- Marinette, szybciej!- krzyknęła moja mama.
Właśnie pakuje swoje rzeczy, ponieważ moi rodzice zdecydowali się mnie sprzedać. Tak, dobrze czytacie. Sprzedali swoje dziecko.
- Marinette, pan Agreste czeka!- zabrałam swoje dwie walizki, bo resztę mieli dostarczyć do jego rezydencji w najbliższym czasie.
Zeszłam na dół i zobaczyłam moich byłych już rodziców, rozmawiających z mężczyzną, który za mnie zapłacił.
- Dzień dobry.- przywitał się mężczyzna. Dopiero wtedy dokładniej mu się przyjrzałam. Miał siwe już włosy, niebieskie oczy, był wysoki oraz miał szczupłą sylwetkę.
- Dzień dobry...- mruknęłam cicho. On tylko podszedł do mnie, zabrał moje walizki i kazał mi iść za nim. Nawet nie miałam okazji pożegnać się z rodzicami i z moją siostrą, która jest teraz w przedszkolu i nie ma o niczym pojęcia. Po prostu jak wróci, to mnie już nie będzie..Chociaż w tej sytuacji, nie wiem, czy w ogóle chciałabym się z nimi żegnać. Sprzedali mnie za pieniądze, to boli. Mimo wszystko to przy nich stawiałam pierwsze kroki, uczyłam się pisać i czytać, wypowiadałam pierwsze słowa. Przy nich uczyłam się jeździć na rowerze i wszystkich podstawowych czynności. Jednak jak widać dla nich, to nic nie znaczyło. Mieli to gdzieś. Boli to jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę, że jestem ich pierwszym dzieckiem.
Może, po prostu, tak naprawdę nigdy mnie nie chcieli?
Te i inne podobne myśli krążyły po mojej głowie. Nawet nie zorientowałam się kiedy dotarliśmy na miejsce. Bez słowa wyszłam z limuzyny, chcąc skierować się po mój bagaż. Nie zdążyłam tego zrobić, gdyż ochroniarz, lub kierowca byli już w połowie drogi do rezydencji z moimi rzeczami.
- Panienka zamierza iść do domu?- z zamyślenia wyrwał mnie męski głos. Spojrzałam się w stronę, z której usłyszałam pytanie. Ujrzałam niebieskookiego mężczyznę. Nie odpowiadając na pytanie, ruszyłam w stronę drzwi.
Po przekroczeniu bramy, moim oczom ukazał się piękny ogród. Ładny duży trawnik z krzewami przy bramie, gdzieś w oddali zauważyłam skrawek fontanny. Powoli stawiałam kroki przed siebie, kierując się do drzwi głównych.
Pchnęłam je, a następnie ukazał mi się typowy obraz bogatych ludzi. Przeważały barwy bieli, szarości i czerni, było sporo marmuru oraz bardzo dużo przestrzeni. Na wprost od drzwi frontowych były ogromne białe schody, a na ich końcu portret rodzinny składający się z trzech osób. Przepięknej blondynki, zapewne matki. Była szczupła, miała długie lśniące blond włosy oraz duże szmaragdowe oczy, jej twarz była smukła i podłużna, a kości policzkowe były dosyć mocno widoczne. Tuż obok stał mężczyzna, ten sam który mnie kupił, głowa rodziny, jak przypuszczam. Na tym portrecie miał jeszcze brązowe włosy, był uśmiechnięty, a jego niebieskie oczy były skierowane na kobietę i błyszczały radością, miłością, podziwem i dumą. A po środku stoi dziecko. Niczym mała kopia swojej matki, miał taki sam odcień jasnego blondu, zielone oczy oraz uroczo zaróżowione policzki.
- To zdjęcie z przed 10 lat. Wtedy jeszcze nie osiwiałem.- zaśmiał się lekko mężczyzna.- Ta kobieta obok to moja żona, poznasz ją przy kolacji, za to ten chłopak to nasz syn. Ma na imię Adrien, teraz jest jeszcze rok starszy od ciebie. Zaprowadzić cię do twojego pokoju?
- Tak, poproszę. Ale jak to "jeszcze rok"?- byłam lekko zmieszana.
- Za tydzień ma 17 urodziny i w ten dzień wraca do domu.
- A gdzie jest teraz?- miałam świadomość, że może nie powinnam była o to pytać. Ale chyba mam prawo wiedzieć, dlaczego ten człowiek mnie kupił. Czułam, że może być to związane właśnie z jego synem, Adrienem.

CZYTASZ
Przeznaczona~~~Miraculum
FanfictionZostałam poproszona o moją kontynuację książki, która miała tylko prolog, opublikowany w 2017 roku. Więc jeśli jesteś ciekawy/a, to zapraszam.