𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 1

172 4 0
                                    

Nazywam się Ava Charlotte Blanc i zaczynam swój pierwszy rok edukacji w Hogwarcie. Zastanawiam się jak to będzie, ponieważ dołączam na 5 roku. Wcześniej uczyłam się w Akademii Magii Beauxbatons, ale postanowiłam się przenieść. To nie było dla mnie. Myślę też, że swoimi czynami przyczyniłam się do tak chętnego zaakceptowania mojej decyzji o rezygnacji. Podobno i tak chcieli mnie wylać, więc im to ułatwiłam odchodząc sama. Może kiedyś opowiem dokładnie o co poszło.

Moja rodzina jest jedną z bardziej znanych w Świecie Czarodziejów. Czysta krew. Mój ojciec jest uczulony na punkcie jej czystości. Trzyma się także tylko z tymi, których rodziny są tacy jak my. Czyści i bogaci. Brzydzi go ,,skażona" krew. Jego najlepszym przyjacielem jest Lucjusz Malfoy. Byłoby to w porządku, gdyby nie fakt, że rodzice zmuszali mnie od małego do przyjaźni z jego synem-Draconem. Jak ja nienawidzę tego gościa. Jest cyniczny i przemądrzały. Zupełnie jak jego stary...

Ojciec pracuje w Ministerstwie Magii. Słyszałam, że jeden z jego współpracowników też ma syna na tym samym roku. Może nawet się zaprzyjaźnimy? Któż to wie...
A co do matki... Jest główną redaktorką w Proroku Codziennym. To do niej zawsze należy ostatnie słowo. W pracy jak i w domu. Oby dwoje zarabiają mnóstwo kasy. Ale chyba nie wiedzą, że pieniądze nie zbudują relacji z dzieckiem za nich.
Zawsze byłam zdana sama na siebie. Nie mam rodzeństwa, przyjaciółki, ani nawet zwierzaka. Nigdy nie zależało im na tym, aby mi to zapewnić. Mimo komfortu życia pod dostatkiem, zawsze czułam w sobie pustkę.

Jako dziecko, z nudów i braku rozrywki zwiedzałam dom. Kąty w nim znam chyba na pamięć. Myślę, że o wielu ukrytych przejściach nie wiedzą nawet moi rodzice. Mimo, że dom jest wielki, potrafię uczynić go przytulnym. Jest to moje miejsce na ziemi. I jedyny dom. Te głupoty, że ,,szkoła to niby drugi dom" to same bzdury. Szkoła to po prostu buda do przechowywania dzieci na pewnien okres czasu. I wychodzę też z założenia, że nie jest miejscem do zdobywania przyjaciół tylko do nauki. Lubię się uczyć. Ale oczywiście, tylko tych fajnych przedmiotów. Od zawsze lubiłam czarną magię i eliksiry. To były dwa moje ulubione przedmioty. Jedyne normalne pośród nauki między innymi jak poprawnie jeść nożem i widelcem oraz chodzenia ,,kwieciście" jak to mówiła Madame Maxime. Nie lubiłam tej baby. Co on ma niby z wdzięku i tej całej ,,kwiecistości"?
A z resztą jakby to była jakaś różnica jak ktoś się porusza. Chyba ważne jest to, aby dostać się tam gdzie się chce, a nie rozwodzić się nad stylem chodzenia. To bez sensu.
Zupełnie nie pasowałam do tego miejsca. Szkoła dla pustych lalek. Nie wiem czemu rodzice mnie tam posłali. Ojciec chodził do Durmstrangu, a matka do Hogwartu. Chyba tylko dlatego, żeby miała co opowiadać koleżankom z biura. Jak już pewnie się domyślacie, nie mamy zbyt dobrych relacji. Nigdy jakoś nie było jej przy mnie. Chociaż myślę, że mnie kocha, wiem, że nie potrafi tego okazać.

Miałam już spakowane walizki i kupione rzeczy potrzebne do nauki w Hogwarcie. Byłam wyszykowana do wyjścia i czekałam na ojca, który miał mnie zawieść na dworzec Kings Cross.
Po drodze dowiedziałam się, że Draco ma mnie oprowadzić i pokazać szkołę. Myślałam, że uduszę ojca. To na pewno jego pomysł. Wiedzą dobrze z Lucjuszem, że się nie lubimy, ale zawsze muszą wymyślić nam wspólne zajęcie. Z Drakonem pewnie wyjdzie jak zawsze. Czyli albo zrobi to ,,na odwal" albo wcale. Chyba, że porozmawiam z nim, że nie chce od niego pomocy i sama sobie poradzę. Albo jakimś magicznym sposobem znajdę kogoś, kto faktycznie pokaże mi szkołę. Ale napewno nie będzie to Draco.

Wchodząc na dworzec, zauważyliśmy Malfoy'ów. Chyba na nas czekali. Gdy nasi ojcowie się witali, my nie odezwaliśmy się ani słowem. Staliśmy i oboje przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie. Byłam pogrążona we własnych myślach, gdy nagle wyrwał mnie z nich głos Dracona:
-Stresujesz się?

𝘊𝘻𝘺 𝘋𝘳𝘢𝘤𝘰 𝘔𝘢𝘭𝘧𝘰𝘺 𝘰𝘥𝘦𝘻𝘸𝘢ł 𝘴𝘪ę 𝘥𝘰 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘻 𝘸ł𝘢𝘴𝘯𝘦𝘫 𝘯𝘪𝘦𝘱𝘳𝘻𝘺𝘮𝘶𝘴𝘻𝘰𝘯𝘦𝘫 𝘸𝘰𝘭𝘪?

-Nie sądzę, nie mam czym -odparłam.
-Stary kazał mi oprowadzić Cię po szkole -rzekł sucho.
-Wiem, mój też mi o tym mówił.
-To jak, chcesz żebym Cię oprowadził? Bo jeśli tak, to wiedz, że będzie to transakcja wiązana. Przysługa za przysługę -powiedział poprawiając mankiety marynarki.
-Czyli Ty wykonujesz polecenie ojca, a ja w przyszłości mam robić coś dla Ciebie? Nie na mowy, poradzę sobie sama -odpowiedziałam.
Nagle przerwał nam mój tata.

-Musicie już iść do przejścia. Draco, proszę zaopiekuj się Avą i weź ją pod swoje skrzydła. Pa kochanie - powiedział radośnie i pocałował mnie w czoło. -Bawcie się dobrze!
Odeszliśmy kawałek, gdy mój ojciec nagle zawołał:
-Poczekajcie chwilę! Ava, zapomniałem Ci tego dać. Proszę to Twoja sowa, służy do wysyłania listów.
-Tato, przecież wiem.
-Ah no tak, tak. Pisz do nas czasami!
-Jasne -odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem w stronę Draco. On, o dziwo, na mnie czekał.  Lecz gdy tylko do niego dołączyłam, zaczął iść bardzo szybko nie zwracając na mnie uwagi.
-Draco! -zawołałam za nim.
On jakby mnie nie słyszał.
-Malfoy poczekaj! -krzyknęłam.
-A nie mówiłaś, że poradzisz sobie sama? -odkrzyknął, a na jego twarzy pojawił się ten głupi uśmieszek.
-Możesz chociaż zaprowadzić mnie do pociągu? -spytałam, dochodząc do niego, ledwo łapiąc oddech.
-Oczywiście.
-Czego chcesz w zamian? -spytałam.
-Uuu, czyli chcesz mi coś zaoferować? A ja się zastanawiałem, aby nie zrobić po prostu dobrego uczynku-
odpowiedział, dalej się uśmiechając.
Tylko przewróciłam oczami i poszłam za chłopakiem.
Chwilę potem, zatrzymał się przed jakaś ścianą.
-No dalej, przechodź- powiedział pokazując na ścianę.
-C-co? -stanęłam jak wryta.
-To jest przejście. Musisz przez nie przejść lub najlepiej wbiec, inaczej nie dostaniesz się na peron 9 ¾.
-Nie będę wbiegać przez jakąś ścianę! Jeszcze złamię nos!
-Nie drzej się tak, bo zwrócisz uwagę mugoli -stanął bardzo blisko mnie i ściszył głos. -Albo mi zaufasz, albo sam Cię tam wepchnę, a wątpię, że byś tego chciała. Więc idziesz ze mną, albo zostajesz tutaj. Nie będę się z Tobą droczył. Pociąg zaraz odjeżdża, a ja nie mam zamiaru się spóźnić. Także szybka decyzja idziesz lub nie.

𝘑𝘦𝘨𝘰 𝘸𝘰𝘥𝘢 𝘬𝘰𝘭𝘰ń𝘴𝘬𝘢 𝘱𝘢𝘤𝘩𝘯𝘪𝘦 𝘵𝘢𝘬 ł𝘢𝘥𝘯𝘪𝘦. 𝘔𝘢𝘵𝘬𝘰, 𝘤𝘻𝘺𝘮 𝘛𝘺 𝘴𝘪ę 𝘻𝘢𝘫𝘮𝘶𝘫𝘦𝘴𝘻 𝘥𝘻𝘪𝘦𝘸𝘤𝘻𝘺𝘯𝘰?!

-Idę -powiedziałam.
-Zapraszam, panie przodem- uśmiechnął się i zachęcił mnie ręką do wejścia.
-Możesz iść pierwszy? -spytałam z niepewnością.
-Matko, aż tak mi nie ufasz? - powiedział z przekąsem i wszedł w ścianę, znikając kompletnie.
Ogarnął mnie niepokój. A co jeśli to jakaś zasadzka?
Zobaczyłam wtedy tylko rękę wystającą ze ściany. To była ręka Draco. Czekał, abym podała mu swoją. Załapałam ją delikatnie, a on  wciągnął mnie przez przejście.
Nagle znalazłam się po drugiej stronie, w zupełnie innym otoczeniu. Zatłoczonym i przepełnionym magią. Ludzie w tym miejscu byli... radośni. Na torach stał ogromny, czerwony pociąg. Wpatrywałam się w niego przez chwilkę.
-Hogwart Express. Jedyny łącznik ze światem mugolskim. I dobrze, że tylko jeden -wzdrygnął się Draco.
Wtedy usłyszeliśmy gwizdek.
-Chyba musimy iść - powiedziałam.
-Tak. Chcesz usiąść ze mną i moimi przyjaciółmi?- zaproponował chłopak.
-Teraz jesteś miły, Malfoy?-
uśmiechnęłam się.
-Ja zawsze jestem miły- odwzajemnił mój uśmiech.

𝘔𝘰ż𝘦 𝘰𝘯 𝘸𝘤𝘢𝘭𝘦 𝘯𝘪𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘵𝘢𝘬𝘪 𝘻ł𝘺?

Ślizgoni~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz