Następnego dnia dostałam sms-a.
Lena:
Jutro 14:00 u Ciebie.
I to było tyle. Wpatrywałam się w ekran z uniesionymi brwiami. Gdyby chciała się spotkać tak po prostu, napisałaby to zupełnie inaczej. A ta wiadomość nie podlegała żadnej dyskusji. Musiało coś się stać.
Wczoraj razem z Tymonem wyszliśmy wcześniej bo rozwydrzona księżniczka zaczęła marudzić, że chce już wracać do domu. Stwierdziłam, że na jeden dzień mam dość z nim kłótni. Jednakże rano wstałam specjalnie wcześniej i podmieniłam cukier na sól. Jego reakcja gdy wziął pierwszego łyka kawy była bezcenna. Mama była na niego wściekła, bo wszystko co miał w buzi wypluł przed siebie, przez co pobrudził jedną ze ścian w kuchni. A niecałe dwa miesiące temu mamie udało się w końcu przekonać tatę by ją odmalował.
1:0 frajerze.
Punktualnie o czternastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama pobiegła do przedpokoju, a ja zmarszczyłam brwi na jej reakcje.
- Idziemy do Twojego pokoju- wypowiedziała z uśmiechem przyjaciółka, stając w przejściu. Uniosłam brwi zdziwiona. Lena wywróciła na mnie oczami.- Po prostu rusz się.
Posłusznie ruszyłam za nią na górę. Lena stała przy moim biurku i rozpakowywała swoją kosmetyczkę. A w sumie to walizkę.
- Po co Ci to wszystko?- zapytałam zdziwiona. Zabrała z domu dosłownie wszystkie swoje kosmetyki.
- Plan jest taki- odwróciła się do mnie z uśmiechem na ustach.- Idziesz w tym momencie się umyć. Ja w tym czasie uczeszę siebie. Potem zaczniemy się malować.
- Nie wiedziałam, że mamy gdzieś wyjść- mówię.
Ona dalej się nie odzywa, tylko patrzy na mnie z czystym podekscytowaniem. Sięga ręką do szafki znajdującej się obok biurka i wyciąga stamtąd biały puchowy ręcznik, którym rzuca we mnie. W ostatnim momencie udaje mi się go złapać.
- No dalej!- pośpiesza mnie.
Nie komentując tego w żaden sposób, idę po prostu do tej łazienki. Zamykam za sobą drzwi i szykuje swoją ulubioną odżywkę do włosów o zapachu jagody. Następnie odkręcam ciepłą wodę i wskakuje pod prysznic.
Po około dwudziestu minutach wracam do swojego pokoju z turbanem na głowie. Spoglądam na Lenę, która właśnie psika swoje króciutkie włosy lakierem. Zaczesała je do tyłu i podoczepiała na całej ich długości jasne koraliki. Na koniec spsiała je mgiełką z brokatem. Usiadła na chwilę i odetchnęła głęboko.
- W porządku?- zapytałam podchodząc do lustra.
Ściągnęłam turban i złapałam w rękę szczotkę. Rozczesałam włosy, kątem oka zerkając na nią.
- Tak jak najbardziej- podeszła do biurka i sięgnęła po bazę pod makijaż.
- Nie uważasz, że to bardzo wczesna pora na takie szykowanie się?- pytam.
Widzę jak jej uśmiech się poszerza. Wzrusza ramionami i bierze do ręki pędzel i buteleczkę z podkładem.
- Musimy do wieczora być gotowe- mówi. W tym samym czasie wylewa troszkę podkładu na rękę i zamacza w nim pędzel. Rozsmarowuje go po całej twarzy na następnie sięga po gąbeczkę i wklepuje go delikatnie w twarz.
- Na co musimy być gotowe?- pytam po raz kolejny. Bo już na prawdę nie wiem czy nie zaczynam mieć demencji.
- Na niespodziankę.
***
Kiedy po sto pięćdziesiątym ósmym załamaniu nerwowym w końcu udaje mi się zrobić te pieprzone kreski na moich, jeszcze bardziej popieprzonych oczach, mam ochotę skakać ze szczęścia. Dzięki Bogu nie robię tego, a jedynie oddycham z ulgą.
CZYTASZ
Uśmiech Na Fotografii
FanfictionHania jeszcze rok temu wiodła normalne życie. Wszystko jednak skończyło się z chwilą, kiedy u jej najlepszej przyjaciółki- Leny, zdiagnozowano śmiertelną chorobę. Od tamtego momentu dziewczyna stara się przelać na fotografie wszystko, co tylko się d...