~Peter Parker~
Obudził mnie radosny, przepełniony euforią głos pana Starka.
- Pete - powtarzał. - Peter, obudź się.
Poruszyłem się niespokojnie. Już umarłem i trafiliśmy do jakiegoś innego uniwersum? Niechętnie uchyliłem powieki i zobaczyłem Ziemię, która zbliżała się coraz bliżej nas. Musiały to być jakieś omamy, bo przecież nie mogliśmy pokonać kilu tysięcy lat świetlnych w parę godzin. Chyba, że przez ten czas, w którym spałem, pan Stark wymyślił coś błyskotliwego.
Podniosłem się leniwie. Przymrużyłem oczy, jakby chcąc sprawdzić wiarygodność tego, co właśnie widziałem. Z logicznego punktu widzenia nie miało to sensu, ale rozbudziłem się szybko i wstałem z miejsca.
- Panie Stark, co się dzieje i dlaczego jesteśmy tak blisko Ziemi? - zapytałem patrząc na swojego zmęczonego dwudziestodwudniowym lotem kosmicznym mentora.
- Wracamy do domu - odparł, a moje serce jakby na chwilę przestało bić.
W oczach pojawiły się prawdziwe łzy szczęścia, które zaczęły powoli skapywać po moich policzkach. Nie tego spodziewałem się zobaczyć po prawie miesięcznej męce na tym statku.
- A-ale jak to? - wyjąkałem podchodząc go głównej sterowni i przyglądając się przez wielkie okno naszej planecie.
- Fury wysłał wiadomość do jakiejś Kapitan Marvel. Uratowali nas.
Wtuliłem się w pana Starka i przymknąłem powieki. W końcu mogłem powiedzieć, że byłem szczęśliwy. Po tylu mękach w końcu się udało. W końcu wrócę do May i będzie dobrze. Jakoś uda nam się to wszystko przetrwać. Razem.
Już niedługo potem weszliśmy w atmosferę i wylądowaliśmy na placu lądowiskowym przed nową bazą Avengers, gdzie pierwszy raz przywiózł mnie tu Happy, bo pan Stark chciał zaproponować mi nowy strój i miano Avengera. Jak się okazało zostałem nim trochę inaczej, niż bym się spodziewał.
Pan Stark otworzył właz i po chwili poczuliśmy świeże powietrze. Uśmiechnąłem się i zacząłem je pochłaniać coraz łapczywiej. Pan Stark natomiast wyszedł ze środka i rzucił się na trawnik, jakby miał to być jakiś bóg.
Nie musieliśmy długo czekać, żeby zobaczyć naszą wybawicielkę i biegnących w naszą stronę Avengersów, a raczej tych, którzy pozostali. Była pani Natasha, pan Steve, pan Thor, a nawet pan Rocket. Nie mogłem uwierzyć, że Thanos tak bardzo zdziesiątkował ludzkość.
I wtedy jedna myśl uderzyła do mnie jak zimna bryza. Czy ciocia, Ned i Mj... Czy oni nadal żyli?
Pani Romanoff podeszła do mnie i delikatnie ujęła mnie pod ramieniem, żeby pomóc mi przejść do środka. Stanąłem jednak w miejscu, a moja siła od razu wstrzymała ją w miejscu.
- C-co z ciocią May? - zapytałem patrząc prosto w jej oczy.
Wyraz twarzy agentki diametralnie się zmienił, a moja dolna warga zadrżała.
- Czy ona żyje? - dopytywałem chcąc uzyskać odpowiedzi.
- Dzieciaku, tak mi przykro - odparła w końcu z takim smutkiem w głosie, że domyśliłem się wszystkiego.
Upadłem na kolana. Moje serce rozpadło się właśnie na tysiące kawałeczków. Nie miałem nikogo oprócz May i nikt oprócz niej nie kochał mnie tak bezgranicznie i bezinteresownie. Niemożliwe, że ona odeszła...
- Ale... Ale musiało się wam coś pomylić. Może... Może trzeba sprawdzić jeszcze raz?
- Ze względu na ciebie wysłaliśmy tam kogo się dało, żeby to zbadać. Tak mi przykro - odpowiedziała i pomogła mi wstać.
CZYTASZ
BLIP
FanfictionThanos wygrał. W blipie znika połowa ludzkości, w tym May, Ned, Mj, Happy i ukochana Tonego - Pepper. Peter i Stark nadal tkwią w kosmosie, a pozostali Avengersi zbierają się po porażce. Jak dalej potoczy się ta historia? Kolejny irondad w moim wy...