowód, ją ugryzłam. Już uwierzyła.
-To ja idę, nikt stąd nie wychodzi, wrócę za jakiś czas- oznajmiła mama i wyszła.
Więc żeby nikomu nic się nie stało, siedzieliśmy na sofie, i nic więcej.
-Okej, przejdźmy do sprawy dlaczego Ina mówi- powiedziałam to ponieważ bym za raz umarła z nudów.
-Ina też gada?!- odezwała się Wera
-Em...Nie! Miau?- Ina próbowała przerwać rozmowę
Wszyscy się na nią patrzyliśmy.
-Uh... Dobra, umiem mówić-
-Dlaczego?- zapytałam
-To dosyć długa historia...-
-MÓW!- wszyscy się na mnie popatrzyli
-Poszłam sobie na spacer, i po drodze znalazłam ładny fioletowy kamień. Bardzo pięknie błyszczał, chciałam ci go pokazać, więc wzięłam go w zęby ale niestety mi się wyślizgnął i go połknęłam. I od tam tego czasu umiem mówić- wytłumaczyła Ina
-Przez ten cały czas ukrywałaś to przede mną?- w środku siebie czułam smutek,że Ina mi nie ufa.
-Tak...- odpowiedziała zawstydzona kotka
Nagle drzwi się otworzyły a nimi weszła mama z torbą i transporterem, w którym zazwyczaj siedziała Ina gdy jechaliśmy do weterynarza lub na wakacje.
-Mam dla was prezent! Kupiłam wam przyjaciół, po prostu nie mogłam ich tam zostawić, są bardzo uroczy, mam nadzieje że się polubicie- powiedziała mama wchodząc do pokoju.
-A co z obrożami?- zapytał zniecierpliwiony Rubin.
-Są w tej torbie, nie martw się- wytłumaczyła - Okej, poznajcie się-
Otworzyła klatkę a z niej wyszły trzy koty. Jeden był z rasy krótkowłosy brytyjski biały z niebieskimi oczami i był kotką, drugi był jeszcze mały i był z razy kotów szylkretowych, a trzeci był rudym syberyjskim kocurem.
-To jest Oliwia, Luise i Neko- przedstawiła mama.
-Dzień dobry piękna pani, w sumie jest lepszy gdy cię zobaczyłem. Twoje oczy są piękne jak spokojna woda, a futro takie szare! Jak cię zwą?- od razu Luise się mną zainteresował, a na to wszystko patrzył się Rubin tak jakby zazdrosny.
-Jestem Roksana, ale wolę Roxi-
-Czas założyć wam obroże!- Nagle przerwała mama.
Po założeniu ich podszedł znowu do mnie Luise.
-Okej, Roxi, chciałbym się o tobie dowiedzieć więcej. Gdzie się urodziłaś? Jaką karmę lubisz? Co lubisz...-
-Odpowiem ci na to wszystko gdy wrócę, obiecuję-
-Dla ciebie wszystko- widzę że stracił dla mnie głowę.
Poszłam do Wery (bo jeszcze sobie nie poszła).
-Widzę że masz ukochanego-
-Wcale nie!-
-Ale widać że jesteś zauroczona nim,a on tobą-
-Ty jesteś!-
-Ja nie jestem kotem-
-No i co z tego?-
-Nie chce mi się z tobą kłócić, zaraz się spóźnię do szkoły- jeśli ma się spóźnić do szkoły do po co w ogóle tu przyszła? Często się kłucimy.
-Kim ona jest dla ciebie?- nagle zapytał Luise
-Przyjaciółką- odpowiedziałam
-Jakim cudem cię rozumie? Przecież jest człowiekiem a ty kotem-
-Ponieważ też jestem człowiekiem w ciele kota-
-Ok, a ja jestem myszą-
-To prawda! Nie zmyślam!-
-Zabawna jesteś Roksana-
-Yh, to ja idę do kogoś kto mnie bierze na poważnie-
-Nie obrażaj się, po prostu to trochę nie do uwierzenia jest-
-Idę stąd- Rubin na to wszystko patrzył, i chyba był zadowolony z tego że się na niego obraziłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

CZYTASZ
Rubin
PertualanganTo jest książka, która stworzyłam gdy byłam mała, miała ona dużo renowacji aby miała jak najbardziej sens, jeśli nadal nie ma to trudno, jak czegoś nie zrozumiecie to proszę pisać w komentarzach a ja wam odpowiem. ~Opis~ Dryń, Dryń! Zadzwonił szkoln...