Rozdział V

111 8 4
                                    

Victoria

Obudziłam się w miękkiej pościeli, na ogromnym łóżku. Zamrugałam kilka razy powiekami, gdy promienie słońce bezpośrednio padały na moją twarz. Obróciłam głowę, by spojrzeć na zegar. Nie było nawet siódmej rano, a ja i tak byłam wyspana. W końcu, spałam ponad dwanaście godzin.

Usiadłam na łóżku, trąc zmęczone oczy i westchnęłam. Wspomnienia ostatnich kilkunastu godzin zaczęły do mnie wracać. Nawet podczas snu nie zaznałam odpoczynku, gdyż wszystko wracało w koszmarach. Najczęściej pojawiającą się sceną była ta, w której została zamordowana moja mama. Tego obrazu nie mogłam się pozbyć, choć tak bardzo bym chciała. Pokręciłam szybko głową i przesunęłam na krawędź łóżka, zaraz z niego schodząc. Wokół mnie dominowały łagodne kolory, które w połączeniu ze wschodzącym słońcem zdawały się ogrzewać pokój samą swoją barwą. Proste meble i gdzie nie gdzie drobinki kurzu jasno dawały do zrozumienia, że pokój był przeznaczony dla gości i nieczęsto ktokolwiek w nim spał.

Przeszłam na boso do okna i wyjrzałam przez nie, uważnie oglądając każdy centymetr ogrodu. Widać było, że ktoś, najprawdopodobniej pani Torres, włożyła wiele pracy w utrzymanie go. Moja mama również dbała o ogród, był to jej ulubiony sposób by oczyścić myśli. Widziałam potem w jej oczach dumę, gdy ktokolwiek oglądał ogród i chwalił jej pracę. Również tata był wtedy zadowolony. To były te nieliczne chwile, gdy mogłam pomyśleć, że doskonale dogadują się w małżeństwie i chcą być razem. Później, wracali do znanych sobie zwyczajów zdradzania na prawo i lewo i koło się zamykało.

Odpędzając od siebie wspomnienia, poszłam prosto do łazienki. Na szafce, leżała naszykowana delikatna sukienka oraz bielizna. Nie musiałam być jasnowidzem by wiedzieć, że były w moim rozmiarze. W kręgach mafijnych, było to do przewidzenia. Ściągnęłam z siebie koszulkę i majtki i weszłam do kabiny, odkręcając kran. Po chwili strumień letniej wody obmył moje ciało z potu i brudu. Podkręciłam lekko temperaturę, by wszystkie napięte mięśnie, mogły się rozluźnić. Opierając czoło o chłodne kafelki, przymknęłam oczy, wzdychając ciężko. Ile bym dała, żeby ponownie być w domu, by to wszystko co się wydarzyło, nie miało w ogóle miejsca.

Nie wiem, ile czasu spędziłam pod prysznicem. Miałam wrażenie, że kilka godzin, chociaż nawet to, nie ukoiłoby bólu serca. Zakręciłam wodę i sięgnęłam ręcznik, wycierając nim całe ciało. Przebrałam się w naszykowane ubrania i podeszłam do lustra, przeczesując palcami wilgotne włosy. Przyjrzałam się uważnie mojemu odbiciu. Cienie pod oczami wydawały się mniejsze, ale oczy nadal ustawione były w stan gotowości. Jakbym gdziekolwiek mogła dostrzec jakiekolwiek zagrożenie. Nie miałam tyle doświadczenia co Connor, więc pewne było to, że dostrzegłabym cokolwiek tylko wtedy, gdyby przed moimi oczami zamachał ktoś kartką z napisem zagrożenie.

W pełni ubrana wyszłam z łazienki i nim opuściłam pokój, zgarnęłam swoją komórkę. Nim wsiedliśmy do samolotu, wyłączyłam ją, a od tamtej pory nie uruchomiłam. W duchu liczyłam, że udało jej się zachować choć kilka procent baterii. Zeszłam na dół i poszłam do jadalni, skąd dochodziły odgłosy krzątaniny. Służba już przygotowywała śniadanie, ale nikogo z domowników nadal nie było. Jedna z kobiet spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło.

- Panienka Fox, już panienka wstała? Jeszcze nie przygotowałyśmy śniadania do końca, proszę dać nam jeszcze chwilę - powiedziała, czym wprawiła mnie w osłupienie. Dlaczego mi się tłumaczyła? Przecież nie ja byłam jej szefową.

Chrząknęłam lekko i kiwnęłam głową, wskazując na drzwi od ogrodu.

- Dobrze, ja... pójdę do ogrodu - zaproponowałam, nie chcąc w jakikolwiek sposób im przeszkadzać. Kobieta kiwnęła głową z uśmiechem i schowała się w kuchni. Odetchnęłam cicho i wyszłam na taras, mrużąc lekko oczy. Hiszpańskie słońce raziło już od pierwszych porannych promieni. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Erica: domyślałam się, że próbował już nie raz się ze mną skontaktować i spodziewałam się na samo „dzień dobry" usłyszeć pełne wyrzutu powitanie.

LisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz