Rozdział 18

139 7 3
                                    

Następnego dnia dostałam sms-a.

Lena:

Jutro 14:00 u Ciebie.

I to było tyle. Wpatrywałam się w ekran z uniesionymi brwiami. Gdyby chciała się spotkać tak po prostu, napisałaby to zupełnie inaczej. A ta wiadomość nie podlegała żadnej dyskusji. Musiało coś się stać.

Wczoraj razem z Tymonem wyszliśmy wcześniej bo rozwydrzona księżniczka zaczęła marudzić, że chce już wracać do domu. Stwierdziłam, że na jeden dzień mam dość z nim kłótni. Jednakże rano wstałam specjalnie wcześniej i podmieniłam cukier na sól. Jego reakcja gdy wziął pierwszego łyka kawy była bezcenna. Mama była na niego wściekła, bo wszystko co miał w buzi wypluł przed siebie, przez co pobrudził jedną ze ścian w kuchni. A niecałe dwa miesiące temu mamie udało się w końcu przekonać tatę by ją odmalował.

1:0 frajerze.

Punktualnie o czternastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama pobiegła do przedpokoju, a ja zmarszczyłam brwi na jej reakcje.

- Idziemy do Twojego pokoju- wypowiedziała z uśmiechem przyjaciółka, stając w przejściu. Uniosłam brwi zdziwiona. Lena wywróciła na mnie oczami.- Po prostu rusz się.

Posłusznie ruszyłam za nią na górę. Lena stała przy moim biurku i rozpakowywała swoją kosmetyczkę. A w sumie to walizkę.

- Po co Ci to wszystko?- zapytałam zdziwiona. Zabrała z domu dosłownie wszystkie swoje kosmetyki.

- Plan jest taki- odwróciła się do mnie z uśmiechem na ustach.- Idziesz w tym momencie się umyć. Ja w tym czasie uczeszę siebie. Potem zaczniemy się malować.

- Nie wiedziałam, że mamy gdzieś wyjść- mówię.

Ona dalej się nie odzywa, tylko patrzy na mnie z czystym podekscytowaniem. Sięga ręką do szafki znajdującej się obok biurka i wyciąga stamtąd biały puchowy ręcznik, którym rzuca we mnie. W ostatnim momencie udaje mi się go złapać.

- No dalej!- pośpiesza mnie.

Nie komentując tego w żaden sposób, idę po prostu do tej łazienki. Zamykam za sobą drzwi i szykuje swoją ulubioną odżywkę do włosów o zapachu jagody. Następnie odkręcam ciepłą wodę i wskakuje pod prysznic.

Po około dwudziestu minutach wracam do swojego pokoju z turbanem na głowie. Spoglądam na Lenę, która właśnie psika swoje króciutkie włosy lakierem. Zaczesała je do tyłu i podoczepiała na całej ich długości jasne koraliki. Na koniec spsiała je mgiełką z brokatem. Usiadła na chwilę i odetchnęła głęboko.

- W porządku?- zapytałam podchodząc do lustra.

Ściągnęłam turban i złapałam w rękę szczotkę. Rozczesałam włosy, kątem oka zerkając na nią.

- Tak jak najbardziej- podeszła do biurka i sięgnęła po bazę pod makijaż.

- Nie uważasz, że to bardzo wczesna pora na takie szykowanie się?- pytam.

Widzę jak jej uśmiech się poszerza. Wzrusza ramionami i bierze do ręki pędzel i buteleczkę z podkładem.

- Musimy do wieczora być gotowe- mówi. W tym samym czasie wylewa troszkę podkładu na rękę i zamacza w nim pędzel. Rozsmarowuje go po całej twarzy na następnie sięga po gąbeczkę i wklepuje go delikatnie w twarz.

- Na co musimy być gotowe?- pytam po raz kolejny. Bo już na prawdę nie wiem czy nie zaczynam mieć demencji.

- Na niespodziankę.

***

Kiedy po sto pięćdziesiątym ósmym załamaniu nerwowym w końcu udaje mi się zrobić te pieprzone kreski na moich, jeszcze bardziej popieprzonych oczach, mam ochotę skakać ze szczęścia. Dzięki Bogu nie robię tego, a jedynie oddycham z ulgą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Uśmiech Na FotografiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz