Rozdział 1

47 10 0
                                    

Connor Pov

Siedziałem przed jedną z pokoi w szpitalu. Diana miała wypadek samochodowy. Prawie ją potrącono. Znaczy samochód nie jechał tak rozpędzony, by stało się coś bardzo poważnego. Chociaż ma skręconą kostkę i jest cała poobijana. Musi jeszcze zostać na badania. Jako jej starszy brat miałem prawo się martwić i nie zamierzałem wychodzić ze szpitala, dopóki nie będę mógł z nią porozmawiać. 

Poczułem jak coś wibruje mi w kieszeni mojej bluzy. Ktoś dzwonił. Spojrzałem na wyświetlacz . Była to moja mama. 

- Cześć mamo - powiedziałem zmęczony. 

- Synuś słyszałam co się stało! Mówiłam, żeby została tam z nami na wsi, bo w mieście same problemy! Chyba na zawał zejdę! - wręcz krzyczała. 

W tle mogłem też usłyszeć głos taty, który mówił, żeby się uspokoiła. 

- Spokojnie. Policja powiedziała, że dostaniemy odszkodowanie bez większych rozpraw sądowych. Kierowca również nie był zbulwersowany i przyznał się do winy. Di może zostać u mnie, niech ukończy to liceum. Jest już prawie dorosła - tłumaczyłem spokojnie. 

- Prawie to duża różnica. Ma dopiero 16 lat! Jeśli jeszcze raz coś jej się stanie, to wraca tu do nas i będzie dojeżdżać autobusami do szkoły. Serio Connor, nie żartuje - ostrzegła mnie mama. 

- Dobrze mamo. Będę już ją pilnował w 100%. Muszę kończyć, bo za chwilę pewnie będę do niej wchodzić. Zadzwonię jutro i pozdrów tatę. Pa - rozłączyłem się. 

Diana to była moja młodsza siostra. Zamieszkała ze mną w moim mieszkaniu, gdy tylko ukończyła podstawówkę. Dostała się do swojego wymarzonego liceum, ale musiałaby wtedy dojeżdżać dwoma, albo trzema autobusami. Wtedy ja, wymarzony i ukochany brat, zaproponowałem przeprowadzkę do mnie. Mam 21 lat, więc nasza różnica wieku, nie jest jakaś super duża. 

Wtedy ze sali wyszedł jakiś starszego wieku lekarz. Szybko wstałem. 

- Więc? Jak z nią będzie? - zapytałem. 

- Przez tą noc zadecydujemy czy będzie musiała zostać na parę dni. Teraz jest na lekach znieczulających i zasnęła, więc lepiej nie przeszkadzać pana...

- Siostrze - dokończyłem. 

- Skoro jest pan bliską rodziną naszej pacjentki, to proszę podejść do pokoju 302. Będzie tam nasz lekarz po zmianie. Proszę powiedzieć, że jest pan od doktora Kordiańskiego i ma pan podpisać dokumenty co do tej pacjentki - miło się uśmiechnął. 

 - Oczywiście. 

Odszedłem i zacząłem szukać numeru. Spojrzałem się na godzinę. Było po 24. Myślałem, że zasnę. Nie piłem kawy od godziny 14, albo 15. 

Z wielkim zmęczeniem wreszcie znalazłem owy pokój i zapukałem. Nic. Pukam kolejny raz. Cały czas nic. Czy aby na pewno nie pomyliłem pokoi? Nie. Jak byk jest napisane 302. Wkurzyłem się i po prostu otworzyłem drzwi. W tym momencie ktoś również je otworzył i wręcz wpadłem w tej osoby klatkę piersiową. Lekko przechyliłem głowę do góry. Mogłem ujrzeć mężczyznę, który chyba był lekko starszy ode mnie. Był coś na wzór szatyna, chociaż kolor jego włosów przypominał też lekko ciemniejszy blond. Chyba dopiero wstał, bo poprawiał sobie włosy. 

Moja złość od razu przeszła. Był to mój typ. O cholera. 

- Dzień dobry? Sorki, ale spałem. Nie robiłem tego od 48h i myślę, że zrozumiesz - powiedział. 

Jego głos zabrzmiał w całym moim ciele. Kurwa. Co się dzieje Connor? 

- Em...dokumenty muszę podpisać. Jestem od doktora...Kordiańskiego i mam podpisać dokumenty na temat Diana Flork - starałem się skupić. 

- Zapraszam - uchylił drzwi i pokazał, że mam wejść. 

Był to zwykły pokój z kanapą, telewizorem i biurkiem, które było zawalone papierami. Mężczyzna wyciągnął segregator i podał mi kartkę. Usiadłem naprzeciw niego i  zacząłem wypełniać dokument. Kątem oka cały czas się na niego patrzyłem i napatrzeć się nie mogłem. 

- Jesteś jej bratem? - zapytał. 

Widocznie czytał uważnie, to co pisałem. 

- Ta. Pełnie nad nią opiekę, bo rodzice mieszkają gdzie indziej - podrapałem się w tyłu głowy oddając dokument. 

- Ciekawe - lekko przetarł oczy. - Chociaż masz szczęście, że nic jej nie jest. 

- Czy ty aby na pewno jesteś lekarzem? - zaśmiałem się. - Wyglądasz strasznie młodo. 

- Dziękuje za komplement. Ale niestety jestem lekarzem na stażu. Nie polecam, na stażu masz strasznie dużo roboty - również się zaśmiał. 

O Boże ten śmiech był cudowny. Chociaż i tak wiedziałem, że to zauroczenie na 5 sekund i jutro mi minie. Jak zwykle. 

- To ja już nie będę ci przeszkadzać. Miłego spania. Do widzenia - powiedziałem wstając. 

- Chyba raczej dobranoc - zaśmiał się, a ja zamknąłem drzwi. 

Cicho westchnąłem. Co jak co, ale ładny to on był. I miły również. 

Wyszedłem ze szpitala mijając salę Di. Jutro się z nią zobaczę. 

~~~ 

Leżałem w łóżku  i cały czas nie mogłem przestać myśleć o tym tajemniczym doktorze. Minął dzień od naszego spotkania. Był taki...ugh! 

Przetarłem oczy, a następnie wszystko napisałem siostrze. Ku mojemu zdziwieniu jeszcze nie spała i szybko mi odpisała. 

Larwa: Chyba wiem o jakiego doktora Ci chodzi 

MojGejowyBrat: ? 

Larwa: Nazywa się Liam, albo Leon. Widziałam na plakietce, ale nie pamiętam dokładnie. Coś na l. Podawał mi leki niczym pielęgniarka shsh. Chcesz może żebym podała mu twój numer? 

MojGejowyBrat: Pff no na pewno. Nawet tego nie próbuj robić! Lepiej powiedz mi kiedy podawał ci te leki 

Larwa: Hmmm w sumie to niedawno. Chyba po 17 

MojGejowyBrat: Także jutro przychodzę do szpitala o tej godzinie. Szykuj się na odwiedziny siostra ;)) A teraz dobranoc, idź spać bo jutro ci przyniosę lekcje 

Larwa: Tak, tak. Sam idź spać staruszku 

Parsknąłem do telefonu, a następnie go odłożyłem. Powoli zacząłem rozmyślać o moich jutrzejszych planach zobaczenia nieznajomego doktora.... 

~~~

Tak, dostałam weny! Mimo to, że co miesiąc mam próbne i zgłosiłam się dwóch konkursów to jakoś chce mi się pisać shshs

Dajcie znać czy wam się podoba i chcecie następne części, to mogę jeszcze dzisiaj wstawić :DD




Doctor?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz