Ekhem 18+ tak trochę
W końcu to sobie uświadomił, chociaż był to trochę niefortunny czas, przecież on ma dziewczynę...
- Hej jesteś tam? - zapytał trochę się niepokojąc po chwilowym braku odpowiedzi z strony czarnowłosego.
- Tak jestem - odpowiedział cicho i smutnie.
Złotooki to wyczuł, lecz na razie wolał go odpędzić od chęci samookaleczenia.
- Możesz odłożyć tą żyletkę, proszę? - zapytał łagodnie.
- N-nie mogę - odpowiedział szorstko, wolał ją mieć przy sobie mimo wszystko.
- A jeśli powiem, że zrobię jedną rzecz jakąkolwiek będziesz chciał? - próbował jakoś przekonać chłopaka.
Ten chwilę się zastanowił, po czym postanowił się zgodzić na propozycję:
- No dobra, odłożę ją - powiedział po czym rzucił żyletkę przed siebie.
Słyszący to Erwin lekko się uśmiechnął, cieszył się, że już nic mu nie zagraża.
- Okej, a teraz mógłbyś opowiedzieć mi co się stało, gdy mnie nie było? - zapytał, jak najdelikatniej umiał.
- Jeśli się nie będziesz złościć - pociągnął nosem.
Nie wiedział o co może chodzić mu. Co niby takiego mogło się stać...
- Nie będę, obiecuje
Capela powoli zaczął opowiadać wszystko co się stało. Jednak co chwilę płakał, bo nie umiał opanować swoich emocji. Erwin, tylko uważnie wszystkiemu się przysłuchiwał, nic nie mówił. Próbował przetrawić wszystko co mu powiedział czarnowłosy, choć było to dla niego trudne.
- I tak mi nie wierzysz, prawda? - zapytał wciąż płacząc.
- Wierze naprawdę wierze, ale trochę tego dużo - odpowiedział, nie chciał by chłopak znów sięgnął po żyletkę i coś sobie zrobił.
Chwilę posiedzieli w ciszy, która Dante się nie podobała. Przez to miał więcej czasu nad myśleniem o negatywnych rzeczach... Aż w pewnym momencie czarnowłosy powoli wstał i obrócił się w stronę klamki.
- Otwieram - szepnął.
Chłopak po drugiej stronie drzwi na te słowa również wstał i lekko się odsunął. Capela lekko przekręcił kluczyk w zamku i pociągnął za klamkę. Po czym pierwsze co zrobił to podbiegł do stojącego przed nim siwowłosego. Przytulił go mocno wiedząc, że ten mu wierzy, ale też wiedząc, że nigdy nie będzie jego. Erwina to trochę zaskoczyło, ale oddał czułość.
Po około dwóch minutach w końcu się puścili.
- Znajdziemy rozwiązanie na ten problem na pewno, tylko zaraz potem zabijam Die, bo to istny debil. Nie pozwolę by cię znowu skrzywdził - uśmiechnął się lekko.
Dante również podniósł kąciki ust, ale nadal było widać, że coś go trapiło.
- Co to była za rzecz, którą chciałeś bym zrobił? - zapytał, myśląc, że o to chodziło chłopakowi i trafił w dziesiątkę.
- Taka jedna... Zamkniesz oczy? - spytał lekko zestresowany, ale też podekscytowany.
- Mhm - mruknął i spełnił prośbę, nie wiedząc czego się spodziewać.
Czarnowłosy po cichu na palcach udał się w kierunku niższego. Będąc coraz bliżej czuł, jak jego serce bije szybciej. Jego wcześniejsze przypuszczenia się właśnie spełniły. Trochę się schylił by jego twarz była na wysokości drugiego. Wolno i delikatnie zbliżył swoje trochę mokre usta od płaczu do tych różowiutkich. Nie obchodziło go teraz, że to było niesłuszne. Miał szanse to ją wykorzystał.
CZYTASZ
Mój zakładnik, którego muszę bronić przed samym sobą - Pastela
FanfictionJest opowiadanie o Pasteli. Wątek może być trochę WayTooDank, więc na końcu będzie na pewno wyjaśnienie wszystkiego. Ogólnie to Erwin myśli nad szybkim sposobem na zarobek i wpada na genialny pomysł... Co może pójść nie tak?