1

148 5 0
                                    

26.07.2017
Anna
Obudziłam się o 6:21 w naga w łóżku. Dlaczego on mi to robi?- pomyślałam z łzami w oczach. O 8 miałam się wstawić na rozmowę o pracę. Nie widziałam nigdzie do okoła siebie Stanisława, postanowiłam że cicho wyjdę z pokoju i ucieknę od niego. Powinnam coś zjeść ale wiem że nic nie przełknę tak jak od 3 dni. Wyjęłam ciuchy z szafy, ubrałam się w nie a resztę złożyłam i schowałam do torebki gdzie znajdował się telefon, dokumenty i podkład. Potem wyszłam cicho z pokoju, gdy byłam już przy drzwiach usłyszałam krzyk za sobą.
(S- Stanisław, A- Anna)
S: A ty gdzie się wybierasz?!
Obróciłam się w stronę mężczyzny.
A: Idę na rozmowę o pracę...- Powiedziałam drżącym głosem.
S: Z tego co wiem to rozmowę masz o 8 a jest 6:40, a tak właściwie to gdzie ty będziesz pracować?
A: Nie twój interes!
S: I tak się dowiem bo to jest mój interes!- Powiedział z złością po czym zaczął iść w moją stronę, a ja zaczęłam powoli się cofać po chwili doszłam do ściany, nie miałam gdzie uciec bo stał już przed mną i złapał mnie mocno za nadgarstki.
A: Puść mnie! To boli!...
S: Ma boleć!- Krzyknął po czym jeszcze mocniej ścisnął nadgarstki.
A: Stanisław, proszę cię, puść mnie!...- Powiedziałam z łzami w oczach.
S: Zamilcz!- Krzyknął po czym uderzył mnie w policzek.
A: Ał...- Popłynęły mi łzy po policzkach.
S: Dobra puszczę cię ale nie waż się powiedzieć nikomu o tym i o 21 masz być w domu! - Puścił moje nadgarstki i odszedł w głąb mieszania.
Jak najszybciej ubrałam buty, wyszłam z domu i udałam się do samochodu gdzie zaczęłam płakać. Gdy już się uspokoiłam zrobiłam makijaż by zakryć siniaki na policzkach. Po zrobionych czynnościach pojechałam do pracy. O 7:25 dojechałam na miejsce, poprawiłam makijaż, zamknęłam samochód i udałam się do budynku. Byłam bardzo zamyślona, wchodząc po schodach wpadłam na bruneta wychodzącego zzarogu. Upadła bym ale w ostatniej chwili mnie złapał.
(W- Wiktor)
A: Prze... Przepraszam... Zagapiłam się...
W: Nic się nie stało, jestem Wiktor Banach, pracuje tu jako lekarz.- Powiedział stawiając mnie na podłogę po czym podał mi rękę na powitanie.
A: Anna... Anna Reiter.- Powiedziałam po czym potrząsnęłam lekko ręką bruneta na powitanie.
A: Też mam pracować tutaj jako lekarz.- Dodałam po chwili.
W: Mój kolega, Artur Góra który jest również szefem stacji mówił mi że mam oceniać dziś nową panią doktor, to chyba o panią chodziło. Muszę już lecieć, jak coś to będę w bistro, do zobaczenia!
A: Do zobaczenia...
Stałam tak jeszcze chwile patrząc się w miejsce w którym stał brunet, spodobał mi się, ale STOP przecież mam męża- pomyślałam. Gdy już się otrząsnęłam weszłam do środka gdzie postanowiłam poszukać gabinetu szefa. Po drodze natknęłam się na brunetkę. Postanowiłam się zapytać gdzie znajduję gabinet.
(M- Martyna)
A: Prze... Przepraszam gdzie znajdę gabinet doktora Góry?
M: Trzeba wejść schodami w górę potem pierwsze drzwi na lewo.
A: Dziękuję, tak przy okazji Anna Reiter jestem.- Podałam dłoń na powitanie.
M: Martyna Kubicka.- Odpowiedziała po czym lekko potrząsnęła moją rękę.
A: Muszę lecieć, do zobaczenia!- Powiedziałam odchodząc.
M: Do zobaczenia!
Poszłam na górę po czym stanęłam przed drzwiami gabinetu szefa stacji. Zawahałam się lecz po chwili niepewnie zapukałam. Gdy usłyszałam "proszę" po drugiej stronie drzwi chwyciłam za klamkę i otworzyłam wrota dzielące pokoje.
(Ar- Artur)
Ar: Dzień dobry, niech pani siada.-Wskazał na krzesło stojące na przeciwko biurka.
A: Dzień dobry...-Odpowiedziałam siadając na wskazanym krześle.
Ar: Przyszła pani na rozmowę o pracę prawda?
A: T.. Tak...- Powiedziałam jąkając się z nerwów.
Ar: Spokojnie, ciasteczko?- Otworzył pojemnik z ciastkami i skierował go w moją stronę.
A: Nie, dziękuję.- Lekko się uśmiechnęłam.
Ar: Mogłaby pani zacząć już dziś? Wie pani, brakuje lekarzy...
A: Oczywiście!- Przerwałam mu.
Ar: Niech pani zostawi papiery, później je obejrze a teraz niech pani idzie się przebrać, strój jest w szafce, gdyby rozmiar nie pasował proszę przyjść to wymienimy.- Podał mi kluczyk do szafki.
A: Darujmy sobie te pani, Anna.- Podałam mu rękę.
Ar: Artur.- Lekko potrząsnął moją ręką.
A: Tu są wszystkie papiery.- Podałam mu teczkę.
Ar: Jasne, dziś będziesz jeździła z Martyną Kubicką, Piotrem Strzeleckim i Wiktorem Banachem, Wiktor będzie cię oceniał.
A: Martynę i Wiktora już poznałam.
Ar: Super, leć się przebrać bo o 8 zaczynasz dyżur a jest 7:45
A: Dzięki, do zobaczenia!
Ar: Do widzenia.
Poszłam się przebrać, strój pasował idealnie ale cały czas musiałam chodzić w bluzie ponieważ koszulka była z krótkim rękawem a wtedy było mi widać siniaki na nadgarstkach. Gdy już się przebrałam poszłam do bistro gdzie siedział Wiktor i pił kawę. Podeszłam do niego.
A: Mogę się dosiąść?
W: Jasne, pięknie wyglądasz w tym stroju.
A: Dzięki.- Powiedziałam, zaśmiałam się i usiadłam.
W: Z kim dziś jeździsz?
A: Z tobą, Martyną i Piotrem.
W: Może cię oprowadzę po bazie i przedstawię cię reszcie ratowników? Póki jeszcze nie mamy dyżuru.
A: Jasne, chodźmy.
Wiktor oprowadził mnie po bazie i zapoznał z resztą, zostało nam jeszcze parę minut do rozpoczęcia pracy.
Wiktor
Od początku Anna mi się spodobała, postanowiłem ją bliżej poznać.
W: Może opowiesz mi coś o sobie?
A: Okej.- Usiadła na kanapie.
A: No to tak, np. Mam 20 letniego brata, Krystiana, po studiach wyjechałam do Stanów gdzie odbiłam staż w jednym z najlepszych szpitali tam, w wieku 15 lat dowiedziałam się że mam raka...- Zatrzymała się na chwilę a jej oczy się zaszkliły.
W: Najważniejsze że go pokonałaś.- Przytuliłem ją.
A: 4 Lata temu zmarła moja mama, też na raka, wtedy... Poznałam Stanisława mojego obecnego męża.
W: Masz męża?
A: Tak...
A: Mam nadzieję że nie na długo bo nie wytrzymam...- Szepnęła lecz ja jednak to usłyszałem.
Myślałem czemu Anka powiedziała że dłużej z nim nie wytrzyma, z zamyśleń wyrwał mnie jej piękny głos.
A: Może teraz ty mi coś o sobie opowiesz?
W: Mam córkę Zosię, na studiach poznałem moją byłą żonę, Elę która zginęła w Himalajach gdy Zosia miała 8 lat, od tamtego czasu jeżdżę karetką, mam przyrodniego brata, Beniamina.
Gdy tak opowiadaliśmy o sobię nie zauważyliśmy że zaczęliśmy dyżur, dopiero gdy usłyszeli głos Julii Rudej zorientowaliśmy się że zaczęliśmy już pracę.
(R- Julia Ruda)
R: 21S zgłoś się!
A: 21S zgłaszam się!
R: Duszności, Ulica ***** 4
A: Przyjęłam! Jedziemy!
Idąc do karetki zawołała przez radio Martynę i Piotrka. Reszta dyżuru minęła spokojnie, Anna popełniała malutkie błędy, gdy dyżur dobiegł końca poszedłem do Artura powiedzieć mu o ocenie, w środku ujrzałem Ankę która siedzi na krześle i prawie nie zauważalnie się trzęsie. Poszedłem bliżej i stanąłem obok niej, ona momentalnie popatrzyła się na mnie, w jej pięknych oczach było widać lekki strach. Po chwili odezwał się Artur.
Ar: A więc czy mogę przyjąć panią doktor?
W: Oczywiście! Oceniłem ją na 4+, popełniła malutkie błędy, ale jest naprawdę zdolna.
Ar: W takim razie... Witam na pokładzie pani doktor!- Wstał i wyciągnął do niej rękę.
Anna uśmiechnęła się, wstała i zrobiła to samo po czym potrząsnęła lekko ręką Artura.
Anna
Wyszliśmy z pokoju szczęśliwi, poszłam się przebrać, gdy to zrobiłam poprawiłam makijaż i zamierzałam ku wyjścia z bazy. Po chwili zatrzymało mnie krzyczenie mojego imienia, odskoczyłam lekko w bok, przypomniała mi się poranna akcja z Potockim, na samą myśl zebrały mi się łzy. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Wiktora idącego w moją stronę, zaczęłam szybko się cofać mając przed oczami mojego miejmy nadzieję że niedługo byłego męża. Nagle natrafiłam na przeszkodę w postaci ściany, mocno uderzyłam się w nią i syknęłam z bólu po czym zjechałam po ścianie plecami i chwyciłam się za tył głowy. Odrazu podbiegł do mnie zmartwiony Wiktor.
W: Anka! Wszystko w porządku?
A: Tak...
W: Pokaż mi głowę, boli?
A: Nie...
W: Anka! Mów prawdę!
Nie kontrowanie zaczęłam się trząść, tak już mam gdy się denerwuje albo ktoś podniesie głos.
W: Spokojnie, nie bój się, boli cię coś? Czemu zaczęłaś się cofać?
Nic nie odpowiedziałam tylko schowałam twarz w rękach i zaczęłam cicho płakać.
W: Hej, nie płacz wszystko będzie dobrze.- Powiedział i mnie przytulił na jego dotyk lekko odskoczyłam.
Wiktor
Zauważyłem że na mój dotyk Ania lekko odskoczyła ale postanowiłem nie drążyć narazie tematu. Po chwili poczułem jak moja koszulka robi się mokra od łez.
W: Spokojnie Aniu, chodź, poczekasz na kanapie a ja się przebiorę, pójdziemy na badania do mojego kolegi Michała i sprawdzimy czy nic ci nie jest a potem pójdziemy do mnie na kolację, co ty na to?
Ania odsunęła się od mnie, przetarła oczy i kiwnęła twierdząco głową. Pomogłem jej wstać a ona poszła na kanapę. Gdy już się przebrałem, objąłem ją i poszliśmy do gabinetu Michała.
Anna
Wiktor zapukał a po chwili zza drzwi usłyszeliśmy słowo "proszę" więc weszliśmy do środka. Po otworzeniu drzwi moim oczom ukazał się mój stary dobry przyjaciel Michał Sambor.
(Mi- Michał Sambor)
A: Michał?! To naprawdę ty?!
Mi: Anka?! Co ty tu robisz?!
W: To wy się znacie?
A: Tak, Michał jest moim przyjacielem, gdy wyjechałam do Stanów kontakt nam się urwał, od tamtego czasu się nie widzieliśmy.
Mi: Zaraz zaraz... Wy jesteście razem! Prawda?- zawołał uśmiechając się.
W: Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
A: Właśnie.
Mi: Tak tak, chodzicie przytuleni, przecież na kilometr widać że jesteście razem.
A: Michał, daj spokój.
Mi: No dobra, co was do mnie sprowadza?
W: Ania cofała się i uderzyła tyłem głowy w ścianę.
Mi: Dobra zrobimy ci badania, poczekajcie na korytarzu, zaraz ktoś do was podejdzie.
A: Dzięki.- Powiedziałam po czym wyszłam na korytarz zostawiając Wiktora i Michała w pokoju.
Wiktor
Wiem że na takie wyniki chwilę się czeka, postanowiłem powiedzieć Michałowi o moich zamiarach by przyspieszył trochę wyniki. Akurat Anna zostawiła nas samych.
W: Michał dałbyś radę przyspieszyć te wyniki? Chcę zabrać dziś Anię na kolację.
Mi: Uuuuu, nie no jak tak to jasne.- powiedział po czym roześmiał się.
W: Dzięki.- Powiedziałem po czym wyszedłem z pokoju i dołączyłem do Ani siedzącej na krześle.
Po chwili zabrali Anię na badania a ja czekałem na korytarzu, po 30 minutach wróciła, czekając na wynik poopowiadaliśmy jeszcze różne rzeczy o sobię by bliżej się poznać. Naszą rozmowę przerwał Michał który odebrał już wyniki.
W: I co?
Mi: Wygląda na to że wszystko jest w porządku.- Powiedział patrząc na wyniki.
A: Dzięki, miło było cię znów spotkać Michał.
Mi: Nie ma za co, mi też było miło.
Wyszliśmy z szpitala szczęśliwi że nic poważnego się nie stało.
Anna
Po wyjściu z szpitala pojechaliśmy do domu jego autem, moje zostało na parkingu. Gdy dojechaliśmy chciałam wysiąść ale Wiktor mnie zatrzymał po czym sam wysiadł i otworzył drzwi od mojej strony.
A: No, no prawdziwy dżentelmen z pana panie doktorze!
W: Dla takiej pięknej kobiety trudno nim nie być.
Uśmiechnęłam się, czułam że Wiktor się w mnie podkochuje zresztą, ja w nim też. Gdy weszliśmy do domu, Wiktor krzyknął imię swojej córki lecz ta nie dała znaku życia, zdenerwowany szybko zdjął buty i poszedł jej szukać, ja zrobiłam to samo, po chwili weszłam do kuchni, zobaczyłam karteczkę na lodówce, postanowiłam przeczytać
Jutro mam sprawdzian z biologii, zostałam u Izy na noc by się pouczyć mam nadzieję że się nie gniewasz, na przeprosiny zrobiłam kolację.
Zosia ♡
Zawołałam Wiktora, po przeczytaniu stwierdził że z jednej strony cieszy bo mamy cały dom dla siebie. Oprowadził mnie po swoim domu po czym powiedział bym usiadła więc posłusznie to zrobiłam. Po chwili przyniósł jedzenie i nalał wino. Na widok prowiantu zrobiło mi się niedobrze, od paru dni tak miałam. Odrazu pobiegłam do łazienki, Wiktor pobiegł za mną. Gdy już skończyłam otworzyłam drzwi a przed nimi stał zmartwiony mężczyzna.
W: Aniu, wszystko dobrze?
A: Tak... - Podniosłam ręcę do góry by poprawić włosy na moje nieszczęście podwinęły mi się rękawy i było widać siniaki. Wiktor odrazu je zauważył.
W: Aniu, pokaż mi nadgarstki na chwilę.
A: Dlaczego?
W: Gdy podniosłaś ręce do góry zobaczyłem coś dziwnego.
A: Pewnie ci się wydawało.
W: Pokaż, szybciutko.
Niechętnie podwinęłam rękawy, było widać całe posiniaczone ręce.
W: Anka! Kto ci to zrobił!?
Momentalnie rozpłakałam się i wtuliłam się w mężczyznę, on odrazu przytulił mnie mocno.
W: Spokojnie, przy mnie jesteś bezpieczna, powiedz, kto ci to zrobił?
A: M... Mój... Mąż...
W: Dopadnę go!
A: Wiktor... O... On jest niebezpieczny...
W: Pokaż resztę, wiem że to nie wszystkie.
Posłusznie podwinęłam bluzkę do góry, pod nią był ogromny siniak.
W: Masz gdzieś jeszcze?- powiedział zmartwiony.
Zmyłam makijaż i odwróciłam się do Wiktora a po policzkach spływały mi łzy.
W: Jezu Aniu, chodź do mnie.- Otworzył ramiona a ja odrazu się w nie wtuliłam.
A: Mam jej jeszcze na udach...
W: Ciii, nic ci tu nie grozi, chodź, pójdziemy na kanapę i wtedy wszystko mi opowiesz.
Spojrzałam na zegarek wskazywał 20:54 a przecież o 21 miałam być w domu bo inaczej Potocki da mi popalić.
A: Wiktor, miło było ale muszę wracać do domu...- Po tych słowach zaczęłam się trząść.
W: Nie pozwolę ci wrócić do tego tyrana, śpisz u mnie, a teraz chodź, wszystko mi opowiesz.
A: N... No dobrze...
Poszliśmy do salonu gdzie usiadłam na kolanach Wiktora jednocześnie wtulając się w jego ramiona.
A: Gdy moja mama zmarła... Długo nie mogłam się pozbierać... Miałam depresję... Stanisław pomógł mi z niej wyjść... Po miesiącu oświadczył mi się, potem wzięliśmy szybki ślub i zamieszkaliśmy razem... Potem było piekło...
Po tych słowach rozpłakałam się jeszcze bardziej.
W: Hej, nie płacz, jestem tu, pomogę ci się od niego uwolnić, co było dalej?
A: Gdy zamieszkaliśmy razem... Zaczął sprawdzać moje wiadomości... Gdy dostałam pracę... Poszedł do mojego szefa... I... Powiedział że mam problemy psychiczne... Zwolnili mnie... Potem... Zamykał mnie... Zaczął bić... Molestować... Gwałcić...- Z każdym słowem coraz bardziej łamał mi się głos.
W: Jezu Aniu... Nie wiedziałem... Pomogę ci w rozwodzie.
Po tych słowach zadzwonił telefon mój telefon, na wyświetlaczu widniał napis. "Potocki" gdy to zobaczyłam zrobiło mi się słabo. Wiktor widząc moje źle samopoczucie odrazu się zorientował kto dzwoni.
A: To on...
W: Spokojnie, jesteś strasznie blada, boli cię coś?
A: Słabo mi...- Szepnęłam.
W: Połóż się, przyniosę ci wodę.
Położyłam się na kanapie, nie zemdlałam ale byłam blisko to raczej z stresu. Po chwili przyszedł do mnie Wiktor szklanką wody w ręku. Podniosłam się powoli i napiłam.
W: Anka, jesteś cała blada, kiedy ostatni raz coś zjadłaś?
A: 3 dni temu...
W: Anka! Czy ty się głodzisz?!- podniósł głos.
A: Nie krzycz na mnie...- odwróciłam się do oparcia kanapy i zaczęłam się niekontrolowanie trząść.
W: Przepraszam, ale zrozum nie możesz się głodzić... Spójrz na mnie, proszę...
Niepewnie się odwróciłam i popatrzyłam w jego oczy potem podniosłam się do pozycji siedzącej i pociągnełam go by usiadł obok mnie.
A: Nie głodzę się... Stanisław... On nie dawał mi jeść ani pić... Odtąd na widok jedzenia robi mi się niedobrze...
W: Anulcia musimy to zgłosić na policję.
A: On i tak się wszystkiego wyprze!...- powiedziałam zrozpaczona.
W: Nie bój się, zrobię wszystko by wsadzić tego tyrana do więzienia.
A: Dziękuję...- Powiedziałam po czym pocałowałam go namiętnie w podziękowaniu a Wiktor oddał mój pocałunek po czym zaczął go pogłębiać a ja nie stawiałam oporu pomimo że znałam go tylko parę godzin. Wiktor wziął mnie za rękę i zaprowadził do sypialni gdzie kontynuowaliśmy nasz pocałunki. Nagle mężczyzna zaczął podwinąć moją koszulkę do góry, po chwili znalazła się ona na podłodze, tak samo jak reszta garderoby. Później pozostaliśmy w samej bieliźnie lecz nie na długo, Wiktor sprawnym ruchem ją zdjął, ja również zrobiłam to samo z jego. Po chwili oddaliśmy się sobię a nasz pokój wypełniały westchnienia.

Wiktor i Anna, Miłość Od Pierwszego Wejrzenia Przetrwa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz