Rozdział XIX

60 6 3
                                    

Victoria

Pomysł z przyjazdem Erica, był strzałem w dziesiątkę, a nawet w setkę. Przy nim, na nowo czułam się sobą sprzed kilku tygodni. Wciąż byłam w szoku, jak niewiele minęło od mojej wyprowadzki. Wydawało mi się to wiecznością, tak, jakbym od wielu lat mieszkała przy Antonio. Z uwagi na jego prace, musiałam wymyślać pomysły spędzania czasu z przyjacielem. Nie było to uciążliwe, bo zakochany w zakupach Eric, mógł szaleć po butikach, dniami i nocami.

– Vicky, no naprawdę, tu jest bosko. Mógłbym tu zamieszkać, jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział, uśmiechając się do mnie. Kiwnęłam głową, idąc obok niego z kolejnymi torbami z zakupami.

– Wiesz dobrze że nie mam nic przeciwko, ale decyzja nie należy do mnie. Muszę pogadać z Antonio. Chociaż wydaje mi się, że on się zgodzi. W ogóle, jakoś tak inaczej zaczął się zachowywać. No naprawdę, w dniu twojego przyjazdu, myślałam że eksploduje, z niewiadomego powodu – westchnęłam, kręcąc głową na samo wspomnienie. Eric zaśmiał się cicho pod nosem, co przykuło moją uwagę.

– Ej, co ci tak wesoło? Ty coś wiesz, prawda? – spytałam, opierając jedną dłoń na biodrze. Mój przyjaciel puścił mi oczko.

– Można tu kupić jakąś mrożoną kawę? – spytał, rozglądając się, a ja, prychnęłam.

– Nie zmieniaj tematu, albo obiecuje, że dam znać wszystkim facetom w mieście, że jesteś zajęty. Wykorzystam to, czyją kobietą jestem. Nie znajdziesz partnera w promieniu pięćdziesięciu kilometrów w każdą stronę.

– Jesteś po prostu potworem – zawodził Eric, łapiąc się teatralnie za serce. Wywróciłam oczami, nadal nie zmieniając wyrazu twarzy.

– Mów.

– Och, no dobra – Eric westchnął ciężko, samemu również przystając. Obrócił się w moja stronę, spoglądając na mnie ze spokojem. Jednak gdzieś w jego oczach, dostrzegłam wyraźne rozbawienie.

– Antonio i ten jego kuzyn, jak mu tam... William, myśleli że jestem twoim byłym. Centralnie, powiedzieli mi, że się mnie pozbędą, jeśli nie przyswoję, że jesteś kobietą Antonio – wyjaśnił, trzęsąc się od tłumionego śmiechu. Spojrzałam na niego zdezorientowana, zachodząc w głowę, który z nich, okazał się większym wariatem. Mój chłopak, który wziął Erica za mojego byłego, William, który zapewne we wszystkim go nakręcał, czy Eric, którego znałam na tyle dobrze by wiedzieć, jak fantastycznie się bawił, słuchając gróźb tych dwóch wyżej wymienionych. Jednak jego słowa dały mi trochę do myślenia i puzzle w mojej głowie, nagle zaczęły pasować.

– Dlatego Antonio był taki podminowany... Myślał że zaprosiłam swojego byłego, który mógłby być ewentualną konkurencją dla niego! – powiedziałam, nagle oświecona przez przyjaciela. Eric uśmiechnął się, puszczając mi oczko.

– Do usług.

– Wariat. Mogli naprawdę zrobić ci krzywdę! – krzyknęłam, uderzając go lekko w ramię.

– Wtedy, musiałabym zabić.

– Kogo? – dopytywał Eric.

– Ciebie i ich.

Po zakupach, zaproponowałam przyjacielowi pójście do kawiarni. Znałam już parę ciekawych lokali, w których nie straszyły byłe partnerki Antonio. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z którąkolwiek z nich. Korzystając z wysokiej temperatury, zajęliśmy stolik na zewnątrz, pod parasolami i zamówiliśmy dwie, mrożone kawy.

– Jak wygląda mój dom? Byłeś tam chociaż raz od mojego wyjazdu? – spytałam cicho, zanim jeszcze kelner przyniósł nasze zamówienie. Eric spojrzał na mnie, kiwając głową.

LisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz