4

243 23 2
                                    

Kiedy Emma usiadła już na miejsce, położyła się na ławce, z głową schowaną w skrzyżowanych ramionach. Serce biło w jej piersi szybciej, niż po tym jak zajęła pierwsze miejsce w biegu na sto metrów pod koniec liceum. Jej twarz była bardziej czerwona, niż jej włosy. Nawet bardziej niż żarówiasto czerwone pasemko na głowie jej brata.

Gdyby Oliver widział ją teraz, jak jest w takim stanie, prawdopodobnie powstrzymywałby się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. A potem mruknął jakąś braterską radę w stylu "Przynajmniej jesteś ładnym pomidorkiem".

– Co mi z bycia ładnym pomidorkiem, skoro w głowie mam scenki dla dorosłych z moim przyjacielem i profesorem na uczelni w roli głównej – mruknęła cicho do siebie. Jej głos na szczęście został zniekształcony przez materiał jej koszulki, dzięki czemu nikt jej nie usłyszał. Albo przynajmniej nie zrozumiał.

Spojrzała na Ray'a kątem oka. Czy był zły? Kiedy wracała na miejsce mogłaby przysiąc, że patrzył na nią morderczym wzrokiem. Tylko dlaczego?
Wtedy jej oczy spotkały się z oczami Ray'a.

Trwało to krótką sekundę, ale Emma od razu się wycofała i znowu schowała głowę w rękaw bluzy. Ludzie mówią, że oczy są zwierciadłem duszy. W takim razie dusza Ray'a musi aktualnie płonąć nienawiścią.

Dziewczyna czuła na sobie to przeszywające spojrzenie przez resztę wykładu.

***

– Dobrze moi drodzy, na dzisiaj to wszystko – głos profesora odbił się echem po drewnianych ścianach sali. Studenci zaczęli w pośpiechu chować przybory i głośno komentować temat dzisiejszego wykładu.

– Emma – dźwięk przypominający syknięcie opuścił usta czarnowłosego chłopaka, stojącego nad leżącą na ławce uczennicą – Wstawaj.

Przerażonej po kości dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko zebrała swoje rzeczy do kupy, wrzuciła niedbale do plecaka i czym prędzej skierowała się do wyjścia.
W głowie miała tylko jedną myśl, która uderzała o ścianki czaszki, schowanej pod rudą czupryną, rozbrzmiewając niczym dzwon.

"Ray mnie zabije".

Zdanie powtarzało się w jej mózgownicy jak zacięta płyta. Kiedy pakowała rzeczy, zaczęła wyobrażać sobie swoje płonące ciało, pod którym siedzą Ray i profesor Norman, zajadający popcorn. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy z jej ust zaczął wydobywać się głuchy mamrot mówiący to samo co zepsuty gramofon w głowie.

Jej celem w tym momencie było znalezienie się jak najdalej stąd.
Gdy tylko ujrzała wyjście, poczuła niewyobrażalną ulgę.

Ulgę, która natychmiastowo została przerwana kiedy usłyszała swoje nazwisko z ust Ratri'ego.

– Akagami! – serce stanęło jej w gardle. Emma powoli odwróciła się i zobaczyła białowłosego wykładowcę, który z ciepłym uśmiechem machał do niej tak aby podeszła.

Kontem oka dostrzegła, że Ray powoli ją mija, idąc w stronę wyjścia. Ciągle mordował ją wzrokiem.
Teraz chyba nawet bardziej niż wcześniej.

Emma odmawiając w głowie ostatnią modlitwę, ruszyła w stronę profesora.
– Masz witaminy, o których mówiłem ci wcześniej – melodyjny dźwięk jego głosu, zagłuszył na chwilę skołowane myśli dziewczyny.

Wykładowca podał jej prawie pełną szklankę, z której dobiegał cichy syk rozpuszczanych elektrolitów.
Studentka jeszcze chwilę wgapiała się w pomarańczowy płyn, zanim wzięła dużego łyka.

᯽Kiedy twój ziomek sypia z wykładowcą᯽ ~ norrayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz