Mężczyzna leżał w łóżku wsłuchując się w dźwięk szalejącej za oknem burzy. Gwiżdżący wiatr, błyski i huki, uderzające krople o szybę i parapet sprawiały, że dodatkowo nie mógł usnąć. Od dobrych dwudziestu minut przewracał się z boku na bok próbując usnąć. Bezskutecznie. Ilekroć zamykał oczy widział te same obrazy, grozę.
Widział swoją żonę, syna i ojca w ruinach miasta. Nie istniejącej już Sokovii. Miasto było polem bitwy Avengers i Ultrona. Zostało doszczętnie zniszczone, gdy tylko upadło. Gdy kurz opadł zobaczył ją, grozę i zniszczenia. Wszystkie budynki, ulice, ogródki, rynek były zniszczone. To było jedno wielkie gruzowisko. Rozpoczęły się poszukiwania ocalałych jak i tych, którzy zginęli. Dwa dni. Tyle zajęło mu odnalezienie bliskich. Byli martwi. Jego ojciec trzymał w ramionach jego żonę i syna, tak jakby chciał ich uchronić przed bólem. Widok martwej rodziny wstrząsnął mężczyzną, który klęcząc nad ich martwymi, zimnymi ciałami poprzysiągł zemstę. Ten widok, martwej rodziny i zniszczonego miasta wyrył mu w pamięci potworne obrazy, które towarzyszą mu do dziś.
Mężczyzna przeniósł wzrok na elektroniczny zegarek stojący na szafce. Za dwadzieścia trzecia w nocy. Cudownie. Idealna pora na nie spanie. Przewrócił się na plecy i patrzył pustym wzrokiem w sufit. Gdy błyskawica ponownie rozświetliła pokój niczym błysk aparatu, stwierdził, że skoro nie może spać wypije szklankę ciepłego mleka z miodem. Zrzucił kołdrę i stanął bosymi stopami na chłodnej drewnianej podłodze. Ubrał kapcie i szlafrok po czym ruszył do kuchni. Szedł niemal w całkowitych ciemnościach korytarzem bazy Avengers, którą co chwila rozświetlały błyski a huk zdawał się wprawiać podłogę w drżenie. Będąc na miejscu wyjął z lodówki mleko, by przygotować sobie napój. Był nie świadomy czyjejś obecności niemal obok. W drzwiach prowadzących na taras stał inny mężczyzna. Miał na sobie tylko koszulkę na ramiączkach i jakieś spodnie od piżamy. Stał bosymi stopami na zimnej podłodze, zupełnie tak jakby tego nie czuł. Metalowa ręka mężczyzny zdawała się odbijać błyski, błyskawic. Patrzył na szalejącą burzę za oknem. Jego powodem do nie spania również były koszmary.
Za każdym razem we śnie widział te same rzeczy. Czerwień, ból i uczucie jak macki ośmiornicy oplatają się wokół niego boleśnie a następnie całkowicie przejmują nad nim kontrolę. HYDRA.To właśnie ona była jego koszmarem. Każde zabójstwo dokonane jego rękami wracało, gdy spał. Choć tłumaczył sobie, że to wina HYDRY i tego, że prali mu mózg nie potrafił tego zapomnieć. Te właśnie dokonane przez niego okropności, wyryły mu w pamięci potworne obrazy, które towarzyszą mu do dzisiaj.
W czasie gdy jeden z nich stał w drzwiach prowadzących na taras, drugi zamierzał zrobić sobie mleko z miodem. Sięgnął po łyżeczkę do miodu, która nagle upadła na blat robiąc hałas. Wtedy mężczyzna przy oknie odwrócił się gwałtownie, zauważając tamtego.
-Nie śpisz?-Zapytał patrząc na mężczyznę w kuchni, który już wiedział, że James również cierpi z powodu koszmarów.
-Nie.-Odpowiedział brunet.-Koszmary, James?-Odpowiedziała mu cisza.-Mnie co noc męczy widok mojej martwej rodziny i zniszczonej Sokovii. Te wspomnienia nie pozwalają mi spokojnie spać. Ciebie męczy HYDRA i Zimowy?
-Tak.-James powoli szedł w kierunku Zemo, który na niego czekał.-Nie mogę spać. Znowu.
Zemo doskonale wiedział, że Barnes nie czuje się najlepiej. W tym momencie było go bardzo łatwo spłoszyć. Zbyt łatwo. Obawiał się tego. Nie chciał by jego jedyny towarzysz niedoli zostawił go samego w tej ciemnej kuchni.
-Rozumiem.-Na usta Zemo wpłynął mały pół uśmiech na widok bruneta.-Napijesz się mleka z miodem? Podobno pomaga zasnąć.
James zdawał się rozważać każde wypowiedziane przez niego słowo. Zupełnie tak jakby obawiał się, że to tylko iluzja a już po chwili znowu będzie sam ze swoimi koszmarami.
CZYTASZ
Nightmares // Zemo and Barnes
FanficMimo, że obaj nienawidzili się nawzajem to jedno ich łączyło. Koszmary. Nawiedzały ich co noc spędzając sen z powiek. Wystarczył jedno przypadkowe spotkanie by wiele granic zostało obalonych. One shot Helmut Zemo x James Barnes