Rozdział 8

1.4K 69 24
                                    

Draco

16 maja 1998r.

Westchnął popijając drinka. Przyjęcie Lucjusza było nudne, ale zarówno on jak i jego żona, musieli się na nim pojawić, w końcu jego ojciec zorganizował je, aby oficjalnie powitać Hermionę w Londynie. Stał przy barze z Zabinim, ale większość swojej uwagi poświęcał swojej małżonce, która stała po drugiej stronie sali i prowadziła kurtuazyjną rozmowę z żonami podszefów i kapitanów. Wyglądała przepięknie w szmaragdowej sukni. Zieleń idealnie do niej pasowała i podkreślała jej nietuzinkową urodę. Nie był specjalnie zadowolony odległością jaka ich dzieliła, ale brakiem taktu byłoby nieustanne przebywanie w swoim towarzystwie. Byli zobowiązani do poświęcenia choćby krótkiej chwili najważniejszym gościom, a tych nie brakowało. On już odbębnił większość grzecznościowych rozmów o niczym i teraz mógł się odprężyć przy szklaneczce Ognistej Whisky w towarzystwie przyjaciela.

– Ziemia do Smoka – głos Blaise'a wyrwał go z rozmyślań – Będziesz cały wieczór pożerał ją wzrokiem?

– Tylko patrzę – odburknął.

– Ta jasne i wyglądasz przy tym jakbyś próbował ją przywołać do siebie siłą woli.

– Nie wiem o czym mówisz – odpowiedział.

Próbował wzruszyć z nonszalancją ramionami, ale chyba nie za dobrze mu to wszyło, ponieważ jego przyjaciel od razu się poznał na jego pozornej obojętności.

– Idź do niej. Porwij ją ponownie na parkiet – zachęcał Zab – Gdyby to na mnie tak patrzyła...

– Jak patrzyła? – zapytał.

Jego pytanie było zbyt szybkie, ale wiedział, że żadna próba ukrywania ciekawości nie ma sensu. I tak nie miał żadnych szans na oszukanie Zabiniego. Poza tym, bardzo chciał się dowiedzieć czy mu się nie przewidziało. Sam bowiem zauważył, że podczas ich wcześniejszego tańca Hermiona patrzyła na niego inaczej. Sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Ciekawość nie dawała mu spokoju.

– No tak... sam nie wiem jak to ująć, ale inaczej niż wcześniej. Wydaje mi się, że wlepiała w ciebie te swoje sarnie oczęta, jakby nie widziała nikogo poza tobą. W dodatku uroczo się przy tym rumieniła – przy ostatnim zdaniem na usta Blaise'a wpłynął szatański uśmiech.

Draco prychnął na te słowa. Wątpił żeby były prawdą. Nawet jeśli poświęcała mu więcej uwagi, to najpewniej dlatego, że nie znała za wiele osób w kręgach camorry. Na zawieranie znajomości miała okazję jedynie w dniu ich ślubu i w kolejnym, podczas pokazu prześcieradła, nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że wtedy nie miała na to ochoty. Czerwieniła się zapewne dlatego, że była w centrum zainteresowania wszystkich obecnych na sali. Jeśli chodzi o pragnienie... Był pewny, że jego żona darzyła go różnymi uczuciami, część może nawet była pozytywna, ale pożądanie nie było jednym z nich.

Podczas gdy przez jego głowę przelatywała gonitwa myśli, jego przyjaciel przestał się szczerzyć i przypatrywał mu się z rosnącym zainteresowaniem. Młody Malfoy wiedział, że lepiej się ulotnić, zanim mulat wyciągnie z niego jeszcze więcej szczegółów dotyczących jego małżeństwa. I tak już wiedział zdecydowanie za dużo, przez co blondyn chwilami czuł się niekomfortowo. Był zbyt odsłonięty.

– Idę zajarać – rzucił tylko i oddalił się w kierunku korytarza prowadzącego na jego ulubiony taras.

***

Z rozległego tarasu można było przedostać się do różnych pomieszczeń, wybrał drzwi prowadzące do saloniku sąsiadującego z bawialnią, chcąc jak najszybciej wrócić na przyjęcie i upewnić się, że nikt nie przystawia się do jego żony. Gdyby wiedział kogo zastanie w pomieszczeniu, chętnie nadłożyłby drogi.

MagicMafia || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz