Silne ręce wciągają mnie w zaciemnioną odnogę korytarza i przyciskają do nierównej powierzchni ściany. Czując nacisk na nadgarstki oraz ucisk w wygiętych do tyłu ramionach zaczynam się szamotać, co tylko sprawia, że z gardła mojego przeciwnika ucieka cichy śmiech. Śmiech, którego nie powinnam móc słyszeć.
Szarpię się mocniej, co prawie skutkuje uwolnieniem jednej ręki. Jednak mężczyzna ewidentnie zna się na tym co robi, bo tylko poprawia chwyt na obu nadgarstkach. Czuję jak jego klatka piersiowa opiera się o moje plecy, a po chwili niemal niezauważalny oddech nad uchem.
- Tęskniłaś? Moja kochana - szepcze cicho, a każde słowo porusza luźnymi kosmykami koło ucha. Dopiero wtedy przestaję się szarpać i całkowicie rozluźniam, co natomiast sprawia, że Theodore opiera się o mnie mocniej.
Jego silna sylwetka zdaje się wgniatać mnie w kamienie pode mną.
- Theo - wyrywa mi się z ust, kiedy jego usta powoli, niemal ospale wytaczają szlak wzdłuż mojej szyi. Czuję zęby na płatku ucha, drobne podgryzanie skóry przy linii włosów.
- Tak, moja kochana? - pyta zaczepnie, wciąż mocno trzymając, nie pozwalając mi się ruszyć choć o milimetr. - Nie podoba ci się? - pyta ponownie, tym razem zmieniając położenie swoich dłoni. Jedną trzyma oba moje nadgarstki w szachu, druga natomiast wędruje pod krawędź koszulki, a potem wyżej aż długie palce okrążają krawędź piersi.
Wzdycham niezadowolona z tego jak się ze mną drażni.
- Przyznaj, że tęskniłaś to ci odpuszczę - mówi, zataczając kręgi na prawym sutku. - A może wolisz, żebym cię jeszcze trochę pomęczył? No? Kochana? Nigdy nie bałaś się mówić czego potrzebujesz - dodaje, przesuwając dłoń w dół po brzuchu. Kreśląc okrąg dookoła mojego pępka, a potem schodząc niżej. Do linii gumki od spodni. Wsuwa ostrożnie dwa palce, jakby wciąż sprawdzał moją cierpliwość.
- Czyżbyś jednak była chętna na więcej?
Jego palce są milimetry od pulsującego wnętrza, ale nie daje mu tej satysfakcji. Wypinam się, czując jak moje pośladki trafiają na wybrzuszenie w jego spodniach. Uśmiecham się sama do siebie. Z satysfakcją ocieram się o niego i pytam:
- Chodzi o zaspokojenie moich, czy może twoich potrzeb? Ukochany?
Obie dłonie znikają, a korytarz wypełnia jego śmiech. W końcu odwracam się w jego stronę, by mu się przyjrzeć. Z rysów zniknęła już cała młodzieńcza pulchność, tak gdzie kiedyś były tylko miękkie krawędzie są ostro zarysowane brzegi. Mięśnie wyraźnie rysują się pod dopasowaną koszulką. Mój wzrok lekko wygłodniale prześlizguje się po jego ciele. Nie udaje mi się przeoczyć kilkunastu białych, cienkich linii blizn, zapewne pamiątek lat treningu i wyruszania na mniejsze lub większe bitwy. Chcę zobaczyć więcej. Wiedzieć, to co on.
- Już myślałem, że przez te wszystkie lata rzeczywiście udało im się ciebie utemperować, ale wciąż masz to w sobie co Eline?
- Co takiego?
- Ogień.
- Cóż, ogień trochę gryzie się z moją naturą, ale tak w gruncie rzeczy masz rację. Wciąż mam to w sobie - odpowiadam, wpatrując się w psotne iskierki w jego błękitnych oczach.
Ponownie wyciąga do mnie ręce, tym razem by ułożyć je na wysokości moich bioder. Znam ich ciężar na pamięć, choć nie było go przez ostatnich pięć lat.
- Nie wiedziałam, że wracasz. Nikt nic nie mówił - mówię zdecydowanie mniej zaczepnym głosem, pocierając nosem o jego.
- Cóż, sam nie byłem pewny czy się uda, to była niezwykle długa przeprawa.
- Cal - mówię, otwierając szerzej oczy na myśl o moim bracie, który jak ja tęsknił za przyjacielem.
- Caleb już wie. Tak po prawdzie wiedział od początku, sam nadzorował przeniesienie - muszę robić naprawdę dziwną minę, bo dodaje - No już, zostaliśmy poproszeni o pozostawienie tego w tajemnicy. Było wiele czynników, które mogły wpłynąć na to, że jednak bym się nie pojawił. Nie było sensu robić ci nadziei.
- Czyli jednak dalej traktujemy mnie jako dzieło sztuki, które przypadkiem można zepsuć gdy coś pójdzie nie tak? - pytam gniewnie marszcząc brwi.
- Eva wiesz, że to nie tak. Po prostu nie było potrzeby martwić się na zapas.
- Co mogło się przydarzyć po drodze? Którędy wracałeś, że coś mogło pójść nie tak?
- Evangeline - mówi moje imię w taki sposób, że wiem, że jedyne czego chce to skończyć temat.
- Nie, tym sposobem nic nie wskórasz. Może ewentualnie mój brak w twojej sypialni. Nic poza tym, więc w tej chwili masz mi powiedzieć, co takiego mogło pójść nie tak. I co tu robisz, tak naprawdę? Bo wątpię, że ściągnęli cię tylko żebym ja i Cal poczuli się lepiej.
W gruncie rzeczy cała ta sytuacja, choć bardzo przyjemna, mało mi się podoba. Mój Predestinat wraca do domu po pięciu latach "wyganania" i nikt nie raczył mnie uprzedzić?
- A możemy się przenieść w jakieś przyjemniejsze miejsce? Takie, w którym mógłbym popatrzeć na ciebie w trochę innym, ewidentnie mniej ubranym stanie? - pyta, robiąc maślane oczy.
Pstrykam go szybko w czoło i wysuwam z objęć.
- Chodź, znam idealne miejsce.

YOU ARE READING
Contesa
Fantasía[tom 1.5 do serii, polecam najpierw czytać Preotesa] Evangeline i Caleb to nie tylko rodzeństwo. To najlepsi przyjaciele. Różnią się niemal we wszystkich, jak to już bywa z rodzeństwami. Cal jest stateczny, trochę ciapowaty i łatwowierny. Eva jest p...