*1*

81 1 0
                                    

Dlaczego to znów się dzieje?

Zrobiłem kilka kroków, zanim znów spojrzałem na swoje stopy. Myśli rozchodziły się echem po mojej głowie. Znów zaczynałem odczuwać te dziwne uczucie, towarzyszące mi już od dawna. Tym razem po rozmowie z mamą. Podszedłem bliżej okna.

Nie zawsze tak doskwierało, czasem czułem wręcz euforię, kumulacje szczęścia, nie mając do tego większych powodów.

Teraz, czuję się jakby na moich barkach spoczywał czyjś los. Decyzja o życiu i śmierci, a przecież dowiedziałem się tylko o przeprowadzce.

Niestety, towarzyszący temu smutny wzrok matki wbił się we mnie niczym ostrze noża, a zimny metal ochładzał skrzepniętą krew na nowej ranie.

I widziałem to! Pomimo jej delikatnego uśmiechu, po prostu widziałem.

Mnie również będzie ciężko opuścić to miejsce. Na Boga, przecież się tu wychowałem, niestety nie mam najmniejszej szansy na dalszą naukę w naszej wsi.

- Gabe, jesteś tam? - usłyszałem głos Dana.

Dan zaopiekował się mną i mamą po odejściu taty. Jest naprawdę fajny, lubię go. Nigdy nie wywierał na mnie presji, jeśli chodziło o szkołę czy inne sprawy, traktuje go jak kumpla, ale wiedział, że nigdy nie zastąpi mi prawdziwego ojca.


Czasem nawet mi go brakowało. Pamiętam ten moment, kiedy razem z mamą wracaliśmy od cioci i znaleźliśmy go w garażu.. Był martwy, duża ilość alkoholu i tabletek nasennych nie było główną przyczyną. Z resztą po jego śmierci, każdy był zdziwiony co mogło go skłonić do samobójstwa. Teorie niektórych nawet mnie śmieszyły, bo nie mieli co robić tylko wygłaszać wyssane z palca historie.


Tata zawsze był uśmiechnięty, ale ja wiem że tak naprawdę się wcale nie cieszył.

Zawsze kiedy obok niego przechodziłem, zawsze kiedy był w pobliżu, odbierałem te dziwne uczucie. Te złe, które teraz mnie męczy po smutnym spojrzeniu mojej matki.

Lecz tamto było silniejsze, czasem fizycznie potrafiłem poczuć co on czuje. Do teraz pamiętam jak u cioci zwijałem się z bólu. Dosłownie, moja głowa była jak bomba która zaraz miała eksplodować. Na pożegnanie tamtego dnia, jak wyjeżdżaliśmy powiedział mi coś czego nigdy nie zapomnę.

 Po prostu uwierz w to. Nie ważne jak inne będzie od tej szarej rzeczywistości.


Obdarował mnie jeszcze tylko tym smutnym uśmiechem. I już nigdy więcej nie usłyszałem jego głosu, ani nie zobaczyłem tego uśmiechu, za którym czasem tęsknię.

- Gabriel do cholery!- podniesiony głos Dana i uderzanie w drzwi wyrwało mnie z zamyślenia.

Podniosłem się z podłogi i ruszyłem otworzyć drzwi.

Przede mną stał zdezorientowany mężczyzna.


- Przepraszam, nie chciałem krzyczeć.

-Nic się nie stało.- podrapałem się po karku i zaprosiłem go do swojego pokoju.

- Wiem, że to dla ciebie trudne Gabe, ale... - Dan zaczął swój wykład.

-Nie, wszystko jest dobrze.- uśmiechnąłem się ciepło.- Cieszę się, że w końcu coś się zmieni.

-No cóż skoro tak to odbierasz, to dobrze, ale zawsze możesz przyjść jeśli coś będzie Cię męczyło.- odpowiedział zmieszany.

Odwrócił się i zmierzał w kierunku drzwi, gdy nagle się zatrzymał.

- Wyjeżdżamy po jutrze, spakuj się dobrze młody?

- Tak Dan... dzięki, że jesteś.- kolejny raz się uśmiechnąłem.


Byłem naprawdę zadowolony, bo ilekroć słyszę o ojczymach-pedofilach lub innych świństwach, zbiera mi się na wymioty. On był szczęściem w nieszczęściu. Jakkolwiek to brzmi. Odwzajemnił mój uśmiech i opuścił mój pokój. Zostałem sam z moimi myślami. Znów.


Pozytywem tej sytuacji jest, że nie będę musiał nadrabiać czegoś w szkole. Zacznę od nowego roku po wakacjach. Mam nadzieję, że poziom nauczania w nowej szkole będzie przynajmniej niewiele wyższy od tego w tej, do której chodziłem dotychczas. Negatywem... że wakacje się prawie kończą...


BelieveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz