Prima (I)

95 10 33
                                    

Szum morza kołysze splątanymi myślami niczym łodziami niesionymi na grzbiecie wzburzonych fal. Płuca wypełnia słony zapach powietrza, który jakby osadza kryształki soli na języku. Przegryzając ich przykry smak, na osłodę można jedynie podziwiać bezgraniczny horyzont. A przynajmniej tyle, ile jest nam dane z niego zobaczyć, bo przecież człowiekowi nie jest pisane objąć wzrokiem bezkresu morza. To, co kryje się za polem widzenia, pozostaje odległą dla nas wiedzą, tajemnicą natury. Choć jest ona tak intrygująca, jej zagadka niesie ze sobą ziarno lęku, kiełkujące w obliczu bezwzględnej i dzikiej siły, niczym horyzont, niemożliwej do dostrzeżenia w jej całej krasie.

Im dłużej się nad tym zastanowić, tym bardziej zdaje się, że w każdym starciu człowieka z przyrodą, ostatecznie jest on przytłoczony przez jej potęgę. Choćby zbudował najpiękniejsze gmachy, których wieże pięłyby się ku muśnięciu nieba, te nigdy go nie dotkną. Choćby zbudował najszersze mury, latami pogrubiane warstwa po warstwie, na nic się to zda, gdy grunt pod nimi osłabnie. Woda w końcu wniknie w fundamenty i cierpliwie będzie je wypłukiwać, aż do dnia, w którym runą. Choćby tysiące rąk pracowały wspólnie, by zbudować najwybitniejszą budowlę, fortecę nie do zdobycia, pomnik ludzkiego wysiłku i determinacji... To z perspektywy natury, taki 'popis' mógłby być co najwyżej tym, czym dla nas jest zamek z piasku. W każdej chwili mógłby zostać zdmuchnięty przez wiatr, zmyty przez falę, czy opaść na nietrwałym gruncie. Bo czymże jest ludzki wysiłek w obliczu sił tak niepowstrzymanych jak przeznaczenie i czas? A jeżeli ludzkość stanowi wobec natury kupkę piasku, to czym jest życie jednej osoby? Powiedzieć, że ziarenkiem, byłoby naciągnięciem, mówimy o dziesiętnych, nie, setnych, a może i mniejszych ułamkach tego, ile stanowi ziarenko piasku. Więc co w tym świecie znaczy bunt jednego człowieczka przeciwko tym niepowstrzymanym siłom? Czym jest jego trud, uczucie czy marzenie? Jeśli wszystko co przyszło nam w tym życiu zdobyć, może być z łatwością wyrwane z rąk, to czy jest sens, by o to walczyć...?

Te pytania zadręczały młodego Minho, gdy jego obiecująca kariera lekkoatletyczna została gwałtownie wstrzymana przez nawrót astmy z dzieciństwa. Przez ostatnie dziesięć lat swojego życia zdążył zrobić setki wyrzeczeń na rzecz celu, który, jak miało się okazać, może nigdy nie będzie już w zasięgu jego rąk. Sytuacja typu beznadziejnego. Na początku nie dochodziło to do niego, był po prostu osłupiały przez tę wiadomość. Jednak teraz, podczas wpatrywania się w horyzont podczas przeprawy promem, utożsamiał się z klifem, który wynurzał się nad morską głębinę. Fale rzeczywistości uderzały w niego gwałtownie i z brutalną siłą wyrywały fragmenty jego myśli, po czym ciągnęły je w otchłań poczucia bezsensu. To pewnie dlatego, że podróż niesamowicie mu się dłużyła, a pochłaniająca nuda sprowadzała myśli na złe tory. Od wielu lat nie miał czasu na żadne wycieczki tego typu, jednak fakt, że jechał na swój 'urlop rekonwalescencyjny', nie napawał go zbytnim entuzjazmem.

Cały ten wyjazd był dla niego krótkim przebłyskiem tego, czym jego życie miało się zaraz stać. Z dala od swojego klubu sportowego, niezdolny do podjęcia treningu, a jednocześnie nękany nowinkami o ciekawych wydarzeniach, które go właśnie omijały i o kolejnych sukcesach jego rywali. Wszystko rzetelnie opisywane w wiadomościach na czacie przez owych 'rywali', ale zarazem bliskich przyjaciół - bliźniaków Hwang. Yeji i Hyunjin, którzy na co dzień uwielbiali z nim sobie nawzajem dogryzać, aktualnie bardzo martwili się o Minho. Nie dając po sobie poznać, próbowali zająć jego myśli nieustającymi wiadomościami o lekko uszczypliwym charakterze. Yeji pisała mu:

> Chociaż z trudem przechodzi mi to przez gardło, to już mi cię brak.

> Wszystkie twoje fanki i fani, którzy przychodzili na arenę ci kibicować, już zdążyli się przerzucić do Teamu Jinnie. Tak to mu nadmuchało ego, że chyba zaraz pęknie.

Sand CastlesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz