Biegłam przez ulice miasteczka. Rozejrzałam się w prawo i w lewo, patrząc czy nie nadjeżdża jakiś samochód i przebiegłam przez jezdnie. Podwinęłam rękawy mojej granatowej bluzy i sprawdziłam godzinę na czarno-złotym zegarku.
- Cholera- mruknęłam pod nosem.
Byłam spóźniona już dziesięć minut. Zwykle mi to nie przeszkadzało, jednak w tej sytuacji, każda upływająca minuta miała znaczenie.
Wbiegłam na parking szpitala, przedzierając się między markami wszystkich możliwych samochodów.
- Przepraszam!- krzyknęłam, wbiegając na ulicę, przez co kobieta w średnim wieku musiała zatrzymać się gwałtownie.
Wskakiwałam po dwa schodki, aż znalazłam się na górze ciężko dysząc. Pomachałam do starszego mężczyzny siedzącego w rejestracji, na co odpowiedział mi uśmiechem. Rozglądałam się dookoła szukając dobrze znanej mi sylwetki dwudziestoletniego chłopaka. W końcu wychwyciłam jego blond loki w tłumie i ruszyłam w tamtym kierunku. Właśnie schylał się po orzeszki ziemne, które wypadły z automatu, gdy oparłam się o stojące urządzenie. Podniósł na mnie swój wzrok, a kącik jego ust drgnął ku górze.
- No proszę, kogoż to moje oczęta widzą.
- Wiem, wiem- odetchnęłam głęboko.- I tak jestem spóźniona więc proszę, pośmiejesz się z mojej niezdarności jak wyjdziemy.
Kiwnął głową i ruszyliśmy do windy. W środku grała ta okropna muzyczka, przez co moja głowa miała ochotę eksplodować. Chłopak otworzył paczuszkę i wyciągnął ją w moją stronę. Zgarnęłam z środka kilka i wrzuciłam sobie do buzi.
- Wiesz ile dzisiaj to potrwa?- zapytał.
- Miała dostać trochę mniej, więc może z półtorej godziny- wzruszyłam ramionami, posyłając mu smutny uśmiech.
Kiedy drzwi windy się rozsunęły, ruszyliśmy dobrze już znanym nam korytarzem. Mijaliśmy pielęgniarki pchające wózki z lekami, czy niosące jakieś potrzebne rzeczy na sale. Przed wejściem do pomieszczenia, razem z blondynem stanęliśmy przy automacie i wrzuciliśmy do niego pieniążki. Po chwili wypadły te śmieszne niebieskie buciki i okrycie na nasze ubrania. Gotowi do wejścia stanęliśmy przed wejściem, a brązowooki przycisnął czerwony przycisk na ścianie. Drzwi zaczęły się rozsuwać, a my weszliśmy do środka. Wzrokiem zaczęłam szukać dziewczyny.
- Tam jest- Sebastian wskazał palcem na drobną postać w ostatnim rzędzie.
Pokiwałam głową i odetchnęłam głęboko. Zatrzymaliśmy się tuż przed nią, siadając po obu stronach jej fotel.
- Hej- powiedziałam, dotykając jej dłoni.
Otworzyła oczy, patrząc na nas ze słabym uśmiechem.
- Hej- odpowiedziała. Poprawiła się na leżance.- Wyglądacie jakbyście co najmniej przyszli na jakąś chemioterapie, a nie w odwiedziny.
Chłopak parsknął śmiechem na te słowa. Przyłożyłam palec wskazujący do czoło i popukałam się w nie kilka razy.
- Boli cię głowa?- zaczęła ze spokojem.- Nie martw się, jesteśmy w idealnym miejscu.
- Jak tam?- zapytałam, uśmiechając się cały czas.
- Na razie nie jest najgorzej, dopiero zaczęłam- wzruszyła ramionami.
Podziwiałam to, że podchodziła do tego w taki sposób. Pamiętam jak jeszcze rok temu odbierałam ją z treningów i jechałyśmy na gofry. Stamtąd zgarniałyśmy Sebastiana. Naszym ostatnim przystankiem było kino samochodowe, w którym grali te stare czarno-białe filmy. To była nasza tradycja.
CZYTASZ
Uśmiech Na Fotografii
FanfictionHania jeszcze rok temu wiodła normalne życie. Wszystko jednak skończyło się z chwilą, kiedy u jej najlepszej przyjaciółki- Leny, zdiagnozowano śmiertelną chorobę. Od tamtego momentu dziewczyna stara się przelać na fotografie wszystko, co tylko się d...