*2*

24 1 0
                                    

Pomijając fakt, że mieszkają tu moi dziadkowie, starsze ciocie i reszta rodziny i ten że zmarł tu tata, to właściwie nic nie trzyma mnie przy tym miejscu. Jako, że zostałem poinformowany o przeprowadzce dwa dni przed nią nie miałem wiele czasu na cokolwiek. Dobrze, że w ogóle raczyli mi powiedzieć, kto wie może obudził bym się nie wiadomo gdzie i dostawszy nakaz, zaczął normalnie funkcjonować.

- Aaa widzę, że nasz Gabe jak zwykle uśmiechnięty.- usłyszałem starszy kobiecy głos.


Najwidoczniej uśmiechałem się mimowolnie rozmyślając o porwaniu mnie przez własną matkę.


- Cześć babciu. - uśmiechnąłem się, zabierając jej część toreb z zakupami.

- Słyszałam, że się przeprowadzacie..

- Nie musisz naprawdę... Jest mi z tym dobrze.- przerwałem jej jeszcze zanim zaczęła mówić.

Uśmiechnęła się tylko, ale gdy nasze spojrzenia się spotkały jej twarz posmutniała.

- Jesteś bardzo mądrym chłopakiem, mam nadzieje, że twoje wybory będą rozsądniejsze niż...- jej głos się załamał.

- Niż... mojego ojca?

- Martwię się o ciebie.


Znów.


Czułem jak jej troska uderza we mnie, próbując wedrzeć się do mojego nastoletniego serca. Dostać się tam i zostawić trochę swojego rozsądku i doświadczenia.


- Nie masz o co, jestem już duży, poradzę sobie.- uśmiechnąłem się podając jej zakupy przed bramą do domu.

-Jestem tego pewna. Trzymaj się wnusiu. - pokiwała mi ręką i zniknęła za drzwiami.


Dopisywała mi ładna pogoda, więc postanowiłem troszkę dłużej wracać ze sklepu. Przynajmniej okazja, żeby w ten piękny dzień zapamiętać tą okolicę jak najlepiej.



Jako, że naszą wieś i najbliższą okolicę nie zamieszkiwało wiele osób w moim wieku, byłem przyzwyczajony do towarzystwa starszych ludzi. W szkole też było nas niewiele. Kilka kolegów i koleżanek przewinęło się obok mnie, ale zawsze gdy byłem w ich obecności czułem się dziwnie. To już nie był smutek, jak z tatą, a na pewno nie radość. Czułem zażenowanie. Bijące od nich uczucia, były dla mnie po prostu żałosne. Udawanie, że czuje się coś innego, da się poznać po mimice twarzy i wielu innych czynnikach, a co dopiero jeśli się to po prostu czuje.


A o tym powiedziałem tylko raz i tylko jednej osobie. Od tamtej pory wiem, że jeśli coś jest inne, odchodzi od normy i rzeczywistości nie jest brane na poważnie. Ludzie wezmą Cię za wariata, albo za dziecko, które próbuje wmówić coś rodzicom, żeby nie dostać kary. A ja po prostu chciałem, żeby ktoś mi pomógł i wytłumaczył. Myślałem, że to jest normalne, że każdy czuje czy ktoś jest smutny, wesoły, ale nie. Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć, tylko to co na wierzchu, bo nie chce im się szukać czyjegoś smutku głębiej. Z czasem po prostu do tego przywykłem i już nie traktuje tego jak kary, nie wiadomo skąd i nie wiadomo od kogo.


- Wróciłem!- krzyknąłem rozbierając buty w przedpokoju.


W salonie zastałem mnóstwo kartonów, mniejszych, większych. Wszystkie jakoś podpisane. Wyminąłem je aby dotrzeć do kanapy, którą właśnie wynosiło dwóch krępych mężczyzn.


- Hej młody!- usłyszałem rozbawiony głos Dana. -Leć się położyć jutro rano wcześnie wyjeżdżamy.

- Czemu tak wcześnie?- zapytałem lekko znudzonym głosem.

- Boo jeest mnieej koorków.- odpowiedział, próbując być tak samo znudzonym jak ja.


Uśmiechnąłem się tylko i ruszyłem w stronę swojego pokoju. W małym pomieszczeniu stało mnóstwo pudeł a na końcu, w rogu, leżał materac, na którym miałem spać. Zapowiadała się ciężka nocka, ale przetrwałem to.


Rano obudziłem się z bolącymi plecami. Szybko się ogarnąłem i po zapakowaniu reszty pudeł byliśmy gotowi do drogi. Pod nasze mieszkanie przyszła babcia z dziadkiem.


- Do zobaczenia, pamiętajcie, że zawsze jesteście tu mile widziani.- Powiedziała.

- Gabe...- usłyszałem za sobą szept dziadka.

Podszedłem do niego bliżej.

- Gabe, pamiętaj uwierz. 

Spojrzałem na niego. Był zmartwiony. Przytaknąłem tylko i ruszyłem w stronę samochodu. Jego spojrzenie dawało mi broń do ręki, abym mógł się bronić. Wzrok babci budował wokół mnie mur, którego nie była w stanie zniszczyć najmocniejsza armia. Pokiwałem im tylko i rzuciłem przyjazny uśmiech, żeby zaraz wsiąść do pojazdu. Poczułem jak wypełnia ich ulga.




BelieveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz