Peter... don't do this to me, please... / Irondad

652 17 6
                                    

16 latek siedział na podłodze w łazience i patrzył jak czerwona ciecz skapuje na białe kafelki między jego nogami. Nie wiedział jak inaczej mógł sobie poradzić z myślami o May i Nataszy.

May umarła 3 miesiące temu, natomiast Romanoff 5 dni temu. Peter chodził bardzo przygnębiony przez ten czas i mimo widocznej chęci Starka do tego by mu pomóc, on wolał być sam. Do czasu..

Głupio było mu iść teraz do Pana Starka skoro przez prawie tydzień ignorował go i to, że naprawdę chciał przy nim być. Wiec poradził sobie w inny sposób.

Samobójstwo. To jedyne co w tej chwili chciał zrobić. Wiec zrobił głęboką ranę na żyłach. Krwi zaczęło być więcej. Peter zamknął oczy i czekał na powolną smierć.

Natomiast Stark w tym momencie szukał Petera po całej wieży by ponownie zapytać czy wszystko w porządku.

- Jarvis, gdzie jest Peter ? - spytał AI kiedy nie znalazł chłopaka.

- Peter Parker jest w łazience na 10 pietrze i właśnie próbuje popełnić samobójstwo. Jego tętno zaczyna zanikać przez ilość utraconej krwi pana Parkera.

Stark przerażony biegł do łazienki w której znajdował sie Peter przy okazji zaciągając ze sobą Rogersa, żeby pomógł mu z Peterem. Oboje wyważyli drzwi i zobaczyli Petera w kałuży krwi.
Miliarder klęknął obok chłopca i podniósł jego głowę.

- Peter... nie rób mi tego, prosze... - szepnął do pół przytomnego Petera.

- Wiem, przepraszam Panie Stark.. - również wyszeptał chłopiec i jego oczy ponownie się zamknęły.

- Steve, pomóż mi zanieść go do skrzydła szpitalnego! Gazem! - dodał kiedy zobaczył spanikowanego Kapitana Amerykę.

Mężczyźni podnieśli Petera i biegiem zanieśli go do skrzydła. Tam Doktor Strange rzucił jakieś zaklęcie, które zatamowało krwawienie.

- Jest nieprzytomny. Za pewne będzie jeszcze przez kilka godzin spał. Przynieśliście go chwile przed końcem. - powiedział ze smutkiem Strange.

Rogers i Strange wyszli ze skrzydła, natomiast Tony został i złapał bruneta za rękę delikatnie ściskając.

Jego dzieciak leżał podłączony do kroplówki. I Stark uważał, że to wszystko jego wina. Nie wiedział czemu Peter to zrobił. Tony ścisnął dłoń nastolatka trochę bardziej. Chciał żeby Peter wiedział, że jest przy nim.

- Czemu do mnie nie przyszedłeś dzieciaku ? Wiesz, że oddałbym wszystko zebys czuł się dobrze... - głos Starka się załamał kiedy wypowiadał ostatnie słowa.

- Potrzebujesz kogoś lepszego niż ja.. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego... - wypowiedział po chwili ciszy Tony. - Nie potrafię nawet dopilnować abyś czuł się lepiej..

Tony siedział przy Peterze dzień i noc, dopóki się nie obudził. Kiedy to się zdarzyło, Stark pierwszy raz pokazał komuś swoje łzy. Po prostu siedział przy łóżku Petera i płakał jak dziecko.

Chłopak nie wiedział co robić. Przeprosić ? Przytulić go ? Powiedzieć ze wszystko jest dobrze ? Nie wiedział.

- Panie Stark.. Wszystko jest okej.. N-niech Pan n-nie płacze... - szeptał łamiącym się głosem Peter. - P-przepraszam Panie Stark...

Miliarder popatrzył na dzieciaka z żalem, miłością i smutkiem w oczach. Strasznie się bał o Parkera, ale nie chciał mu tego pokazać.

- Czemu chciałeś to zrobic ? Czemu po prostu do mnie nie przyszedłeś ? Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Wiec czemu..? - spytał Stark.

Peter nie odpowiedział na pytania. Nie wiedział jak to ubrać w słowa. „No hej panie Stark, czuje się źle i chce się zabić, ale po tym jak pana zlewalem to mi głupio" ? Nie było to za mądre.

Stark widział ze Peter się nad czymś zastanawiał. Chciał żeby powiedział mu dlaczego to zrobił. Dlaczego próbował odejść..

- Powiedz to. Po prostu powiedz mi czemu do mnie nie przyszedłeś. - zarządał Tony.

- Co miałem zrobić ? Przyjść i powiedzieć, że chce umrzec ?! Ze chce się zabić ?! - zapytał podnosząc ton. Chciał się podnieść do siadu, ale zatrzymała go ręka starszego.

- Chociażby. - westchnął i popatrzył smutno na Petera. - Kocham cię Bambi. Bardziej niż kogokolwiek innego. Chce być przy tobie kiedy ty sobie nie radzisz. Pozwól mi na to. Po prostu mnie do siebie dopuść. - swoją wypowiedz zakończył błagalnym tonem głosu.

Peterowi było wstyd. Po prostu było mu bardzo wstyd. Był tak załamany, że nie widział, że rani Pana Starka.

- Przepraszam Panie Stark... - szepnął i spuścił głowę w dół. - Przepraszam, że pana odepchnąłem od siebie...

Peter mowiac to miał łzy w oczach. Bylo mu szkoda Tony'ego.

- Jest okej dzieciaku, tylko następnym razem mów mi jeśli coś się dzieje, dobrze ? - starszy pogłaskał Parkera po włosach i pocałował w czoło.

- Dobrze panie Stark. Naprawdę pana przepraszam... - Peter zamknął oczy kiedy Stark zaczął bawić się jego włosami.

Chłopak naprawdę nie chciał żeby Tony cierpiał. Żałował swojej decyzji, żałował również, że odrzucił pomocną dłoń pana Starka.

- Już nie musisz przepraszać. Zapisałem cie do psychologa. Skierowanie do psychiatry dostaniesz po wizycie. Będzie dobrze Petey, obiecuje. Na pewno nie dziś ani nie jutro. Może dopiero za kilka lat słońce, ale będzie dobrze. - Stark starał się pocieszyć Petera. Chłopak uśmiechnął się do niego.

- Dziękuje. Z całego serca dziękuje, za to, że pan przy mnie jest. Bardzo pana kocham. - nastolatek ścisnął Starka z całej siły.

- Pete... nie mogę oddychać. - zaśmiał się brunet na co chłopak od razu poluzował uścisk i się zaśmiał.

- Przepraszam. - powiedział śmiejąc się cicho.

Tony przysiągł sobie, że nawet jeśli miałby umrzeć, jego dzieciak wyzdrowieje. A on sam zawsze przy nim będzie. Taka w końcu rola ojca, prawda ?

***

Tym razem Irondad i problemy psychiczne Petera. Mogę starać się nadal pisać jakieś wypociny jeśli chcecie :)) miłego dnia/wieczoru/nocy.

shoty starker/irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz