𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 12

69 1 0
                                    

Doszłam do naszego dormitorium. Położyłam się na łóżku. I zaczęłam przeżywać to co właśnie się wydarzyło. Co to kurwa było? Prawie przeruchałam się z największym wrogiem. A on ma do mnie słabość? Nie chce mi się w to wierzyć.
Rozebrałam się z koszuli Dracona i wsadziłam do swojej walizki. Dziwne, że pozwolił mi ją zatrzymać. Chociaż, nie mogę narzekać. Położyłam się do łóżka, cały czas myśląc o sytuacji, która zdarzyła się przed chwilą.
Minęło może z 10 minut i do pokoju wbiegła Pans.
-Wszystko okej? Wiesz jak mnie przestraszyłaś?
Czemu nie mówiłaś wcześniej, że źle się czujesz?
-Odpowiadając na wszystkie: tak, przepraszam i jakoś nagle mnie złapało. Ale wzięłam już tabletki, więc powinno być dobrze - odpowiedziałam.
-A jak z Draco? -spytała.

𝘖 𝘬𝘶𝘳𝘸𝘢. 𝘛𝘰 𝘫𝘶ż 𝘱𝘰 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘪 𝘱𝘰 𝘯𝘪𝘮 𝘵𝘢𝘬ż𝘦.

-Co z Draco? -stwierdziłam, że zagram bezpiecznie.
-No jak Cię tu przyniósł.
-Ach, tak... Przyniósł mnie... -nie miałam pojęcia co on nazmyślał.
-Pamietasz cokolwiek? -spytała. -Chociaż, jak masz pamiętać - odpowiedziała sama sobie. -Mówił, że gdy Cię zanosił, byłaś nieprzytomna.
-Pamiętam tylko, że spotkałam go jak szedł do toalety -wymyśliłam coś na poczekaniu
-Draco powiedział, że jak wracał do klasy -zmieszała się.
O cholera.
-No faktycznie... Szedł z toalety. Przepraszam, jeszcze leki nie działają tak mocno -położyłam głowę z powrotem na poduszkę.
-Dobrze, odpoczywaj. Dziś i tak zajęcia są odwołane, bo jest trening quidditcha.
-Macie tu drużynę? -zapytałam.
-Tak, Draco jest szukającym, a Theo pałkarzem.
-Ale super. Nigdy o tym nie mówili.
-Może będziesz chciała przyjść? - spytała z iskierką nadzieji w oku.
-Jasne, Pans -uśmiechnęłam się.
-Ty tutaj odpoczywaj, a ją idę do chłopaków -powiedziała podchodząc do drzwi.
-Baw się dobrze -krzyknęłam za nią.
Przypomniało mi się o rysunku od Theo. Postanowiłam go wyciągnąć. W całości prezentował się tak:

 W całości prezentował się tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Był śliczny. Taki prosty, a zarazem tak dziwny. Ciekawe czy ma jakieś znaczenie?

Postanowiłam się zebrać i też pójść do chłopaków. Wcisnę kit, że już jest w porządku. Wychodząc z pokoju, natknęłam się na Mattheo.
-Ava?
Nie odpowiedziałam tylko go minęłam.
-Theo mi powiedział. O sytuacji.
Nie zatrzymałam się ale on kontynuował dalej:
-Chciałem przeprosić. -złapał mnie za rękę. -Wysłuchaj mnie proszę. Naprawdę tego żałuję. A to przyjście do Ciebie napewno nie pomoże mi w ponownym zdobyciu Twojej sympatii. Ale wiedz tylko, że jest mi cholernie przykro, bo naprawdę byłaś pierwszą osobą, która widząc nazwisko Riddle nie uciekała ani nie odwracała się plecami. Nigdy nie patrzyłaś na mnie przez pryzmat ojca. Wiedz, że naprawdę to cenię. Jesteś naprawdę ważną dla mnie osobą. Jak już pewnie zauważyłaś lub domyśliłaś się, jestem uzależniony od alkoholu. Przez to właśnie mnie wylali. Bo po pijaku zabiłem człowieka rozumiesz? -wtedy zauważyłam, że po jego policzku spłynęła łza. -Byłem w amoku. Nie widziałem co robię. Pokłóciłem się z kumplem. W kieszeni miałem akurat nóż myśliwski. Zacząłem wymachiwać nim przed twarzą kolegi, grożąc mu przy okazji. Powiedział wtedy coś o odwyku. A ja dźgnąłem go prosto w serce. Teraz wiem, że chciał mi pomóc. Wczoraj ta sytuacja mi się przypomniała. Przez co się upiłem do tego stopnia, że chciałem rzucić się z Wieży Astronomicznej. Naszczęście Wy tam byliście, przez co zapobiegliście tragedii. Wtedy Cię wyzwałem. Potem przez to, że Cię wyzwałem, upiłem się jeszcze bardziej. Zrozumiem jeśli nie będziesz ze mną rozmawiać, ale jesteś moją jedyną przyjaciółką, jedyną osobą, która wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, a ja tak bezczelnie i bezmyślnie ją odtrąciłem.
Przepraszam -to ostanie słowo powiedział łamiącym się głosem.

W tym momencie po prostu go przytuliłam. Nie sądziłam, że on przechodzi przez tyle spraw naraz. Zdobył się na naprawdę szczere wyznanie.
-Mattheo...
-Przepraszam, że zabrałem Ci tylko czas -zwiesił głowę.
-Mattheo ja... Nie wiedziałam...
-Nie miałaś jak wiedzieć. Ale nie przejmuj się. No nic ważnego. Po co ja właściwie Ci to mówię? Przepraszam, odrazu mogłem zapomnieć o wybaczeniu...
-Kto tak powiedział? -spytałam uśmiechając się do niego.
-Co? Wybaczasz mi? -zapytał z niedowierzaniem.
-Oczywiście, wspólnie znajdziemy rozwiązanie Twojego problemu. Tylko obiecaj mi jedno - powiedziałam.
-Słucham.
-Jeśli coś będzie się działo, jakiekolwiek podobne myśli lub coś niepokojącego wpadły Ci do głowy, odrazu do mnie przyjdź okej? - spojrzałam mu w oczy.
-Jasne, dziękuję Ava -przytulił mnie mocno. -Jesteś najlepsza na świecie.
-Wiem, Mattheo, wiem - odpowiedziałam z uśmiechem.
-A w ogóle, dokąd szłaś?
-Idę właśnie do chłopaków, idziesz ze mną? -zaproponowałam.
-To chyba nie jest dobry pomysł...
-Zaczniecie od nowa. Będzie dobrze, zobaczysz.
-Skoro tak mówisz -odparł i poszedł za mną.
Zapukałam do drzwi pokoju numer 7. Usłyszałam ze środka zaproszenie, więc razem z Mattheo weszliśmy do środka.
-Hej ludzie -powiedziałam.
-Hej kochana! -krzyknęła Pans.
Wzrok Blaise'a, potem całej reszty skierował się za moje plecy.
-Co on tu robi? -spytał Draco.
-Pomyślałam, że możecie zacząć znajomość od nowa.
-Nie ma mowy -odparł Theo. -Po tym jak Cię potraktował, mamy się z nim kumplować?
-Tak myślałem... Mówiłem, że to nie jest zbyt dobry pomysł -odpowiedział smutno Riddle. -Ale i tak dzięki za chęci -odwrócił się i wyszedł.
Gdy schował się za rogiem, zwróciłam się do nich:
-Naprawdę? Nie mogliście się chociaż postarać? On serio chciał dobrze.
-On chciał dobrze? -zapytał Blaise. -Ty siebie słyszysz?
-No właśnie. Proszę Cię Ava, jeszcze się na nim nie poznałaś? -odezwał się Draco. -Jesteś zbyt łatwowierna i zbyt dobra dla takich ludzi.
-Oj dobra, nie zajmujmy się już Riddle'm  -wypaliła Pansy. -Mam dużo ciekawszą historię. Skoro jesteście wszyscy to ją opowiem. Jestem tak ciekawa waszych reakcji!
-Odpowiadał -zaciekawił się Theo.
-Jak dziś na lekcji wyszłam do kibla, to oczywiście poszłam do naszego ulubionego -spojrzała na mnie. -I nagle usłyszałam coś w rodzaju męskiego jęku. Czaicie, że ktoś się chyba jebał w szkolnym kiblu. I to w kabinie obok mnie! -krzyknęła.

𝘖 𝘬𝘶𝘳𝘸𝘢.

Popatrzyliśmy porozumiewawczo na siebie. Na twarzy Dracona zagościł lekki uśmiech, który szybko zakrył rękawem.
Nikt z nas nic nie powiedział.
-Co macie takie miny? -zapytał Theo zwracając się w naszą stronę.
-Ja... Ja też to słyszałam - odpowiedziałam szybko jakąś głupotą.
-Nieźle... -rzekł Blaise.
-Ach, te młodsze roczniki... -odparł Draco półszeptem, spoglądając mi w oczy.
-Wy nie umiecie się bawić -zasmuciła się Pansy.
-A w ogóle... -zaczął Theo. -Czy piękne panie zechciałaby towarzyszyć nam w treningu quidditcha?
-Z miłą chęcią -odpowiedziałam z uśmiechem.
Dawno temu jeździłam na mecze z rodzicami. Byliśmy na jednym dość ważnym. Były to jakieś mistrzostwa czy coś takiego. Co prawda nie kojarzę jakie to były drużyny, ale pamiętam to, że byłam tam też z Malfoy'em. Mieliśmy może po 10 lat. Po tym jak Draco zrzygał się na głowę jakiejś ważnej osobistości z Ministerstwa, już nigdy więcej go nie zabraliśmy. To był jeden jedyny raz, kiedy pojechaliśmy razem. Potem, to częściej ja jeździłam z jego rodzicami i z nim samym, bo w odróżnieniu od Draco, nie byłam problemowym dzieckiem.
-Musimy się zbierać. Trening zaczyna się za godzinę, a trzeba się jeszcze przebrać -powiedział Draco. Wstając delikatnie musnął moje ramię swoją dłonią. -Zobaczymy się potem. Ubierz się ciepło. Tam zawsze wieje. Najlepiej załóż coś na szyję.
-Ale ja nie dostałam jeszcze szalika - odpowiedziałam.
-Weź mój -podszedł do wieszaka ściennego, zdjął z niego długi, grubo pleciony czarno-zielony szal i podał mi go.
-Dzięki Draco -uśmiechnęłam się do niego.
-Nie ma sprawy, mała -mrugnął.
-Draco. Fuj -powiedziała Pans, robiąc kwaśną minę.
-Idź już -rzekł Theo, wypychając go z pokoju.
Dyskretnie przybliżyłam szalik do twarzy, aby co powąchać.

𝘔𝘢𝘵𝘬𝘰, 𝘵𝘦𝘯 𝘱𝘦𝘳𝘧𝘶𝘮 𝘥𝘻𝘪𝘸𝘯𝘪𝘦 𝘯𝘢 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘥𝘻𝘪𝘢ł𝘢.

PANS POWIE O KIBLU NA SPOTKANIU Theo rysuje na lekcji, biblioteka, spotkać Hermione i harrego/freda, trening quidditcha (pójdę z pans)

Ślizgoni~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz