Zdecydowanie najmniej ulubioną częścią jazdy autobusem według Ray'a jest fakt istnienia, osób które prawdopodobnie z pomocą machiny czasu, przeniosły się tutaj ze średniowiecza. Razem ze swoim przekonaniem, że mycie się raz w ciągu roku jest absolutnie normalne, a nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to szczyt higieny osobistej.
Powszechnie nazywani menele, (którzy nie wiedzieć czemu masowo respią się w autobusach, akurat wtedy kiedy Ray jedzie, lub wraca z wykładu) zanieczyszczali swoją obecnością powietrze, którym chcąc nie chcąc – musi oddychać.
Pokrótce mówiąc – smród w komunikacji miejskiej jest nie do wytrzymania.
Gdyby nie maseczka, którą Ray odnalazł w swojej kieszeni, wątpi czy dojechałby na miejsce przytomny. Natomiast Emma wydawała się tym nie przejmować. Cały czas uśmiechnięta kiwała się na boki nucąc pod nosem piosenkę, której słuchała. Oczywiście na swoich nowych słuchawkach, które przysłał jej Yugo.
Ray naprawdę nie wie jakim cudem ona jeszcze oddycha.
Kiedy dojechali na miejsce, chłopak wysiadł z autobusu, zdjął maseczkę i zaczął nabierać świeżego powietrza do płuc, jakby właśnie przebiegł sprintem maraton. Z drugiej strony Emma, tanecznym krokiem przeszła obok walczącego o tlen przyjaciela.
Normalny dzień z życia tej dwójki.
Zostało im jeszcze pół godziny do wykładu, więc Ray uznał, że kupią lody teraz, zamiast później się szwendać w poszukiwaniu słodyczy. Proponując ten pomysł, Ray spodziewał się, że Emma zamiast komplikować sytuację, poprosi go o kupienie jej jednej, małej gałki lodów czekoladowych, aby na spokojnie mogli zjeść zanim zacznie się ten czterogodzinny wykład.
Ale nie.
Emma zdecydowała się na wojnę.
Poprosiła o czterogałkowy deser z bitą śmietaną, polewą i owocami. To był pierwszy raz, kiedy Ray prawie się popłakał przykładając kartę do terminala. A ten niski, wredny, rudy pasożyt miał jeszcze czelność śmiać się cicho jak zobaczył rachunek.
Kiedy wyszli z lodziarni Ray zmroził Emmę wzrokiem, niczym deser lodowy jej gardło, gdy wzięła truskawkę do buzi.
– Jak ty zamierzasz to zjeść? – zapytał najbardziej wrednym tonem jaki mógł z siebie wydusić. Teraz będzie musiał błagać Normana o dofinansowanie, bo w przeciwnym razie umrze jako biedny student, który nie miał prawa odmówić swojej przyjaciółce deseru. Już widzi te wiadomości od matki „NA CHOLERĘ WYDAŁEŚ TYLE PIENIĘDZY W LODZIARNI?!".
– Normalnie – odpowiedziała uśmiechając się i biorąc do ust przysmak. Jadła małą, plastikową łyżeczką, na której widok Ray jeszcze raz się załamał. Spóźnią się na amen.
***
Jak bardzo mylił się myśląc, że się spóźnią. Nie dość, że jako pierwsi weszli na salę to jeszcze udało im się zająć najlepsze miejsca. Chociaż najbardziej dziwi go fakt, jakim cudem Emma zjadła tak gigantyczny deser w ciągu dziesięciu minut.
Magia rudych czy coś w ten deseń.
Chociaż teraz przynajmniej nie jest spóźniony i biedny. Teraz jest tylko biedny.
Ludzie powoli zaczęli się schodzić na salę.
Ray westchnął i wrócił do przeglądania telefonu.
Norman nic nie pisał.
Ostatnia wiadomość była z dzisiejszego ranka. Zawierała jedną emotkę, która wyrażała więcej niż tysiąc słów.
Zwykłą uśmiechniętą buźkę.
Tą buźkę, która wygląda, jakby za sobą trzymała nóż i miała ochotę dźgnąć cię nim w tyłek.
CZYTASZ
᯽Kiedy twój ziomek sypia z wykładowcą᯽ ~ norray
Fanfiction➪ 𝐅𝐥𝐮𝐟𝐟 ➪ 𝐇𝐮𝐦𝐨𝐫 ➪ 𝐔𝐧𝐢𝐯𝐞𝐫𝐬𝐢𝐭𝐲 𝐀𝐔 ➪ 𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞 𝐀𝐝𝐮𝐥𝐭 𝐓𝐡𝐫𝐞𝐚𝐝𝐬 Wyobraź sobie, że twój przyjaciel regularnie znika z waszego mieszkania na noc i pojawia się dopiero na następny dzień, nie mówiąc gdzie był, z kim, ani p...